Rozdział 17

1.8K 248 9
                                    

Wszedłem do świątyni zostawiając strażników na zewnątrz. Klęknąłem przed figurą mężczyzny z gęsią jako jego atrybut, a był on patronem ziemi i zbiorów.

- O Gebie - odezwałem się, pochylając i dotykając czołem ziemi - Wiem czemu zesłałeś klątwę na moje królestwo, gdy moi rodzice żyli, plony były wspaniałe, niczego nam nie brakowało. A gdy Zayn, władca pustyni, zabił ich, przejmując władze i gnębiąc poddanych.. Stałeś się zły - odparłem spoglądając na figurę - Rozumiem tą złość, jednak to nie Zayna każesz. A lud. Lud wśród którego się wychowałem, lud, który obiecałem bronić, gdy tylko zasiądę na tronie. Moi rodzice uważali za głupie, że widzę wszędzie dobro, ale teraz ich nie ma, a ja.. Czuję, że i Zayn ma w sobie coś dobrego. Mimo zbrodni jakiej się dopuścił. Może uda mi się go zmienić? - spytałem siadając prosto - Przywrócę dawny stan i siłe naszego królestwa, poddani znów będą szczęśliwi. Daj mi szanse. Przywróć proszę nasze zbiory - wyszeptałem - Błagam Gebie - po moim policzku spłynęła jedna łza. Tak bardzo bolała mnie kara.

Siedziałem chwile czekając na znak, którego i tak wiedziałem, że nie dostane. Wstałem wycierając łzy i jeszcze raz się pokłoniłem, następnie idąc do wyjścia.

Dotarłem do pałacu w nocy. Nie byłem zmęczony, ruszyłem przez pałac, który teraz był taki cichy. Przymknąłem powieki przywołując pod nimi wspomnienia z przyjęć czy tego jak dorastałem biegając po korytarzach z zaledwie kilkoma zębami.

Zatrzymałem się przy łaźni widząc w niej światło. Zrobiłem parę kroków we wnętrze sali i zobaczyłem Zayna stojącego nad wanną. Zaczepiłem palce na filarze przyglądając mu się, kiedy zdejmował z siebie szaty. Mój oddech zamarł, wraz ze wzrokiem utkwionym w jego pięknym ciele. Widziałem dwóch strażników stojących niedaleko niego, w tym Liama.

Serce zabiło mi szybciej, by po chwili przestać bić, kiedy wokół moich nóg zaplątał się jeden z kotów faraona. Spojrzałem na zwierzątko, które zaczęło głośno miauczeć bym poświęcił mu uwagę.

Wzrok mężczyzny powędrował w moim kierunku, a ja schowałem się za filarem modląc się do wszystkich bogów, by mnie nie dostrzegł. Cały drżałem, a kot nie przestawał miauczeć doprowadzając mnie prawie do płaczu.

- Sprawdź co to - mruknął Zayn, ale byłem w stanie go usłyszeć. Kątem oka zobaczyłem zmierzającego w moim kierunku Liama. Jeszcze gorzej.

Spojrzał na mnie zaskoczony, ale nie potrafiłem się w tej sytuacji odezwać. Wpatrywałem się w niego i akurat teraz ten kot się zamknął. Liam pochylił się biorąc go na ręce i odwracając się, bez spoglądania na mnie.

- To tylko kot - odparł Liam, a ja rzuciłem się biegiem by zamknąć się w swojej komnacie i marząc bym nie musiał spoglądać swojemu ukochanemu w oczy. Wiem, że byłby smutny, zły lub zawiedziony.

My Pharaoh | Ziall ✔️Where stories live. Discover now