Trzydzieści sześć (pt. II)

2.9K 113 35
                                    


Ten poniedziałek był do dupy. Nie mogłam się na niczym skupić. Ani na nauce, ani na rozmowach z ludźmi z uczelni...

Potem w trakcie drogi do domu, pomyliłam stacje metra i zajechałam w zupełnie inny kierunek niż powinnam.

Potknęłam się o krawężnik pod blokiem i wycięłam takiego araba, że mało zębów nie wybiłam.

A to wszystko przez jedną wiadomość. Przez wiadomość, którą wysłał Calum Hood we własnej osobie.

Zaczęłam wspominać początki tego jak się poznaliśmy, cały epizod naszej znajomości. To jak burzliwą relację mieliśmy, ale też pełną pasji i gorących uczuć, którym się darzyliśmy.

Calum bezsprzecznie zawrócił mi w głowie jak nikt.

Często zastanawiałam się co by było, gdyby jednak udało nam się stworzyć związek?

Czy bylibyśmy do tej pory razem, czy nie?

Dobrze wiemy, że te dwa lata wcześniej Cal był niedojrzałym dzieckiem, który martwił się jedynie o swoje potrzeby.

Byłam ciekawa czy się zmienił, czy wydoroślał, czy znalazł sobie kogoś?

Doszłam do wniosku, że może nie zaszkodzi przez jakiś czas utrzymywać kontakt.

Christian, a zresztą, nikt nie musi o tym wiedzieć. Oprócz nas.

Oczywiście miałam pewne obiekcje co do naszego układu. Bałam się, że może to źle wpłynąć na relacje z moim narzeczonym i za wszelką cenę chciałam tego uniknąć.

Jeśli będę wystarczająco ostrożna to wszystko powinno się udać.

Do domu wróciłam pierwsza.

Byłam trochę głodna, więc postanowiłam przygotować coś do jedzenia.

Cal: Chcę wiedzieć jakim cudem mieszkasz na końcu świata?

Uśmiechnęłam się do wyświetlacza, krojąc pomidora.

Wytarłam dłonie w szmatkę i sięgnęłam po komórkę.

Ja: Dostałam się tutaj do college'u w związku z tym musiałam się przeprowadzić

Cal: Nie mówiłaś nigdy, że chciałaś studiować w Nowym Jorku

Ja: Christian tu mieszka, pomyślałam, że to dobra okazja, żeby przy okazji poszerzyć horyzonty

Cal: Twój narzeczony! Opowiedz mi o nim

Ja: Dobrze wiem, że nie chcesz nic o nim wiedzieć

Cal: Chcę być też twoim przyjacielem, od czegoś musimy zacząć

Ja: Cóż...

Ja: Christian jest radcą prawnym w kancelarii swojego taty, poznaliśmy się w Australii, jest niesamowity...

Cal: A kiedyś bałaś się, że się nigdy nie zakochasz

Potem poznałam ciebie, deklu.

Ja: A to ci niespodzianka!

Ja: Jak wygląda twoje życie miłosne?

Ja: Albo muzyczne? Cokolwiek!

Cal: Jesteśmy w trakcie nagrywania kawałków w LA, aktualnie rozkoszuję się życiem singla

Cal: Podoba mi się

Ja: Wow, gratuluje!

Ja: Chcesz powiedzieć, że się zmieniłeś?

Cal: Na lepsze, oczywiście!

Cal: No ale wiesz

Cal: Już straciłaś swoją szansę, pff

Cal: Ashton bardzo dobrze cię zastępuje

Ja: Co

Ja: Nikt mnie nie może zastąpić

Ja: Jestem jedyna i niepowtarzalna

Cal: Skromna Parson

Ja: Aż tak się nie zmieniłam

Ja: Muszę lecieć, Christian właśnie wrócił

Cal: Dobranoc, Rine

Ja: Dzień dobry, Cal

Odłożyłam telefon dokładnie w momencie, kiedy Christian przekroczył próg kuchni.

Odłożył teczkę na wyspie, rozluźnił krawat, który od poniedziałku do piątku zdobił jego szyję.

Podszedł do mnie od tyłu i oplótł dłonie wokół talii. Poczułam delikatny pocałunek na szyi.

Gęsia skórka przebiegła przez moje ciało. Uśmiechnęłam się pod nosem.

Lubiłam to uczucie, lubiłam to co Christian wyprawiał ze mną za drzwiami sypialni.

- Nie jesteś głodny? – wymruczałam, zamykając oczy i poddając się kolejnym pieszczotom.

- To może zaczekać – wyszeptał mi do ucha.

Ujął moją dłoń i bez słowa poprowadził mnie w stronę naszego pokoju.

__________________________________


Hej wszystkim,

postanowiłam, że zwolnię trochę z dodawaniem rozdziałów. Zaczekam na Wasze reakcje i takie tam.

Dobranoc

kocham

We Met On IG |C.H|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz