wtorek

383 63 26
                                    

        Kim Taehyung słodko spał, gdy Min Yoongi wprosił się do jego sypialni, by bez żadnego ostrzeżenia zrzucić go wraz z kołdrą z łóżka

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.


        Kim Taehyung słodko spał, gdy Min Yoongi wprosił się do jego sypialni, by bez żadnego ostrzeżenia zrzucić go wraz z kołdrą z łóżka. Powietrze momentalnie wypełniły głośne jęki początkowo wyrażające ból, a następnie protest, gdy tym pierwszym nie udało się powstrzymać intruza przed rozsunięciem grubych zasłon i wpuszczeniem oślepiającej lawiny światła do małego pokoju na poddaszu. Wcześniej pomieszczenie to służyło jedynie za składzik, ale gdy piątka dzieci państwa Kim zaczęła dorastać i każdy zażyczył sobie własnych czterech ścian — musieli sobie jakoś poradzić. A wyszło im to dobrze, nawet bardzo dobrze, bo mała przestrzeń z niebieskimi ścianami prezentowała się — przynajmniej zdaniem Yoongiego i właściciela tego małego królestwa — bardzo przytulnie. Było to jedno z tych miejsc, w których człowiek czuł się na swoim miejscu.

        Yoongi nawet nie potrafił zliczyć, ile spędził tu godzin, grając w głupie planszówki z młodszym bratem swojego przyjaciela. Każde jednak z tych posiedzeń zostawiły odrobinę ciepła w jego — i tak zbyt zmarzniętym — sercu. Zwłaszcza te, gdy zostawał z młodszym na noc, udając, że nie do końca jest to to, na co miał w tamtym momencie ochotę. Zdawało się wtedy to być dla niego ogromnym poświęceniem w imię przyjaźni, ale on po prostu wolał umierać z gorąca, przez przyciskające się do niego ciało niż umierać ze strachu, przez dźwięki kolejnej potwornej awantury, która miała miejsce w jego domu. Choć wcale tamtego miejsca domem nie powinien nazywać.

        — Ubieraj się — rozkazał starszy, patrząc z politowaniem na próby Tae schowania się pod kołdrą, by ocalić oczy od światła dnia. — Za pół godziny musimy być u fryzjera.

        Słowa te jednak sprawiły, że zaprzestał swoich działań.

        — Fryzjera? — zapytał niewyraźnie, a po krótkiej chwili jego jasna czupryna odważyła się wychylić spod miękkiego materiału. Ciemne oczy natychmiast odnalazły sylwetkę starszego, która była dla niego jedynie ciemnym konturem na tle jasnego nieba za oknem. Mimo tego przyglądał się jej uważnie, jakby miał przed sobą zupełnie nowy gatunek ptaka — a trzeba tutaj wspomnieć, że zwierzętom tym nie ufał za grosz po  i n c y d e n c i e  nad morzem, gdy mewa chciała go zjeść, tylko dlatego że nie chciał podzielić się kanapką, a następnego dnia inna postanowiła zabrudzić jego ubranie w niezbyt przyjemny sposób.

        — Czas zmienić kolor moich włosów.

        I to wystarczyło, by Taehyung zrzucił z siebie okrycie i natychmiast usiadł, a jego twarz wyrażała stanowczo zbyt wiele uczuć — od szoku po szczęście — by dało się jednoznacznie określić, co dokładnie działo się w jego głowie. Mieszanka ta malowała się w oczach Yoongiego co najmniej dziwacznie, ale przez te lata zdążył już się do tego widoku przyzwyczaić.

        — Naprawdę? — zapytał, a po jego tonie starszy poznał, że Kim jeszcze nie zdecydował, czy aby na pewno powinien mu wierzyć.

        — Czy myślisz, że jestem kimś, kto żartuje z czegoś takiego? — W jego głosie zabrzmiało coś na kształt kpiny, ale było to zbyt częste u niego zjawisko, by ktokolwiek jeszcze się tym przejmował. A już na pewno nie najmłodsze z dzieci państwa Kim.

        — Ale przecież mówiłeś, że dopiero po twoim trupie rozważysz farbowanie!

        — Zmieniłem zdanie. Jednak przed moim trupem.

        A w słowach tych zabrzmiało coś złowróżebnego — może było to winą tego, że w głowie Yoongi widział swoje nowe, czerwone włosy na tle białego wnętrza czarnej trumny — ale nie w uszach młodszego. Nie zamierzał on o nic dopytywać. Ba, on nie zamierzał nawet nic na ten temat myśleć, bo był w tym momencie zbyt szczęśliwy, a uczucie to zawładnęło całym jego umysłem, sprawiając, że chłopiec na wszystko inne stał się ślepy. Nawet na pustkę w oczach przyjaciela, która nie znikała, nawet gdy ten się śmiał. A robił to dużo częściej niż kiedykolwiek, choć tego Tae również nie zauważył. Yoongi natomiast nie miał mu tego za złe. Wręcz przeciwnie — cieszył się, że ostatni raz może widzieć jego uśmiech i ostatni raz może być jego powodem. Poranione serce nawet delikatnie zabolało go na tę myśl, ale podjął już decyzję i nikt nie mógł go od tego odwieść.

        A gdy włosy Yoongiego świeciły już po oczach wściekłą czerwienią, Tae powiedział:

        — Wyglądasz oszałamiająco, hyung. O-sza-ła-mia-ją-co!

        Ale starszy postanowił milczeć. Uśmiechał się tylko delikatnie z pustym wzrokiem utkwionym w nieokreślonym punkcie przed sobą. Wzrokiem człowieka, który był cholernie zmęczony, ale wkrótce czekał go upragniony odpoczynek, który jako jedyny jeszcze — na ironię — podtrzymywał go przy życiu.

        — Dziękuję Tae Tae — odezwał się dopiero po dłuższej chwili, gdy młodszy zupełnie już zapomniał, co mówił jakieś tysiąc słów temu. Zresztą... Przecież nie dziękował mu tylko za komplement.

        — Za co?

        — Za twój uśmiech, twoje żarty, twoje upierdliwe, choć odrobinę miłe, narzucanie się i wiele więcej. Jesteś dobrym dzieciakiem.

        Każdy powinien zobaczyć w tych słowach coś niepokojącego. W końcu wielu mogło je wypowiedzieć, ale nie Min Yoongi. On nie był na tyle sentymentalny. . A jednak słowa te padły właśnie z jego ust. Zrobił to. Zrobił to, bo chciał choć raz w życiu być szczery ze swoimi uczuciami. Choć przez jeden tydzień. A Taehyung zasługiwał, by wiedzieć, że nie był w jego oczach jedynie problemem.

        — Jesteś taki kochany, hyung — pisnął młodszy, nie widząc nic. Złote klapki zasłaniały jego oczy, a Yoongi mu na to pozwalał, bo tak było lepiej. A radość Tae była pięknym widokiem. Widokiem, którego nie zniszczyło nawet "żegnaj", będące ich pożegnaniem już na zawsze.

Goodbye [Yoongi]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora