☽ 9 ☾

4.6K 529 155
                                    

─ Jungkook, proszę, zaczekaj! ─ Nie zdążył powiedzieć nic więcej, słysząc jedynie trzask drzwi.

Bezsilnie osunął się po ścianie, chowając mokrą od łez twarz w dłoniach i dosłownie miał ochotę ryknąć z bezsilności, ale miał świadomość, że wtedy obudziłby śpiącą czterolatkę. Myślał, że zrobił dobrze, wyjawiając w końcu młodszemu sekret, który trzymał w sercu ostatnie lata, ale widocznie się pomylił. Mógł dalej milczeć, dając brunetowi żyć własnym życiem bez zmartwień o swoją córkę. Która mimo wszystko potrzebowała dwójki rodziców.

Jeon nawet nie dał sobie nic wytłumaczyć, momentalnie odsuwając się od niego z szokiem wymalowanym na twarzy. A potem wszystko działo się już szybko, doprowadzając Taehyunga do obecnego stanu.

Gdyby tylko mu dzisiaj tego nie powiedział, gdyby nie zobaczył, jak Jeon dobrze dogaduje się z Gahyeon, gdyby nie poszli właśnie do tego jednego szpitala, gdyby odpowiednio przypilnował małą i nie stała się jej żadna krzywda, gdyby tylko... Gdyby tylko nie uciekł, myśląc, że postępuje dobrze. Teraz najprawdopodobniej leżałby w ramionach młodszego, wspólnie oglądając jakiś tandetny serial w telewizji, a szatynka spałaby słodko obok nich, wtulając się w bok jednego z ojców.

Nieumyślnie odebrał szczęście wszystkim, na których mu zależało, łącznie z samym sobą.

A co, jak Jungkook uciekł, będąc za bardzo przywiązanym do swojego dotychczasowego życia? A jeśli już sobie kogoś znalazł, a dobroć względem Gahyeon wywodzi się z doświadczenia na własnych dzieciach? Już sam nie wiedział, co byłoby gorsze.

Głowa bolała go od płaczu i rozsadzających go myśli. Potrzebował już tylko snu i dużych ramion, które oplatałyby jego talię, zapewniając, że wszystko będzie w porządku.


¿ ¿ ¿


Dłonie trzęsły mu się niemiłosiernie, kiedy przemierzał kolejne kilometry na swoim motorze. Prowadzenie w tym stanie było cholernie lekkomyślne, ale nie był w stanie zostawić maszyny pod blokiem Taehyunga. Dlatego cyfry na liczniku zmieniały się z zawrotną prędkością, a kolejne znaki na pustej autostradzie znikały za jego plecami szybciej, niż zdołałby je zobaczyć.

Czy to, co Taehyung mówił, było prawdą? A może skłamał, szukając łatwego źródła utrzymania? Różne myśli latały po jego głowie, a te coraz nowsze całkowicie zaprzeczały poprzednim. A nawet jeśli miałaby to być prawda, dlaczego uciekł? Dlaczego zdecydował się na samotne wychowanie dziecka? Dlaczego nawet nie powiedział Jeonowi, że będzie ojcem?

Może i teraz był odpowiedzialnym mężczyzną przed trzydziestką, ale wtedy faktycznie - był praktycznie dzieciakiem. Z tego powodu Taehyung odszedł? Nie chciał zakładać rodziny z gówniarzem? Cholera, przecież mimo tego, że nie był gotowy na dziecko, cieszyłby się jak nikt inny! Kochałby swoją fasolkę jak nikt inny, zarywając nocki na nauce, w dzień zajmując się zmienianiem pieluszek i karmieniem córeczki. Dlaczego Kim go tego pozbawił?

─ Cholera... ─ warknął sam do siebie, w końcu ogarniając szalejące emocje i zwolnił odrobinę, czując, że deszcz pada coraz gęściej, a w takich warunkach i przy praktycznie dwukrotnym przekroczeniu dozwolonej prędkości, mógłby skończyć w najbliższym rowie.

A musiał być odpowiedzialny.

W końcu został tatą.


¿ ¿ ¿


Po powrocie do domu czuł się już znacznie lepiej. Wściekłość spowodowana dezorientacją mniej więcej zdążyła minąć, ale przemyślenia pozostały w jego głowie, kłębiąc się coraz bardziej. Wszystko zaczęło składać się w jedną, logiczną całość. Z jego obliczeń wynikało, że blondyn musiał zajść w ciążę na początku listopada, czyli praktycznie zaraz po tym, jak zaczęli współżyć ze sobą regularnie. Wszystkie te razy, kiedy Taehyung wyglądał blado, był słaby, mówił mu, że ma mdłości, migreny. Poranne, wieczorne i często nocne zachcianki, lekkie przytycie (o którym nawet nie wspominał Kimowi, bo dla niego cały czas był idealny), a także nagłe zniknięcie... Dlaczego wcześniej nie zauważył tego wszystkiego? Studiował cholerną medycynę i nie potrafił wychwycić standardowych objawów ciąży?

carousel ❧ jjk · kthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz