III.

11.9K 276 92
                                    

   Oczami Vanessy:

Obudził mnie budzik, dokładnie o 5:45. Szybko wstałam i popędziłam do łazienki wziąć poranny prysznic i przy okazji zgarnąć ubrania. Po 40 minutach wyszłam gotowa...

 Po 40 minutach wyszłam gotowa

Oups ! Cette image n'est pas conforme à nos directives de contenu. Afin de continuer la publication, veuillez la retirer ou télécharger une autre image.

Spojrzałam na zegarek, wskazywał 6:25

Oups ! Cette image n'est pas conforme à nos directives de contenu. Afin de continuer la publication, veuillez la retirer ou télécharger une autre image.

Spojrzałam na zegarek, wskazywał 6:25. Zeszłam na dół z torbą do kuchni gdzie już urzędował mój brat. Na powitanie dostał buziaka w policzek. Usiadłam na swoim miejscu i czekałam na śniadanie.

Ja: O, której wychodzimy?- zapytałam siedząc i czekając

Alex: O 7:10. Długo się jedzie do niej. Ale spokojnie, zdążymy. Rodzice dzwonili?- odwrócił się na chwilę w moją stronę. Wtedy do jadalni weszli chłopaki i usiedli na miejsca.

Ja: Nie, są zajęci pracą. Ile jeszcze mam czekać na głupie śniadanie?-  zachichotał sobie. Eh, spóźnimy się jeśli tak dalej pójdzie.

Jack: O czym rozmawiacie?- zapytał mnie patrząc prosto w oczy

Ja: Czy rodzice dzwonili do mnie lub niego. I o której wychodzimy.

Jack: Aaa, rozumiem. Co na śniadanie?

Alex: Kanapki z serem i pomidorem.- zmroziłam go wzrokiem

Ja: To ty od 10 minut robisz durne kanapki? Czy ciebie pogrzało!!!- chłopaki zaczęli chichotać. Spojrzałam na zegarek i się przeraziłam.- Chłopaki, mamy wychodzić 7:10, prawda.- kiwnęli głowami twierdząco.- A jest 7:20.- zrobili się bladzi. Jack złapał mnie za rękę i wybiegliśmy z domu do samochodu. Siedziałam z Alex'em i Brianem, reszta chyba innym. Ruszyliśmy z piskiem opon.- Czemu się śpieszymy?

Alex: Spóźnimy się, a dzisiaj pierwszą lekcję mamy razem. Z nauczycielką od matmy. Ona nas udusi.

Ja: Po prostu bomba. Słyszałam o niej od ciebie. Niezbyt miła babka z tego co mi mówiłeś.

Jack: To istna czarownica.- po 20 minutach byliśmy pod szkołą. Zdążyliśmy. Lekcje zaczynają się za 10 minut, muszę iść do sekretariatu po klucz do szafki i plan lekcji. Kiedy wysiedliśmy z auta, wszyscy uczniowie (dosłownie) patrzyli się na nas i szeptali "kim jestem?".- Chodź młoda, pokażę ci gdzie jest sekretariat.- złapał mnie za ramię i ciągnął przez cały korytarz co nie uszło uwadze innym. Po chwili byliśmy w środku. Przywitała nas miła sekretarka ok.50 lat.

Sekretarka: Oh, to ty jesteś Vanessa Jones. Miło mi ciebie poznać. Proszę tutaj masz kluczyk do szafki i plan lekcji. Zamiast informatyki, masz matematykę z klasą tego pana obok ciebie.- mówiła o Jack'u.

Ja: Bardzo pani dziękuję. Do widzenia.- wyszliśmy z sekretariatu i dopadł nas mój brat i jego gang.- Mało przez ciebie się nie spóźniłam pierwszego dnia idioto.

Alex: Oj, no siostra nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi.

Ja: Zaraz będziesz miał zmasakrowaną twarz i kto tu będzie mówił o urodzie.- przerwało nam chrząkanie

Brian: Nie wiem o czym rozmawialiście ale musimy iść. Za minutę dzwonek, a sala od matmy jest na końcu korytarza.- poszliśmy do klasy i spóźniliśmy się. Jak ja ciebie kocham braciszku.(wyczujcie ten sarkazm). Weszliśmy do sali. Babka od matmy normalnie czarownica.

Nauczycielka: Oh, zapewne panna Vanessa. Pierwszy dzień w szkole i spóźniona. Widać że upodabniasz do brata i jego zgrai. Siadać już.- już jej nie lubię. Usiadłam obok blondynki o zielonych oczach.

Blondynka: Hej jestem Mia Anders. Miło mi poznać.

Ja: Hej, jestem Vanessa Jones. Ale mów mi Ness.

Mia: Czemu przyszłaś z nimi? To jest elita w szkole.

Ja: Jeden z nich, dokładniej Alex to mój starszy brat.- powiedziałam. Była w szoku

Mia: Ty, siostrą Alexa Jonsa!!! Będziesz mega popularna.

Ja: Nie zależy mi na tym.- wtedy coś uderzyło w ławkę. To drewniana linijka czarownicy.

Czarownica: Pierwszy dzień i już nie słucha. Zbyt podobna do Alexa.

Ja: Niech pani mnie upodabnia do niego. My się różnimy.

Alex: Dokładnie stara, głupia, pomarszczona jędzo. Ale mimo tego to moja siostrzyczka.- powiedział i oboje wybuchliśmy śmiechem

Ja: Zgadzam się z tym pierwszym braciszku.- powiedziałam przez łzy ze śmiechu

Czarownica: Dosyć. Do tej pory mówiłeś pojedyncze teksty po hiszpańsku ale koniec. Mam tłumacza.- popatrzyłam na nią

Alex: Mogę to pani przetłumaczyć, nie potrzeba tłumacza.- powiedział dalej się śmiejąc razem ze mną

Tłumacz: Dokładnie stara, głupia, pomarszczona jędzo. Ale mimo tego to moja siostrzyczka.- wszyscy wybuchli śmiechem, a my jeszcze bardziej. Czarownica była czerwona ze złości. Wtedy zadzwonił dzwonek i wyszliśmy ze śmiechem. Staliśmy w grupce dalej się śmiejąc

Nickolas: Powiem że to była najlepsza lekcja matmy ever. Taki ubaw. Do tego czasu nie miała tłumacza i nikt nie wiedział o co chodzi.

Ja: Dobra, ja lecę na...wf. Bye.- powiedziałam na odchodne.

   Oczami Nickolasa:

Ness jest cudowna. Piękna, mądra, zabawna. Eh, a te jej nogi, nie duże piersi w sam raz, tyłeczek w sam raz. Piękna i atrakcyjna. Wszystko bym dał żebym mógł z nią być ale jej brat mnie zabije. Idziemy teraz na biologię. Po drodze natrafiamy się na Amandę i jej ekipę. Jedna z jej przyjaciółeczek Julie uznaje się za moją dziewczynę bo plastik i kapitan druzyny to ideolo. Chodzę z nią do łóżka kiedy chcę ale teraz jakoś nie mam ochoty odkąd pojawiła się Ness. W pewnym momencie Julie odciągnęła mnie na bok od innych.

Julie: Chcesz żebym dzisiaj przyszła do ciebie? Zrobię ci dobrze, widać że jesteś spięty. To jak, o 20:00.

Ja: Nie dzisiaj. Nie mam ochoty. Kiedy indziej.

Julie: Widziałam jak patrzyłeś na tą siostrę Alexa. Ona nic nie znaczy, ja jestem twoją dziewczyną.

Ja: Nie interesuj się nie swoimi sprawami.- skierowaliśmy się na biologię. Potem wróciliśmy do domu i siedzieliśmy w nim do końca dnia.

Przyjaciel Mojego Brata (ZAKOŃCZONE)Où les histoires vivent. Découvrez maintenant