Prolog

246 11 9
                                    

Paryż, 2012

Klimatyczna knajpka w centrum Paryża, gdzie zawsze można napić się wina z Montpellier lub nieco mniej francuskiego piwa, w doborowym towarzystwie. Przy moim stoliku znajduję się okno przez, które widać wieżę Eiffla. Odkąd mieszkam we Francji to mój ulubiony bar. Szafa grająca stare przeboje po cichu oraz niemal całe wnętrze w drewnie stworzyły niepowtarzalny klimat. Idealne miejsce na odpoczynek po ciężkim tygodniu pracy.
- Spójrz na dziewiątą. - Powiedział Hansen, a ja uniosłam głowę i zobaczyłam piękną brunetkę.
- Gustuję jeszcze w mężczyznach, Mikki.
- Ostatnio trudno w to uwierzyć. Zresztą do tego wrócimy później. Myślisz, że mam u niej jakieś możliwości ?
- Chodzi Ci o możliwości na szybkie rozwinięcie znajomości w stronę łóżka, a potem jej szybkiego zakończenia?
-Mniej więcej. Nie pogniewasz się jak...
-Spływaj Hansen, mną się nie przejmuj. Dopiję wino i wracam do siebie. - Nie pozwoliłam mu dokończyć, bo wiedziałam, o co chcę zapytać.
Prawie zawsze tak kończyły się nasze wyjścia.
-Jak będziesz starsza to zrozumiesz.- Rzucił jeszcze i już nie było go przy stoliku.
-Mam nadzieję, że jednak nie zrozumiem. - Mruknęłam sama do siebie.
Piłam sobie tak spokojnie i już szukałam kluczy od mieszkania w torebce, bo stwierdziłam, że w domu mogę wypić sobie moje ulubione wino przy jakiejś głupiej komedii z Raoulem Bova nie siląc się na żadne podstawy savoir-vivre i pijąc alkohol z gwintu na kanapie. W końcu jutro mam dzień regeneracji po meczu.
-Hej wybierasz się gdzieś? - Zapytała jakaś postać stojąca nade mną.
Zobaczyłam wysokiego blondyna z ładnym uśmiechem i już wiedziałam, że moje plany szybkiego pójścia do domu są nieaktualne.
-Jeśli gdzieś idziesz to jest mi przykro, bo chciałem się do Ciebie przysiąść. - Kontynuował.
-Nie nigdzie się nie wybieram. Szukałam telefonu. - Skłamałam.
-Masz go tutaj.- Wskazał na stolik siadając na krzesełku naprzeciw mnie.
-O tak... Rzeczywiście. - Zawstydziłam się i opuściłam głowę, a on tylko zaczął się śmiać.
-Jesteś słodka, jak Ci na imię i czemu siedzisz tu sama?
-Jestem Alex i właściwie to przyszłam tu z przyjacielem, który zajmuje się poznawaniem tej ślicznej brunetki na dziewiątej.-Powiedziałam, a on się tylko uśmiechnął i odwrócił na moment głowę w jej stronę.
-Rzeczywiście śliczna.
-Hansen zawsze miał gust.-Stwierdziłam.
-Cóż ja wolę blondynki takie jak ta na mojej dwunastej. - Przez chwilę odwracałam głowę, żeby zobaczyć ową blondynkę, ale później uświadomiłam sobie, że chodzi o mnie.
-Sprytnie. Chyba musisz mieć duże doświadczenie we flirtowaniu. Ja Ci powiedziałam swoje imię, a ty mi swojego nie.
-Bo były ciekawsze rzeczy niż moje imię. Max jestem.
- To, co robisz w Paryżu?
-Jestem tu zawodowo na kilka dni. Jutro wyjeżdżam.
- Gdzieś pracujesz?
-W Moskwie. - Odpowiedział upijając łyk swojego wina.
-Nie wyglądasz na Rosjanina.
-Bo jestem z USA. - Zaśmiał się. - Dość o mnie, a ty jesteś rodowitą Paryżanką?
-Nie całkiem. Mój tata jest w połowie Francuzem. Moja babcia tu nadal mieszka, a ja dostałam ofertę pracy i postanowiłam wrócić na jakiś czas.
- W połowie Francuzem? A w połowie kim? - Zaśmiał się.
-Moje drzewo genealogiczne od strony mamy i taty jest dość zawiłe. Zanudziłoby Cię to na śmierć.
- Dobra. Skoro tak mówisz. Pewnie to musiała być jakaś cholernie romantyczna historia, że są razem.
-Czy ja wiem? Poznali się w pracy, chociaż moim zdaniem to normalnym ludziom nigdy nie wyszedłby taki związek, ale oni są szaleni i nadal w sobie zakochani. Nie wynikaj, co znaczy, że są szaleni.
-Podejrzewam, że to musi być coś bardzo złożonego. - Uśmiecha się do mnie i dopijamy swoje wino.
-Chyba będę się zbierać. Miałam ciężki tydzień.
-Jasne. Mogę Cię odprowadzić?
-Tak. - Powiedziałam owijając wielki szal wokół swojej szyi, a on zakładał w tej chwili kurtkę.
Spacerowaliśmy powoli do mojego domu, gadając o wszystkim jakbyśmy znali się sto lat, co nie było prawdopodobne do mnie. Zwłaszcza w kontaktach z mężczyznami po tym wszystkim.
-Czy do Twojego mieszkania naprawdę idzie się koło wieży Eiffla czy chciałaś zrobić nam tylko romantyczny klimat?
-Romantyzm to doprawy nie moja rzecz, a sama wieża Eiffla po latach spędzonych w Paryżu już w ogóle mnie nie rusza.
-Spotykamy się jeszcze kiedyś?
-Biorąc pod uwagę, że mieszkasz w Rosji, a ja w Paryżu i jutro wyjeżdżasz to prawdopodobnie nie.
-Wyczuwam realistkę. A dostanę chociaż Twój numer lub skype? Cokolwiek?
-Po co? - Zapytałam, bo chciałam nawet go u siebie przenocować, ale nie mogłam.
-Myślałem, że miło sie nam dziś rozmawiało i chciałabyś to kontynuować.
-Masz rację chciałabym i w tym problem.
-Coraz bardziej się gubię. - Zauważył i chciał się uśmiechnąć.
-Bardzo przypominasz mi moich przyjaciół, tylko masz więcej rozumu i nie rzucasz się na wszystko co ma cycki, bo ja tu jeszcze jestem w stanie nienaruszonym, ale może to akurat kwestia tego, że są małe. W każdym razie masz to co sprawia, że mogłabym się z Tobą zaprzyjaźnić, a potem zakochać tylko problem w tym, że ja już mam przyjaciół i obecnie nie mogę sie w nikim zakochać, więc lepiej zostawić wszystko w rękach świata.
-Świat nie działa zbyt dobrze w kontaktach damsko-męskich.
-Widzę pesymista.
-Generalnie optymista, ale nie wierzę, że spotkam kogoś takiego jak ty ponownie.
-Dajmy się zaskoczyć i tak będzie jak ma być.
-Wierzę, że ludzie mogą kierować swoim życiem i decyzjami.
-Nawet jakbym dała Ci numer to teraz by się nam nie udało, bo jestem cholernie zepsuta i sama muszę to naprawić, a nie chcę Cię kojarzyć z tym fajnym kolesiem, którego skrzywdziłam w pseudo związku. Wolę kojarzyć Cię z super facetem, który uświetnił mi smętny wieczór w Paryżu, ale niech będzie jeśli się spotkamy dam Ci swój numer telefonu, adres i wszystkie dane jakie będziesz chciał.
-Teraz też mnie krzywdzisz.
-Nie tak jakbym mogła.-Powiedziałam i wtuliłam się w niego. - Było świetnie dziękuję i do zobaczenia.- Pocałowałam go szybko w usta, a on przez stał jeszcze w tym samym miejscu, gdy ja szłam dalej sama, w stronę mieszkania.
To była dziwna noc, ale wiedziałam, że podjęłam słuszną decyzję i zakończyłam to na jednym wieczorze.
W domu otworzyłam sobie jeszcze wino i spędziłam ten wieczór jak zamierzałam od początku na kanapie z kocem, winem pitym prosto z butelki i Raoulem w roli amanta. Dawno nie miałam takiej zabawnej nocy. Choć przez chwilę oglądając komedię miałam wrażenie, że gdybym nie odprawiła z kwitkiem Maxa to nasza historia mogłaby potoczyć się jak z jakiejś komedii romantycznej, ale sama wyśmiałam swoje myśli, które były spowodowane nadmiarem alkoholu.

Missing PieWhere stories live. Discover now