13

1.1K 55 3
                                    

Stuk,stuk. Stuk,stuk. Obcasy butów Lily Evans zapewne raniły podłogę na dworcu King's Cross. Ta młoda, wysportowana dziewczyna zmierzała w kierunku dziewiątego i dziesiątego peronu. Nie dało się dostrzec jej bagażu, ponieważ przykryła go swoim płaszczem. Nagle rudowłosa zatrzymała się, rozglądnęła się na boki i weszła w ścianę pomiędzy peronami. Po prostu zniknęła. Taką czynność młodzi czarodzieje i czarownice w wieku Lily wykonują już szósty raz z rzędu, aby dostać się do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Gdy Evansówna znalazła się na peronie dziewięć i trzy czwarte, zaczęła rozglądać się za znajomymi twarzami. Nagle usłyszała głośny pisk.

- O MÓJ MERLINIE, LILKA! - Dorcas Meadows, jej najlepsza przyjaciółka w zabójczym tempie podbiegła do swojej współlokatorki i zmiażdżyła jej żebra mocnym uściskiem.

- Dor, tak bardzo się stęskniłam... - z uśmiechem przytuliła dziewczynę. - Gdzie resz...

- O MÓJ MERLINIE, LILKA! - Syriusz Black powtórzył całą procedurę, nieudolnie naśladując głos Dorcas. Lily przewróciła oczami i czekała na wybuch sprzeczki. Wiadomym było, że najulubieńszą rozrywką Łapy było granie na nerwach Cassie. - Cześć kochanie, nie widzieliśmy się stanowczo za długo, nie sądzisz?

Ku zdziwieniu kilku przechodniów oraz Lily, Syriusz przyciągnął do siebie Dorcas i cmoknął ją w usta. Brunetka wspięła się na palce i pocałowała w czubek nosa chłopaka, który liczył chyba na coś więcej. Lily cały czas stała z otwartymi ustami i niemym wyrazem twarzy.

- Lils, skarbie, zamknij buzię, bo ci mucha wleci. - takie powitanie wyszeptał James do ucha swojej ukochanej. - I cześć poza tym.

Meadows na powitanie przytuliła Potter'a, który odwrócił się w stronę Lily z iskierkami nadziei w oczach.

- No dawaj Evans. Syriusza przytuliłaś.. - w zasadzie oboje wiedzieli, że już się zgodziła. Sprawdziła, czy nikt nie patrzy i przytuliła tego wariata.

- Hej Potter - wymamrotała wtulona w materiał jego koszulki.

- Też tęskniłem Evans. Daj, wezmę twój kufer.

Udali się razem do przedziału, w którym czekali na nich Remus Lupin oraz Peter Pettigrew. Lily od razu rzuciła się na Lunatyka, był dla niej jak starszy brat. Chłopak od razu wtulił się mocniej w ciało przyjaciółki, była dla niego jak młodsza siostra. Reszta pojawiła się tuż przed tym jak pociąg ruszył. Lily i Dorcas od dwóch lat podróż Ekspresem Londyn - Hogwart spędzały przytulone, rozmawiając. Tak było i tym razem.

- Lils, mamy spotkanie prefektów - Remus zaczął delikatnie potrząsać ramieniem dziewczyny.

- Wiem, ale tam nie zabiorę Dorcas. - wymamrotała znad ramienia brunetki.

- Wiem, ale jako twój przyjaciel jestem zmuszony cię zmusić, żebyś się tam udała razem ze mną.- uśmiechnął się, gdy sens tych słów dotarł do niego.

- A zaniesiesz mnie tam? - w tym momencie musiał interweniować James. Wiedział, że po ostatniej pełni Lupin jest bardzo osłabiony, a nie potrafi odmówić czegokolwiek komukolwiek, tym bardziej Evans.

- Ja cię tam zaniosę - zaczął pewnie, ale szybko zmienił strategię - jeśli się zgodzisz. Możesz nie wiedzieć, ale Remus skręcił sobie kolano i nie może go obciążać bardziej niż to koniecznie, prawda?

W przedziale zapadła cisza, którą przerwał Lunatyk spokojnym tonem, śląc do James'a wdzięczne spojrzenie.

- Niestety to prawda. Nie twierdzę, że jesteś ciężka, ale nie chcę ryzykować, rozumiesz?

Niewinne kłamstewko szybko dotarło do serca Lily, która zbeształa Lupina za to, że jej nie poinformował. Od wysokich obcasów bolały ją nogi i zgodziła się na propozycję Rogacza. Gdy trójka gryfonów wyszła z przedziału, reszta natychmiast zaczęła się zastanawiać, czy rudowłosa zaczęła ulegać Potter'owi.

- Chyba mnie już kocha. - oświadczył James rozmarzonym tonem, gdy wrócił i opadł na siedzenie. - Dobra nasza! Kto gra w Eksplodującego Durnia?

Czerwona lokomotywa wjechała na końcową stację i tłum uczniów ubranych w czarne szaty skierował się do zamku. Pierwszoroczni udali się do łódek, natomiast starsi uczniowie do powozów. Dopiero gdy usiedli przy długim stole w Wielkiej Sali, na ich twarze wpełzły delikatne uśmiechy zadowolenia. Dopiero teraz poczuli, że są w domu. Nawet McGonagall nie potrafiła powstrzymać cienia radości na widok swoich uczniów, który znikł w momencie, w którym Syriusz i James wyszli z sali. Znała ich zbyt długo, żeby nie zwrócić na to uwagi, ale nie mogła zostawić nowych uczniów na rzecz tych dwóch idiotów. Obydwoje wrócili w przeciągu kilku minut i zachowywali się normalnie do końca Ceremonii Przydziału. Dyrektor skończył swoje przemówienie i wszyscy oprócz Huncwotów, Lily oraz Dorcas mieli zamiar napełnić swoje żołądki, lecz... potrawy zaczęły skakać, podskakiwać i odbijać się od półmisków oraz ścian. Większość uczniów oraz skomentowała to śmiechem, czego nie podzielili nauczyciele. Profesor McGonagll podeszła do swoich podopiecznych.

- Godzina! Tyle minęło od waszego przyjazdu! Czy wy kiedykolwiek dorośniecie!?

- Przecież pani wie, że...

- Milcz, Black! Macie szlaban, omówimy to jutro, a teraz pozwólcie nam coś zjeść! - James wymamrotał dwie formułki i cały bałagan znikł, a jedzenie przestało zachowywać się inaczej niż zwykle. Po uczcie Lily oraz Remus oprowadzili szybko pierwszaków po zamku i odprowadzili ich do wieży Gryffindor'u. Sami udali się do dormitorium Huncwotów, w którym czekała na nich reszta paczki oraz kilka butelek Kremowego Piwa. Pomimo faktu, że następnego dnia zaczynają rok szkolny i muszą udać się z samego rana na zajęcia, rozmawiali ze sobą przez połowę nocy. W wyśmienitych humorach stwierdzili, że trzecia nad ranem jest dobrą porą na udanie się do łóżek, więc rozeszli się każdy do swojego i od razu zasnęli wypełnieni dobrym nastawieniem oraz dobrym jedzeniem. 

Historie HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz