☽ 13 ☾

4.5K 519 63
                                    

Jungkook upierał się, że pomysł Taehyunga był zły, niepoprawny i nie powinni tak kłamać jego pracodawczyni. Trwał przy swoim i zakładał ramiona na piersi, na co starszy tylko chichotał cicho, wskazując mu przy tym ręcznik, szampon i żel pod prysznic. Nawet w trakcie kąpieli burczał coś do siebie pod nosem (czego blondyn nie mógł usłyszeć, bo siedział w tym czasie z małą przed telewizorem i razem oglądali najnowsze odcinki kreskówek, dyskutując o ich postaciach) i to dziwne uczucie poczucia winy nie chciało go opuścić. W końcu był uczciwym pracownikiem, zawsze wywiązywał się ze swoich obowiązków, a tymczasem zachowywał się jak nastolatek symulujący ból głowy, żeby nie iść na sprawdzian z koreańskiego.

I pewnie ten posępny humor trzymałby się go jeszcze długo, gdyby nie wszedł do salonu dokładnie w momencie, kiedy Taehyung karmił swoją córeczkę jakąś kaszą. Oparł się ramieniem o framugę drzwi, przegryzając wargę i naprawdę mógłby teraz odpłynąć zagapiony w tak słodki widok, gdyby nie fakt, że rozchichotana dziewczynka nagle obróciła się w stronę drzwi. I kiedy tylko go zobaczyła, pisnęła radośnie, mówiąc, aby to on ją nakarmił.

– Ale... że ja? – zapytał cicho, odrobinę rumieniąc się przez przyłapanie na podglądaniu swojej prawie rodziny. Kropelki wody skapywały z jego włosów na koszulkę, którą otrzymał od Taehyunga, żeby nie musiał chodzić we wczorajszych ubraniach. Powoli uległ namową Gahyeon, podchodząc do sofy na której siedzieli i sam zajął miejsce na jej brzegu.

Starszy spojrzał na niego i uśmiechnął się tak ciepło, że momentalnie poczuł się...

Poczuł się jak w domu.

Jakby to miejsce, te kreskówki w telewizji, ten puchaty dywan pod stopami, ten Taehyung, ta Gahyeon, dokładnie ta, jego córka, jakby to wszystko było wszystkim, czego potrzebował do poczucia w sercu ciepła, jakiego nie czuł od dawna. Jakby to wszystko było jego wszystkim.

Bo właśnie tym było. Taehyung, Gahyeon, jego były chłopak, ktoś, kto przywłaszczył sobie prawa do jego serca na wieki wieków, jego malutka córeczka, o której dowiedział się tydzień temu, a już zdążył pokochać, jakby była w jego życiu od zawsze. I nagle praca, którą tak uwielbiał, przestawała mieć znaczenie. Przestawał martwić się, czy starsza Choi leżąca w sali numer 504 nie ma już tak opuchniętych łydek, czy pan Kwon regularnie zażywa swoje tabletki na nadciśnienie. Całą jego głowę zajmowały tylko dwie osoby, których zdrowie, szczęście i miłość były dla niego najważniejsze.

Ostrożnie wziął różową miseczkę z bladofioletową kaszą do rąk. Mieszał papkę przez chwilę, upewniając się też, czy nie jest za gorąca, po czym nabrał trochę ponad połowę łyżeczki i skierował ją do ust mniejszej. Ta z szerokim uśmiechem zjadła swój ulubiony przysmak, podskakując przy tym na kolanach.

I dopiero przy czwartej łyżeczce Jeon zdał sobie z czegoś sprawę.

Pierwszy raz karmił swoje dziecko.

° ° °


Sofa w salonie Taehyunga była rozsuwana, co było zdecydowanym plusem przy „rodzinnym" oglądaniu kreskówek. Wszyscy mogli wygodnie siedzieć z wyciągniętymi nogami i nikomu nie przeszkadzało, że mała wierciła się, co chwile zmieniając położenie. Oczywiście cały czas siedząc pomiędzy Kimem a Jeonem, bo jakżeby inaczej.

Taehyung już prawie usypiał, któryś raz z kolei oglądając jeden i ten sam odcinek kreskówki, ale Jungkook wyglądał za to na niezwykle wciągniętego w przygody animowanych bohaterów. Tak bardzo, że nawet nie zauważył, kiedy lekko szorstka dłoń zaczęła jeździć po tej jego. Opuszki ledwo wyczuwalnie znaczyły jego skórę, zostawiając na niej jakby powypalane ślady, choć tak naprawdę nic takiego się nie działo. Reagował zbyt intensywnie na jego dotyk.

carousel ❧ jjk · kthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz