4

1.9K 82 5
                                    

Remus Lupin leżał w cieniu potężnej lipy i rozkoszował się ciepłym wrześniowym powietrzem, przesiąkniętym delikatnym zapachem trawy na szkolnych błoniach. Czytał właśnie książkę na Zaklęcia, ale pogoda działa tak usypiająco, jak głos profesora Binns'a na Historii Magii. Wysoki blondyn cieszył się, że już nie musi zawracać sobie głowy datami bitew centaurów z trollami oraz wojen olbrzymów z... jakimiś innymi stworami. Jego ciężkie powieki dawno opadły, a oddech stał się wolniejszy. Wszystkie troski, a w zasadzie to można by rzec, że w ogóle wszystkie myśli uleciały z głowy gryfona zostawiając pustą przestrzeń, w której natychmiast uformował się pełny obraz Ellie Stan. Skarcił się w myślach, ponieważ nie może o niej myśleć w TEN sposób. Oni nigdy nie będą razem, ponieważ on jest POTWOREM. Zadziwiające, taki niby mądry, a prostą rzecz należy mu tłumaczyć od miesięcy, dokładnie tyle żyje ze świadomością, że zakochał się w każdym milimetrze ciała i umysłu swojej koleżanki z rocznika. Zmarszczył nos w konsternacji, a całą siłą woli zmusił swój mózg do zastąpienia tej idealnej projekcji na coś bardziej realnego. Oczywiście słabo mu to wychodziło i znów rozmarzył się, jak cudownie byłoby siedzieć tu z nią, z głową na jej kolanach. Wiedział, że jest słabsza z Transmutacji, więc tłumaczyłby jej wszystko po kolei, a ona swoimi idealnie skrojonymi placami przeczesywałaby jego niesforne włosy. Jego ciało na chwilę stężało, bo zdał sobie sprawę, że dopóki nie spiął się, ktoś faktycznie głaskał go po głowie. Musiał przyznać, że to całkiem przyjemne, jednak postanowił udawać, że spał i dopiero co się zbudził. Otworzył powoli oczy i... tu popełnił błąd. Jego tęczówki natychmiast odnalazły i utonęły w spojrzeniu niebieskookiej. Nie musiał patrzeć nigdzie indziej, żeby wiedzieć, że właśnie nikt inny jak sama Ellie była sprawczynią tej rozkosznej pieszczoty. Może to tylko jego wyobraźnia, ale chwila, którą właśnie przeżywał była najbardziej magiczną jak i intymną zarazem, w całym jego życiu. Podjął już decyzję: walić to. Podniósł głowę z kolan dziewczyny, co było bezpośrednim powodem obfitych rumieńców na jej policzkach. Bała się, że go obudziła lub co gorsza, że on wie, że to ona go głaskała! Uprzedziła jego ruch i wstała, chcąc jak najszybciej się stąd oddalić. Lunatyk w przypływie nagłej odwagi złapał Ellie za nadgarstek i pociągnął w kierunku ziemi. Efektem tego wylądowała na jego torsie, który co nie umknęło jej uwadze był niesamowicie umięśniony. Jej ręce znalazły się na jego barkach, które swoją drogą też były niczego sobie, a jego duże dłonie spoczywały na jej biodrach. Jej twarz stała się tak czerwona jak jej włosy. Remus natychmiast owinął sobie jeden kosmyk wokół palca, zawsze go fascynowała. Sam fakt, że jest metamorfomagiem już na wstępie sprawiał, że była niesamowita. Ich twarze były niebezpiecznie blisko siebie, tak uważała dziewczyna i zdziwiła się, gdy Lupin jeszcze bardziej zmniejszył tę odległość. Wyszeptał jej do ucha, powodując przyjemne dreszcze:

- Jestem zakochany w najpiękniejszej, najmądrzejszej i najbardziej zjawiskowej dziewczynie na tym globie, wiesz? - tu jej serce zwolniło, zatrzymało się się i pękło na miliony kawałków, tylko po to by za chwilę zacząć bić jeszcze szybciej. - Jestem zakochany w tobie, wiesz?

Nie czekał na jej reakcję, bał się. Bał się, że powie: "No fajnie, ale ja cię nawet nie lubię." Po prostu przycisnął ją bliżej od swojego ciała i połączył ich usta. Myślał, że jest niesamowicie, że już lepiej być nie może. No i wtedy oddała pocałunek. Zatapiając dłonie w jego włosach i ciągnąc za ich końcówki, poruszając swoimi drobnymi, idealnie skrojonymi wargami oraz uśmiechając się lekko, wtedy, poczuł się najszczęśliwszy na ziemi. Nim się zorientował ich pieszczota stała się mniej nieśmiała, a bardziej namiętna i stanowcza. Nie straciła przy tym nuty delikatności. W końcu zabrakło im tchu i ( ku obustronnemu niezadowoleniu) odsunęli się od siebie. Zauważył, że policzki Ellie dalej są szkarłatne, natomiast jej włosy przybrały spokojny, turkusowy kolor.

- Kocham cię - dziś jak nigdy był pewien tych słów. Nawet nie oczekiwał odzewu, ale...

- Ja też cię kocham - odpowiedziała gryfonka. Zamrugał kilkakrotnie i uśmiechnął się, nie wierząc przy tym w swoje szczęście.

Pocałował ją w nos. I powiedział

- Kocham cię - Ellie nie przestając się uśmiechać, odparła:

- Wiesz, że już to powiedziałeś jakieś pięć sekund temu, prawda?

- Tak, ale lubię słuchać jak ty to mówisz. - dziewczyna nie mogła powstrzymać motyli w brzuchu, gdy usłyszała słowa chłopaka.

- W takim razie: kocham cię - powiedziała to patrząc się w jasnobrązowe tęczówki Remusa.

-Ale to przyjemne. Nigdy mi się to nie znudzi! - oznajmił radośnie chłopak. - Jeszcze raz?

Rozczulił ją tym zachowaniem, ale nie potrafiła mu nie ulec. Zachichotała tylko i odrzekła:

- Kocham cię. I mam dla ciebie coś równie dobrego. - powiedziała chytrze się uśmiechając, zanim złączyła ich w wargi w kolejnym pocałunku.

Historie HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz