Otworzyłem drzwi i wyszedłem z pokoju. Ten cały Lucas ciągle krzyczał na Scarlett. Zatrzymałem się na górze schodów i to co zobaczyłem mnie przeraziło.

Dziewczyna siedziała skulona na podłodze. Była cała zapłakana. W niektórych miejscach na jej ciele sączyła się krew. Na około były porozrzucane kawałki szkła i połamane krzesło. Nad nią stał ten psychol, który ją wyzywał. Miał ręce zaciśnięte w pięści. Był cały czerwony na twarzy ze zdenerwowania.
Na moich oczach zamachnął się nogą i kopnął Scarlett. Miał zamiar zrobić to drugi raz, ale powstrzymał go mój głos.

-Ej, ty. Nie nauczyli cię, że kobiet się nie bije? - krzyknąłem w jego kierunku.

-Spójrz, Scarlett, przyszedł twój wybawiciel. - powiedział sarkastycznie. Ten typ od samego początku mnie denerwował.

-Justin, idź już. - szepnęła dziewczyna. Zaskoczyła mnie. Ten chłopak właśnie ją bije, a ona chce, żebym wyszedł? Jest niepoważna.

-Nie ma mowy. Nie zostawie cię z tym katem. - odpowiedziałem z pretensjami.

-Nie słyszałeś jej? To są nasze sprawy i rozwiążemy je sami. - warknął w moją stronę Lucas.

-Oh, jasne. Skoro tak wolicie.- powiedziałem przechodząc obok nich.

-Nigdy tutaj nie przychodź.

-Czekaj, jeszcze jedno. - zatrzymałem się i odwróciłem w jego kierunku. - Zabieram Scarlett.

-Nie ma mowy.

-Właśnie, że jest. - powiedziałem i przywaliłem mu z pięści w nos. Można było usłyszeć charakterystyczny dźwięk łamania kości. Był zaskoczony tym gestem, więc złapał się za bolące miejsce i jęknął z bólu.

Scarlett siedziała przerażona w kącie. Musiałem ją stąd koniecznie zabrać. Podszedłem do dziewczyny i kucnąłem przed nią.

-Justin! - pisnęła i zakryła oczy. Nie rozumiałem o co jej chodzi, dopóki nie poczułem bólu głowy. Ten chuj mnie uderzył. Naprawdę chce jeszcze ze mną zadzierać?

Wstałem i odwróciłem się do niego. Takim sposobem zaczął walkę. Okładaliśmy się pięściami jak szaleni. W pewnym momencie Lucas podłożył mi nogę i runąłem jak długi na podłogę pełną drobnych rozbitych szkieł. Syknąłem. Nie powiem, trochę zaszczypało.

Chłopak rzucił się na mnie i kontynuował odkładanie mnie pięściami.
Nie jest jakoś specjalnie obeznany w walce. Pewnie dlatego bije dziewczyny, żeby poczuć tą satysfakcję z bycia silniejszym. Ze mną mu się to nie uda.

Przewróciłem nas tak, że teraz to on był pode mną. Zasłaniał swoją twarz, ale miałem więcej siły i spokojnie mogłem sobie z nim poradzić. Wpadłem w jakiś szał. Popęd dawała mi wyobraźnia. Po prostu przed oczami miałem wszystkie krzywdy, które mógł zrobić Scarlett. Gdy chłopak był już w na tyle ciężkim stanie, żeby nawet nie walczyć, zostawiłem go w spokoju.

-To była twoja darmowa lekcja szacunku do kobiet, złamasie. - splunąłem, wstając z typka. Zostawiłem go zwijającego się z bólu i podszedłem do Scarlett.

-Justin, ja... - zapłakała dziewczyna.

-Shhh.- przerwałem jej. Nie potrzebowałem teraz żadnych wyjaśnień. Ona musiała odpocząć. Nasza rozmowa może poczekać.

Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do swojego samochodu. Na jej policzakch cały czas pojawiały się świeże łzy. Ten widok łamał mi serce. Najbardziej bolało mnie to, że nie mogłem uratować jej już wcześniej.

Dziewczyna przepłakała całą drogę do mojego domu. Zaniosłem ją do sypialni i położyłem na łóżku. Powinna się przespać. To dobrze jej zrobi.
Przykryłem ją kołdrą i położyłem się obok.
Scarlett od razu się we mnie wtuliła. Nie minęło dużo czasu, a mogłem usłyszeć jej spokojny i równomierny oddech. Gdy chciałem opuścić śpiącą dziewczynę, jej uścisk wokół mnie zacieśnił się.

-Już jesteś bezpieczna. - szepnąłem. Pocałowałem ją w czoło i po chwili sam zasnąłem.

__________

Rozdział jest długi!

Cieszycie się z takiego obrotu spraw?

Justin miał później odkryć agresywne zachowanie Lucasa, ale już się niecierpliwiliście i ogólnie nie chciałam już za bardzo tego przedłużać.

Jesteśmy na etapie, gdzie mogę wam powiedzieć, że ta część również nie będzie jakoś specjalnie długa.

Maksymalnie 40 rozdziałów, jeśli uda mi się tyle napisać.

Na pewno nie mniej, niż 30.

Operacja powrót | Justin Bieber ✔Where stories live. Discover now