piątek

279 54 18
                                    

        Wiekowy, drewniany regał zdawał się uginać pod ciężarem książek, które musiał dźwigać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

        Wiekowy, drewniany regał zdawał się uginać pod ciężarem książek, które musiał dźwigać. Większość z nich była tomikami poezji, której to Min Yoongi ani trochę nie rozumiał i nie widział sensu w wydawaniu na nią pieniędzy. Zwykle unikał jej jak ognia, a jednak teraz zaczął żałować swojej decyzji. Korzystając więc z wolnego czasu, którego nie miał jak zapełnić, wylosował książkę i otworzył ją na przypadkowej stronie. Jego oczy przebiegały powoli po tekście próbując wyciągnąć z niego jak najwięcej, co wcale nie było tak łatwym zadaniem. Nie w przypadku Min Yoongiego. Ostatnia część wiersza jednak zdawała się sięgnąć do jego serca:

Cóż ja zrobiłam, nieszczęśliwa
że bez kaloszy grzęznę w smole,
że ogień płaszczem mnie okrywa,
że hańbę nosić mam na czole,
przez wieczność, której nie ubywa?

        Co takiego zrobił Min Yoongi, że nie mógł mieć beztroskiego życia? Że za uczuciem bezpieczeństwa musiał biegać, bo samo nie chciało go odwiedzić? Że ludzie uwielbiali się na nim wyżywać i rzucać mu dodatkowe kłody pod nogi? Czym zawinił? Za co karał go los? Czy zrobił coś potwornego w poprzednim życiu?

        Nie znał na te pytania odpowiedzi. Nikt nie znał.

        — Hyung, myślałem, że nie znosisz poezji — odezwał się głos za jego plecami, a chłopak zaraz odwrócił się w jego stronę, spoglądając na przybysza wciąż lekko nieobecnym wzrokiem.

        Jeon Jeongguk stał w drzwiach swojego pokoju, ubrany w paskudny mundurek, do którego noszenia to zmuszała go szkoła, czego ten nienawidził całym sobą. Ciągłe marudzenie jednak znudziło mu się już po kilku tygodniach od jego kupna, ale Yoongi wciąż wyraźnie pamiętał ich wyśmiewanie zgniło-żółtego materiału.

        — Chciałem dać jej ostatnią szansę — wyjaśnił, odkładając książkę na miejsce.

        — I jak?

       — Nie jest tak zła jak zapamiętałem.

        Młodszy chłopak zaśmiał się na te słowa i wszedł do swojego pokoju, odkładając plecak obok łóżka, na które zaraz opadł, a Yoongi postanowił usiąść obok jego zmęczonego ciała, nie zamierzając stać obok regału, który w każdej chwili groził zawaleniu. Zresztą wszystkie meble w tamtym pokoju zdawały się być już stanowczo zbyt wysłużone. W końcu naprawdę mało osób potrafiło zrozumieć magię antyków, a Jeongguk należał do tej mniejszości. Cały jego pokój był nimi wypełniony, a na jednej ze ścian wisiały stare, czarno-białe fotografie wykonane przez jego dziadka, który przez kilka lat w ten sposób uwieczniał otaczający go świat. Antyki, poezja, muzyka klasyczna i malarstwo — z tego zdawało się składać jestestwo Jeona.

        — Czy twoje odwiedziny mają coś wspólnego z naszą ostatnią rozmową? — W głosie gospodarza dało się wyczuć dziwną nutę, na której określenie brakowało jednego słowa. On po prostu wiedział. Wiedział, co Yoongi zdecydował się zrobić i wiedział, że nie może go przed tym powstrzymać. Kilka miesięcy temu sam był w identycznej sytuacji i zrobił to, co jego hyung planował, ale nie wszystko poszło zgodnie z jego planem, więc przeżył, za co naprawdę był wdzięczny całemu światu. Nieudana próba samobójcza sprawiła, że chłopiec nagle zobaczył życie w lepszych kolorach. Zapragnął oddychać, doświadczać i po prostu być. Chciał, by jego znajomy również mógł się tak poczuć, ale nie udało mu się wprowadzić nadziei do serca Min Yoongiego. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to życie nie należało do niego i nie mógł zmusić hyunga do niczego, czego ten sam nie chciał. Starał się to szanować, choć było to potwornie trudne i nieprzyjemnie ściskało jego serce.

        — Przyszedłem się pożegnać. — Odpowiedź ta była potwierdzeniem.

        Jeon westchnął ciężko, zamykając oczy, a Yoongi postanowił położyć się obok niego. Między nimi zawisła cisza pełna krzyczących myśli, które nie znalazły swojego ujścia. Młodszy zrobił już wszystko, co był w stanie i miał tego świadomość. Nie próbował się oszukiwać. Wiedział, że już jakiekolwiek słowa odnośnie zmiany decyzji nie będę miały znaczenia.

        — Kiedy?

       — Jak już załatwię wszystkie sprawy.

        — Ile jeszcze ci ich zostało?

        — Jedna.

        Grobowa cisza ponownie ogarnęła granatowy pokój. Yoongi czekał a Jeongguk próbował oddychać. Wydawało mu się, że zrobiło się nagle okropnie duszno, jakby ktoś otworzył drzwi do samego piekła, z których buchał nieprzyjemny żar. Chłopiec nie miał jednak siły wstać i choć uchylić okno. Czuł się zrezygnowany, przytłoczony i nieszczęśliwy, ale starał się nie tonąć w negatywnych uczuciach, które próbowały rozerwać jego serce. Jeszcze nie teraz.

        — Oni wiedzą? — A przez oni miał na myśli przyjaciół Yoongiego, choć doskonale znał odpowiedź na to pytanie. Musiał jednak się odezwać, by przytrzymać się obecnej chwili.

        — Nie.

        — Kiedy ostatni raz byłeś w szkole?

        — Czy to przesłuchanie? — W normalnych okolicznościach Yoongi zaśmiałby się w tym momencie, ale nie dzisiaj. Dla niego również było to ciężkie, choć jednocześnie wciąż czuł dziwną lekkość w sobie.

        — Po prostu staram się dobrze zapamiętać twój głos, hyung.

        Następne wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Nagle młodszy chłopak znalazł się w objęciach swojego znajomego i dzielnie próbował udawać, że po jego policzkach wcale nie zaczęły lecieć mu łzy. Było to bezcelowe, ale jego determinacja była godna pochwały.

        — Przepraszam — odezwał się po dłuższej chwili Yoongi, sam nie wiedząc za co konkretnie. Może za to, że dodatkowo obciążył dzieciaka, który już miał wystarczająco pod górkę? A może za to, że podjął taką a nie inną decyzję?

        — A ja dziękuję. To twoje życie, twoje decyzje. Nie mogę cię przed tym już powstrzymać, bo wiem, że już naprawdę zdecydowałeś. Po prostu moje serce już zaczęło cię opłakiwać, hyung, choć przecież wciąż jeszcze jesteś tutaj ze mną. Jestem ci jednak wdzięczy, że mi zaufałeś i że wcześniej tyle razy mogłem na ciebie liczyć. — Słowa te były niewyraźne, ale Min Yoongi doskonale je zrozumiał.

        — A ja dziękuję, że mogłem cię poznać, dzieciaku. Spotkanie kogoś tak silnego jest zaszczytem.

        Potem już żaden z nich nic nie powiedział. Jeon trząsł się, a Yoongi go przytulał, dopóki ten nie zasnął. Dopiero wtedy starszy podniósł się z łóżka. Podszedł do zabytkowego biurka i napisał na jednej z karteczek, które na nim leżały, numer telefonu, który znał doskonale. Po chwili myślenia dopisał: "Zajmijcie się sobą nawzajem" i wyszedł, wiedząc, że zostawia Kooka i Tae w dobrych rękach.

Goodbye [Yoongi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz