#6

64 1 0
                                    

-Hej.-Uśmiechnęłam się wchodząc do knajpki z Maxem i moimi braćmi.
-Czyż to nie moje ulubione sportowe rodzeństwo?-Zapytał ochoczo Sjostrand w stronę moich braci. - Coś czuję, że już pierwszego dnia będzie bal.
-No niestety. Ja jutro gram z pewnym panem przy tym stole i nie pije.
-Ale ty to już Kamil odpadłeś to musisz się napić.-Nie poddawał się.
-A bardzo chętnie, bo nie powiem kto z tego towarzystwa mnie wyeliminował.-Spojrzał na Maxa, a ten się tylko głupio uśmiechnął.
-Właśnie, właśnie. Dopóki alkohol Was  zupełnie nie zniewolił Mikki,Johan poznajcie Maxa, Max poznaj moich durnych, ale wspaniałych przyjaciół.- Uśmiechnęłam się, a oni podali sobie dłonie i zaczęły się  rozmowy i zamawianie jedzenia, a dla niektórych jeszcze drinków.
-Też bym się napił- Powiedział w moją stronę Hansen, gdy Kamil i Johan byli już nieźle pijani i Szwed podrywał blondynkę, która siedziała przy sąsiednim stoliku.
-Jutro masz mecz Hansen. O medal. Z moim bratem. Nieee?- Stwierdziłam.
-No wiem, wiem. Lubię Cię denerwować.
-Przez te wszystkie lata zauważyłam.
-To powiedz Max gdzie będziesz grać w tym sezonie?
-W Modenie, we Włoszech.
-Trochę daleko od Paryża, ale pewnie wszystko da się pogodzić. W każdym razie moje błogosławieństwo macie, bo wydajesz się fajny. Alex zasługuje na kogoś lepszego po pulpeciku.- Zaśmiał się.
-Pulpecik to Twój kolega.- Powiedziałam zniesmaczona.
-Ale jako chłopak się nie spisywał. Zresztą pokładamy w Tobie sporo nadziei z Sjostrandem Max.
-We mnie? - Zaśmiał się?.
-Tak. Jesteś jej jedyną nadzieją, a co za tym idzie naszą, że nie zostanie starą panną i nie będzie nam jęczeć nad uchem. -Stwierdził Sjostrand.
-Ty się o siebie martw.
-No nwm. Ja nie mam takich ciekawych historii jak ty.-Powiedział Mikkel.
-Przestań...-Zawarczałam.
-No dobra zostawię to na następny raz, ale na pewno się o tym dowiesz.- Powiedział i upił łyk Coca-Coli..
Reszta wieczoru minęła bez żadnych dziwnych akcji.  Około 22 ja, Max, Mikkel i Bartek stwierdziliśmy, że na nas pora i rozeszliśmy się w swoje strony. Zostawiając mojego brata i Szweda, którzy postanowili jeszcze trochę popić.  Szłam sama z Maxem gdy ten zaczął:
-Wiesz może zabrzmię śmiesznie, ale byłam dziś lekko zazdrosny o Twoich przyjaciół.
-Zazdrosny?- Zaśmiałam się. -Jak to?
-Oni są tacy szaleni i wyluzowani.
-Ty też taki jesteś.-Uśmiechnęłam się.
- Łączy Cię z nimi jakaś taka dziwna więź.
-To przyjaźń, naprawdę tylko prawdziwa przyjaźń.
-Wiem, ale to nie zmienia faktu, że gdy jesteś w ich towarzystwie to czuję się na straconej pozycji.
-Nawet nie wiesz jak się mylisz.-Powiedziałam, gdy byliśmy przed apartamentowcem polski. - Dzięki Ci za ten wieczór.  Czuję, że twoja mama przy chłopakach to pikuś. -Powiedziałam i wspięłam się na palce, żeby dać mu szybkiego całusa w usta.
-Zastanowię się czy nie być zazdrosnym częściej.
-Idź już, bo jutro masz mecz, a ja muszę iść na odnowę.
-Śpij dobrze do jutra.- Cmoknął mnie jeszcze raz w usta, a ja się odwróciłam i weszłam do budynku.
Od rana mieliśmy lekki rozruch i trochę zajęć z piłką, później każda miała czas z fizjoterapeutą, a następnie odbyła się analiza video. Od 17 30 mieliśmy chwilę wolnego, więc razem z Sjostrandem na mecz Maxa. Głównie przegadaliśmy go, plotkując o Hansenie i innych zawodnikach. Nim się obejrzeliśmy zespół Maxa przegrał 3:1 i będzie walczyć o 3 miejsce.
-Idź go pocieszyć, to rola dziewczyny.
-Nie jestem jego dziewczyną.
-No idź do tego chłopaka.- Powiedział, a ja zaczęłam przepychać się do barierek. Widziałam tylko Maxa, który siedział z innymi chłopakami na parkiecie i chował twarz w dłoniach. Doskonale wiedziałam co czuje. Kilka minut później podniósł się z boiska i ruszył w kierunku szatni. Nawet nie szukał mnie wzrokiem, ale się nie dziwie. Dopiero później zobaczyłam jak przytula się do swojej mamy, wymieniają pojedyncze słowa, a on idzie do szatni . Postanowiłam na niego poczekać; chociaż zaraz zaczynał się mecz Polski z Danią w piłkę ręczną o wejście do finału. Sjostrand już poszedł, a ja dalej czekałam. W końcu z hali zaczęli wyjawiać się pojedynczy zawodnicy, a wśród nich Max.
-Hej. Nie musiałaś czekać.
-Wiem, ale wiem jak Ci przykro i chciałam.
-Muszę pobyć sam. Nie lubię przegrywać. Odezwę się jutro. Idź na mecz chłopaków.
-Na serio?
-Serio. Dzięki, że tu czekałaś.-Przytulił mnie, a potem wsiadł do autobusu, a ja ruszyłam szybko na halę od piłki ręcznej. Okazało się, że pominęłam całą pierwszą połowę i ledwo zdążyłam na drugą. Chciałam żeby wygrała Polska, ale Hansenowi też życzyłam dobrze. Nigdy nawet podczas moich meczów o zloty medal na igrzyskach nie denerwowałam się tak jak w roli kibica. 
Niestety po wyrównanym meczu górą była jednak Dania. Gdy szłam pocieszac Bartka, ktory siedział na parkiecie i mial twarz ukryta w dloniach tak jak dzis Max. Hansen porwał mnie w objęcia i uniósł nad ziemie.
-Boze Alex. Gramy w finale. Zarówno ja i ty. To jak sen. Nawet nie wiesz jak sie cieszę. -Szeptal mi do ucha dalej obejmujac.
-Tez sie cieszę z Twojego szczescia i jestem z Ciebie dumna.-Powiedzialam.- Jutro będziemy w duńskich gazetach jako para, więc mnie puść. Do brata muszę iść.
-Przyjdę jutro na Twój mecz.-Powiedział i pocałował mnie delikatnie w policzek, a ja poszłam do Bartka.
-Nie martw się.  Kobiety wolą brąz.
-Ja już przecież mam kobietę.-Mruknął.
-To co zrobiliście to i tak wielkie osiągnięcie.
-Wiem, ale i tak boli. Muszę to przetrawić. W samotności z chłopakami.- Powiedział co znaczyło, że obecnie gdzieś ma moją pomoc.
-Skoro tak stawiasz sprawę to spływam. Jak coś to pisz.- Powiedziałam i poszłam w stronę Sjostranda który stał z Kamilem, Hansenem i jego rodzicami.
- Jak zwykle nie chciał pomocy, a ty się pchasz.
-Taki mój urok.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się do rodziców Mikkela. 
-Jezu jak ja się cieszę.
-Nie odpływaj.-Powiedziała jego mama.
-Dopiero w niedziele grasz o złoto.
-Wy mi nie dacie odpłynąć. Jesteście takimi samymi zołzami.- Stwierdził i nas objął. -To co jakaś kolacyjka? 
-Ja odpadam. Wracam do hotelu. Jutro gramy finał.
-Trudno.-Powiedział.
-Wypiję za Twoje zdrowie.-Stwierdził Sjostrand.
-Jesteś naczelnym pijakiem Szwecji. -Zaśmiałam się.


Nie lubię nie spać, ale dzięki temu przynajmniej coś tam naskrobie.

Missing PieWhere stories live. Discover now