Rozdział 10

105 11 1
                                    

Witajcie! Po dwutygodniowej przerwie witam Was w ostatnim rozdziale pierwszego arcu ,, Ścieżek Mocy". A co znajdziecie w nim? Po skończeniu prób Sirry, tajemniczej Istoty Mocy, Meghan w końcu wie, jaką chce kroczyć ścieżką. Jednocześnie pragnie raz na zawsze pozbyć się koszmaru swojego życia. Czy dziewczyna wyjdzie zwycięsko z pojedynku z Inkwizytorem? Przekonajcie się sami ;)

I koniecznie proszę o odpowiedź na pytanie pod tekstem! :)

Rozdział 10

Ocknęłam się. Moje ciało leżało na podłodze w kuchni, tam, gdzie padłam po rozmowie z Leo i Rianon. Szybko wstałam i rozejrzałam się – byłam w pomieszczeniu całkowicie sama. Zacisnęłam zęby i dłonie z frustracji. Skoro zostałam poddana tym cholernym testom, to chyba należy mi się wiedza, który z nich zaliczyłam, a który oblałam! Powinnam wiedzieć, które z dzieci umarło!

Nagle, jak grom z jasnego nieba, przyszło zrozumienie. Po próbie Ciemnej Strony Sirra nazwała mnie potworem, a po teście Jasnej nawet się nie zjawiła. Odpowiedź była jednoznaczna. Spojrzałam na swoje boki; po jednej stronie pasa wisiały miecze świetlne, a po drugiej holocron. Wzięłam bronie w dłoń i włączyłam je. Obydwie klingi jarzyły się krwawą rubinową poświatą. Popatrzyłam na oręż mojego mistrza i zaśmiałam się. Miecz nieskazitelnego Jedi Giraya Rava stał się narzędziem Ciemnej Strony Mocy, o ironio.

Wyłączyłam ostrza i przypięłam je po dwóch krańcach pasa. Skoro Moc wyraźnie dała mi do zrozumienia, po której stronie stoję, wypadałoby zdobyć jakieś odpowiednie ubranie. Ale to problem na jutro.

***

Rano udałam się na targ i tam znalazłam odpowiedni strój, przypominający noszoną przeze mnie zbroję w czasie testu Ciemnej Strony. Co dziwne, spotkałam po drodze kilku znajomych, lecz żaden nie spytał o dzieci, zupełnie jakby nie istniały. Nie głowiłam się nad tym długo, po prostu olałam sprawę, wierząc, że to wszystko sprawa Sirry. Zresztą, całą noc rozmyślałam nad całą sytuacją i doszłam do kilku ważnych wniosków. Pierwszy: Odlecieć stąd i zabić Inkwizytora. Tym razem realnie pozbawić go życia.

Po zakupach udałam się do lasu znajdującego się na dalekim krańcu wioski, tam, gdzie zostawiłam swój statek. Kiedy tylko weszłam po trapie i zajrzałam do sterowni, lampka w komunikatorze zajaśniała na niebiesko – ktoś chciał się ze mną skontaktować. ,,Dziwne" pomyślałam, ale szybko się zreflektowałam i przypomniałam sobie, co wydarzyło się na tym statku oraz kto był jego wcześniejszym właścicielem. Włączyłam komunikator i moim oczom ukazał się Inkwizytor Lior we własnej osobie.

- Danny, Rob – niebieski hologram Inkwizytora rozbrzmiewał zimnym głosem. – Ile mam czekać na waszą odpowiedź? Mieliście dostarczyć mi tę Jedi? Daję wam tydzień, potem znajdziecie się na listach gończych w całym Imperium.

Kiedy wiadomość została odtworzona, roześmiałam się na całe pomieszczenie. Planowali wydać mnie temu potworowi? Biedny Rob...Gdyby mnie nie uwolnił, mógłby odebrać sporą sumkę... lub umrzeć przy jej odbieraniu. Sprawdziłam datę nadania przekazu: trzy miesiące temu. No, chłopaki się bardzo spóźnili. Ale ja nie. Udałam się do łazienki i ścięłam włosy – teraz sięgały mi do ramion, po czym wróciłam do kabiny pilotów, nałożyłam kaptur i nagrałam wiadomość z odpowiedzią.

Nie czekałam długo na nawiązanie kontaktu. Po niespełna godzinie na wyświetlaczu pojawił się hologram Inkwizytora.

- Gratuluję schwytania tych groźnych przestępców, Imperium jest ci wdzięczne...

- To nie wszystko – przerwałam mu. – Udało mi się także dopaść Jedi, którą chciałeś zdobyć.

- Doprawdy? – Lior wyglądał na prawdziwie zaskoczonego. – Jesteś łowcą nagród?

Star Wars: Ścieżki MocyWhere stories live. Discover now