16

1.2K 53 9
                                    

Majowy poranek zdawał się być idealnym czasem na wolny spacer albo spokojną wycieczkę rowerową, ewentualnie leniwe prace ogrodowe. Tym czasem Lily Evans biegała po domu potykając się o falbanki oraz wrzeszcząc na otoczenie. Tego właśnie dnia wychodziła za mąż. A mężczyzna faktycznie był "niezwykły". Severus Snape zawierał same bezpieczne cechy i żadnej ekstrawagancji. Po tym jak zaginął James stała się strasznie samotna i zamknięta na relacje z innymi. Dopiero Sev wydobył z niej człowieczeństwo i wyleczył z aspołeczności. A przynajmniej to wmawiała sobie od kilku miesięcy. Co chwila zerkała na zegarek, co bądźmy szczerzy, wcale nie poprawiło jej samopoczucia. Za jakieś pół godziny znajdzie się przed ołtarzem i zgodzi się na spędzenie reszty życia w związku z jednym człowiekiem. Po tym jak jej fryzura, paznokcie oraz makijaż zostały wykonane, a ona sama została wepchnięta w tę niesamowitą suknię, znalazła się w limuzynie, która miała ją zawieźć do kościoła. Super. Tego właśnie chciała. Znowu przypomniał jej się James. Jej kochany Jamie. Kochała go, tak prawdziwie. Niestety on nigdy się o tym nie dowiedział. Wybrał się na jakąś misję z Zakonu i nie wrócił. Zaginął. Śmierciożercy musieli go torturować i przetrzymywać. Bardzo cierpiała myśląc o tym, więc skupiła się na bieżących sprawach. W końcu powinna się cieszyć, bierze ślub! Samochód zatrzymał się przed gotyckim kościółkiem, więc Lily wysiadła i zaczęła iść w kierunku masywnych drzwi. Zaraz pojawią się pierwsi goście oraz jej... narzeczony. Zaczęły nachodzić ją coraz poważniejsze wątpliwości czy to co zamierza zrobić jest rozsądne. Nawet nie była pewna czy kocha mężczyznę, któremu ma zamiar włożyć na palec obrączkę! Gdyby jej tata tu był... On nie pozwoliłby jej podjąć tak poważnej decyzji zbyt pochopnie. Najpierw jej ojciec zmarł, później drugi mężczyzna jej życia zniknął, ot tak... Nic się nie układało. A ona stoi jak ostatnia idiotka z bukietem kwiatów i czeka na swoje druhny. Poczuła delikatne muśnięcie na odsłoniętym ramieniu. 

- Jesteś na to gotowa? - Dorcas wiedziała, kiedy należy zadać trudne pytanie. Czy była na to gotowa? Zdecydowanie...

-... nie! - duszone emocje wyszły na wierzch wraz ze strumieniem łez. Meadows stanęła przodem do panny młodej i położyła swoje dłonie na jej ramionach. 

- Uspokój się, działasz pod wpływem zdenerwowania, zastanów się lepiej... - brunetka siliła się na spokojny ton głosu, mimo że była bardzo podekscytowana. Lily zdawała sobie sprawę z faktu, że jej przyjaciółka mówi jej dokładnie to, co chciała usłyszeć. Nikt z jej paczki nie lubił Severusa. Ba! Nikt go nawet nie tolerował. Stały tak jeszcze przez chwilę i Ruda zdążyła się już uspokoić. 

- Nie jestem gotowa, Dor. Nie przemyślałam tej decyzji w ogóle! - Dorcas stała ogłupiała, ale mimo wszystko nie potrafiła ukryć uśmiechu.

- Czyli chcesz mi powiedzieć, że odwołujesz ślub?

- Dokładnie, Dor. Odwołuję ślub..


kilka dni później

Lily Evans właśnie wyszła ze szpitala św. Munga po nocnej zmianie. Uwielbiała swoją posadę, pomimo ekstremalnych godzin pracy. Spojrzała na zegarek i dostrzegła dwie cyferki, informujące o dacie. Jej mina zrzedła, a ona ruszyła szybko przed siebie i deportowała się w najbliższym zaułku. Ręce jej drżały, gdy próbowała trafić kluczem w dziurkę, więc skończyło się na kilku nieudolnych próbach. Gdy tylko dostała się do środka, rzuciła swój płaszcz na najbliższy fotel, a torebkę na podłogę. Łzy  zaczęły obficie spływać po jej policzkach. Lily udała się do kuchni, gdzie zrobiła sobie mocną herbatę i zażyła lek na uspokojenie. Miała specjalne opakowanie tego specyfiku, chociaż łykała go zaledwie raz na rok. Zawsze w ten sam dzień, dzień w którym po raz ostatni widziała się z Rogaczem. 

Historie HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz