Rozdział 13

1.9K 241 19
                                    

Przesiedziałem w swojej komnacie pół nocy wciąż zniesmaczony, ale też zły na siebie, że dałem się tak łatwo sprowokować.

Wpatrywałem się w okno siedząc ze skrzyżowanymi nogami na łóżku, gdy usłyszałem skrzypienie drzwi.

Spojrzałem przez ramię, by ujrzeć twarz Zayna oświetloną jedynie promieniami księżyca wpadającymi przez okno. Stał w progu nawet nie będąc zaskoczonym, że nie śpię. Patrzyliśmy sobie w oczy, aż obróciłem się minimalnie.

- Kim jesteś? - wyszeptałem nieodrywając wzroku od jego błyszczących brązowych tęczówek - Raz jesteś miły, dajesz mi prezenty. A potem krzyczysz na mnie lub urządzasz orgie - pokręciłem głową i przejechałem dłonią po twarzy zmęczony - Czemu? - spytałem, a kiedy spojrzałem znów na niego, moje usta mimowolnie wygięły się w podkowę, a oczy zapiekły od łez. Miałem dość, po prostu dość. Wytarłem je wierzchem dłoni, by pokręcić głową ze smutnym śmiechem - Nie ważne. Nie ważne - szepnąłem układając się na łóżku i wtulając w poduszkę - Zaczynam żałować, że nie zabiłeś mnie jak moich rodziców.

Nie usłyszałem jego kroków, poczułem jak łapie mnie mocno za przedramię i odwraca w swoją stronę. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował puszczając moją rękę, gdy ja wpatrywałem się w niego. Wyszedł bez słowa z mojej komnaty, na co wyłącznie westchnąłem obracając się na brzuch i zasypiając wtulony w poduszkę.

Kiedy się obudziłem, na moim łóżku zobaczyłem pojedynczy kwiat, biały lotos. Dobrze, że łoże było duże, byłoby mi przykro, gdybym zgniótł ten piękny i rzadki kwiat. Wpatrywałem się w białe płatki przesuwając po nich opuszkami palców.

Wyszedłem z łóżka podchodząc do miski z wodą, w której umyłem twarz. Spojrzałem przez okno by jak co rano poobserwować poddanych przez moment. Opuściłem swoją komnatę i zaskoczony zauważyłem strażnika znów przy moich drzwiach. Już od dawna Zayn nie stawiał tu nikogo.

Maszerowałem przez korytarze licząc na jakieś śniadanie mimo tego iż wstałem dość późno. Zamarłem jednak widząc na swojej drodze Liama.

- Co ty tu..?! - wysyczałem i otworzyłem szerzej oczy na widok faraona. Przystanąłem wpatrując się w niego. Zerkałem to na Liama to na Zayna. O mój Ra, on wie?! Ale przecież.. Nie ubrałby mojego ukochanego w mundur, gdyby miał go..

- To mój nowy strażnik, Liam - powiedział w końcu faraon łapiąc ze mną kontakt wzrokowy, a ja z całych sił, starałem się nie pokazać iż znam bruneta - Przydzieliłem ci służkę.

- Służkę? - uniosłem brwi zaskoczony. Radziłem sobie we wszystkim sam, nie potrzebowałem służącej. Oczywiście, kiedy moi rodzice żyli, miałem służbę, ale przyzwyczaiłem się do samodzielności.

- Tak. Nie możesz chodzić cały czas w tych samych szatach. Musisz się prezentować - mruknął, na co zacisnąłem dłonie na materiale, który miałem na sobie. Nie czułem potrzeby przebierania się, dla kogo miałem się stroić? Dla niego?

- W porządku - powiedziałem cicho, gdy wpatrywał się we mnie w oczekiwaniu.

- Zaraz wyślę ją do twojej komnaty, przygotuje ci kąpiel a potem dołączysz do mnie podczas przechadzki po ogrodach - odparł, na co znów kiwnąłem głową. Miałem inne wyjście?

My Pharaoh | Ziall ✔️जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें