64.

10.4K 635 119
                                    

***

- No kurwaaaa. - wyjękuję wracając do pomieszczenia i omijając bruneta, ze złością rzucam się na swoje łóżko.

- Przegiełaś. - stwierdza mój przyjaciel w momencie kiedy ja próbuję się szczelnie okryć kocem, aby po przemowie Dylan'a móc pogrążyć się w śnie i na chwilę zapomnieć o Styles'ie i jego dziecinnym zachowaniu.

- Wcale nie. Nie powinno się bezpodstawnie bić ludzi. - oznajmiam będąc usilnie przekonaną, że w tym wszystkim nie ma mojej winy. Nie byłam świadoma tego co robię, nie mogłam tego kontrolować.

- Okłamywać też nie. - stwierdza chłopak, a wówczas jego ręka wędruję do tatuażu na moim karku, ale natychmiast ją odpycham. - Poza tym...Bezpodstawnie? - pyta rozbawiony co wcale nie wywołuje uśmiechu na mojej twarzy. - Bałaś najebana, a on ci jeszcze dał jakieś zioła nieznanego pochodzenia! Gdyby nie Harry istnieje możliwość, że byłabyś zgwałcona bądź martwa! - wrzeszczy brunet chcąc dać mi do zrozumienia, że jego zdaniem mój chłopak tak naprawdę nie zrobił nic złego, a wręcz postąpił słusznie.

- Nie przesadzaj. Nic mi nie zrobił. - oznajmiam wywracając oczami na słowa przyjaciela. Przecież to była duża impreza i gdyby ten facet próbował zrobić mi coś złego, niewłaściwego to napewno ktoś zwróciłby na to uwagę bez użycia przemocy.

- Nie zrobił, bo Harry się zjawił. - stwierdza z oburzeniem, nieustannie broniąc jak lew mojego chłopaka jakby był conajmniej jego pośrednikiem.

- Mógł mnie poprostu zabrać, a nie zaczynać go napierdalać. - mówię zdając sobie sprawę, że właśnie takie zachowanie byłoby w tej sytuacji najodpowiedniejsze i napewno najdojrzalsze. Harry natomiast zachował się jak szczeniak.

- Pomyśl co ty zrobiłabyś na jego miejscu. Ten gość podał ci truciznę, od której on był uzależniony, ona go niszczyła. Miał prawo być zły. - broni go w dalszym ciągu na co wzdycham w zrezygnowaniu. Jest w jego słowach trochę prawdy, a ja może byłam za bardzo surowa względem bruneta. Tak czy inaczej działał w mojej obronie, ale naprawdę mógł to załatwić inaczej.

- Ostatnio jest jakiś dziwny. - żalę się Dylan'owi ciężko wzdychając i kładąc głowę na jego ramieniu - Myślisz, że on dalej coś bierze? - pytam niemalże szeptem, ponieważ źle się czuję z tym, że podejrzewam Harry'ego o takie coś.

- Co?! Nie! Napewno nie. Dlaczego tak uważasz? - pyta ze zdziwiniem będąc w niemałym szoku słysząc o moich obawach.

- Po prostu się martwię. Naprawdę mi na nim zależy. - wyznaję patrząc w sufit tak jakbym szukała tam sensu swojego życia, a raczej związku.

- Ufasz mu? - pyta brunet, ale spotyka się z głuchą ciszą. - Sky? Pytałem czy mu ufasz. - ponawia pytanie, a ja tym razem postanawiam spojrzeć w jego kierunku i odpowiedzieć.

- Ufam. - stwierdzam po krótkiej wewnętrznej walce. Wydaje mi się, że mimo wszystko jest to prawdą.

- Więc idź do niego i go kurwa przeproś. - poleca mi przyjaciel pomagając mi wstać i wręczając mi do ręki kurtkę.

- Tak zrobię. - oznajmiam i natychmiast rozpoczynam poszukiwania.

***

Kiedy zauważam, że samochód bruneta w dalszym ciągu znajduję się pod akademikiem moja intuicja podpowiada mi, aby skierować się na dach sąsiedniego budynku.

Nie pomyliłam się, ponieważ gdy tylko pokonałam długie, metalowe schody zauważyłam na ławcę burzę loków. Wziełam głęboki oddech i skierowałam się w jego kierunku.

- To moje miejsce. - oznajmiam z delikatnym uśmiechem chcąc jakoś rozładować te panujące między nami napięcie. Jedyną reakcją chłopaka na moje słowa było wypuszczenie dymu tytoniowego z ust, nie uraczył mnie nawet spojrzeniem. - Przepraszam okej? Przepraszam za to co powiedziałam. Wcale tak nie myślę. Po prostu byłam wściekła i skończyły mi się argumenty. - wyznaję siadając obok niego.

Rebel 2 || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz