22

822 36 4
                                    

- UWAGA, UWAGA! - skrzekliwy głos ryknął i błyskawicznie wypełnił wszystkie sale lekcyjne w Hogwarcie. - Dzisiaj 12 lutego.

Postać zrobiła sobie przerwę na zaczerpnięcie powietrza [w tym czasie parę osób wymruczało "Dzięki za informację" albo "Liczyłem na coś bardziej odkrywczego"], ale już po chwili kontynuowała monolog.

- W związku z nadchodzącymi Walentynkami, Rada Prefektów postanowiła zorganizować zabawę dla wszystkich uczniów i chętnych nauczycieli. W porze obiadu każdy wylosuje serduszko z Wielkiego Kotła Miłości, który ustawiony będzie przed wejściem do Wielkiej Sali. Na papierowych sercach znajdują się numerki. Tylko jedna osoba w całej szkole ma ten sam numerek co wy! Frajda polega na tym, żeby odnaleźć swoją drugą połówkę do godziny drugiej po południu 14 lutego. Dla pierwszych 35 par czekają bony na zakupy w Miodowym Królestwie. Powodzenia!

Rzecz jasna, gdy tylko "Wielki Kocioł Miłości" został zainstalowany, rzesza uczniów rzuciła się na serduszka. W dalszym ciągu, nie wszyscy podchodzili do święta miłości tak entuzjastycznie.

W tym samym czasie, gdy na parterze trwał bój o papierowe kartki, Lily siedziała w dormitorium Huncwotów i oddawała się przyjemnej rozgrywce szachowej z Remusem. W pomieszczeniu przebywał także Syriusz, majstrujący przy starym radio i James, zajęty jakimś kawałkiem pergaminu.

- Jak myślicie, kiedy im przejdzie? - rzuciła, żeby przerwać wiszącą w powietrzu ciszę. Temat podjął Łapa, któremu także zaczęło przeszkadzać milczenie.

- Myślę, że za niedługo wszystko się uspokoi. Ludzie uświadomią sobie, że w tym zamku przebywa parę setek innych osób i znalezienie wśród nich tego samego numerka graniczy z cudem.

- Ja bym losował kilka razy, wtedy szanse rosną, co nie? - rzucił James przez ramię.

- Nie można - zaprzeczył Remus, matując gońcem Lily. -rozmawiałem z Marleną McKinnon, mówiła, że zabezpieczyli kocioł zaklęciem, więc każdy może włożyć do niego dłoń tylko raz.

Rogacz westchnął i znów zapadła cisza, którą przerwało burczenie, dochodzące z żołądka Łapy.

- Cholera, z tego wszystkiego zapomniałem, że jestem głodny. - zażartował głośno, podnosząc się z podłogi. - Ktoś idzie ze mną?

Lily wzruszyła ramionami, ale również wstała, co uczynił także Remus i James.

Tak jak przewidział Syriusz, przed Wielką Salą faktycznie było mniej osób, ale czwórka przyjaciół i tak czy owak miała problemy z przepchaniem się do stołu Gryffindoru. Pod koniec przerwy na lunch na sali zostało niewiele osób, a do kotła podchodziło jeszcze mniej. Wtedy co jakiś czas ktoś z paczki zerkał w jego stronę. Lily jako pierwsza powiedziała na głos to, co chodziło im po głowach.

- Idziemy po serduszka? - autentycznie bała się, że któryś z jej kolegów rzuci ironicznym komentarzem albo sarkastyczną uwagą, ale z początku nikt nic nie powiedział. Może myśleli, że żartuje? W końcu odezwał się James.

- Dobra. - po chwili wszyscy stali przed flamingowo-różowym kociołkiem, z którego wylewał się dym w kolorze magenty. Nikt nie kwapił się do wsadzenia do środka ręki. - To co, panie przodem?

Lily, posyłając mu niepewne spojrzenie zanurzyła dłoń w naczyniu, zamieszała chwilę i wyciągnęła małe, czerwone serce z tłustymi cyframi.

Ośmielony jej zachowaniem Łapa, także zanurkował po swoje serduszko. To samo uczynił James, a po nim Remus.

- Jaki macie numer? - zagabnęła jedyna przedstawicielka płci pięknej w ich towarzystwie.

- 777 - powiedział beznamiętnie Remus - może przyniesie mi szczęście.

Historie HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz