☽ 21 ☾

3.8K 516 159
                                    

Kwiecień oznaczał nie tylko kwitnięcie kwiatów, ale i wkroczenie w okres wesel i zaręczyn, który był dla Taehyunga najpiękniejszym w całym roku. Bo to właśnie wieńce ślubne i bukieciki dla panien młodych kochał składać najbardziej na świecie. O ile w czwartek i piątek miał jeszcze nawet luzy w kwiaciarni, tak w poniedziałek był zmuszony zakasać rękawy i mimo kilku zacięć spowodowanych kolcami róż albo jego nieuwagą, dzielnie wykonywać kolejne zlecenia razem z panią Park. Na całe szczęście w większości przypadków były to zlecenia telefoniczne, więc cały dzień po prostu przesiedział ze staruszką w ich pracowni, dyskutując przy tym i pijąc zieloną herbatę. Bo mimo wszystko po ostatnich wydarzeniach mieli trochę tematów do nadrabiania.

– Czyli u ciebie i Jeongguka w porządku? – zapytała raz, kiedy pod jej ręce wpadły pelargonie gotowe do ozdobienia. Taehyung jedynie przytaknął na to skinieniem głowy i delikatnym uśmiechem.

– Sądzę, że tak, choć ostatnio wydawał się jakiś cichy... Ale przypuszczam, że to przez pracę. – Mówił, nie odrywając się od swojej pracy i znowu o mało nie zaciął się nożyczkami podczas przycinania wstążki. A miał już wystarczająco plastrów na dłoniach, nie potrzebował więcej.

– A z małą jak? Przyzwyczaiła się już do niego?

Kim musiał się przez chwilę zastanowić, zanim udzielił jej odpowiedzi na to pytanie, jednocześnie biorąc kolejną wiązankę kwiatów do dalszego zdobienia. Czy przyzwyczaiła? Czasami miewał wrażenie, że to właśnie z Jeonggukiem wolała się bawić niż z nim, co lekko go raniło, ale jednocześnie radowało. Z pewnością od razu przypadli sobie do gustu i widział to po każdej reakcji jego córeczki na wspólne zabawy.

– Gahyeon uwielbia się z nim bawić, babciu, ale to chyba widziałaś. Myślę, że naprawdę się do niego przywiązała. – Mimowolny uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy tylko przypomniał sobie wszystkie sytuacje, kiedy szatynka zasypiała w ramionach Jeona, a on nawet nie myślał o odłożeniu jej do łóżka.

Przez moment w pomieszczeniu zapanowała cisza przerywana jedynie odgłosami ciętych gałązek. Na twarzy pani Park wymalowało się skupienie, ale i głębokie zamyślenie i Taehyung już miał pytać, co lata jej po głowie, ale to ona pierwsza przerwała ciszę.

– Ale dalej mówi do niego po imieniu. Nie niepokoi cię to, Taehyungie?

I sam wtedy już nie wiedział, czy ktoś podkręcił ogrzewanie, czy jego poczucie winy uderzyło w niego z taką siłą, że poczuł zimne poty na karku.

Ona myślała, że Taehyung jej powiedział. Myślała, że Gahyeon wie, że Jeongguk to jej drugi tato. Jak ma teraz powiedzieć starszej, że jego córka jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy?

Musiał przymknąć na moment oczy, bo miał wrażenie, że jej uważne spojrzenie wbite w jego twarz, przeszyje go na wylot.

– Ona nie wie, prawda? – W odpowiedzi pokiwał jedynie głową, aby usłyszeć głośne westchnięcie z jej strony. – Wiesz, że musisz jej w końcu powiedzieć?

Znowu pokiwał głową, nie potrafiąc odpowiedzieć nic więcej.

Wiedział o tym od samego początku, wiedział, że będzie musiał wyjawić jej prawdę, ale za każdym razem uciekał. Przed samym sobą, przed prawdą, przed poczuciem winy. I mimo że powinien zrobić to jak najszybciej, dalej uciekał przed samym sobą. Ale może kobieta miała rację? Nie, nie może. Ona na pewno ją miała i Taehyung wiedziało tym aż za dobrze.

– Zrobię to dzisiaj – powiedział cicho, zaciskając dłonie na jednej z łodyg, a już po chwili poczuł delikatne klepanie w ramię.

– Jestem z ciebie dumna, ale będę bardziej, jak faktycznie to zrobisz.

carousel ❧ jjk · kthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz