Sama wyrwała się do zapukania w drewno, a kiedy zza drzwi odezwał się ciepły głos, mówiąc donośnie “proszę”, nacisnęła klamkę i jako pierwsza znalazła się w małym pomieszczeniu.

- Hejka, Jungkook! Tata mówił, że będziesz dzisiaj znów wróżkiem, czy to prawda? - rzuciła na wstępie, nie przejmując się niczym i wskoczyła na fotel znajdujący się przed biurkiem, za którym siedział lekarz. W tym białym kitlu, który wyglądał na nim obłędnie. Albo bardziej w którym Jungkook wyglądał obłędnie.

- Tak, zaczaruję czółko i już nie będzie trzeba naklejać tych wszystkich plastrów. - Posłał jej szeroki uśmiech, który ta od razu odwzajemniła, machając naprzemiennie nogami, które luźno zwisały z fotela. - A jak tylko się z tym uporamy i będziesz bardzo dzielna, pójdziemy może na ciastko? Mam akurat zaraz przerwę obiadową.

Jeon nie musiał nawet pytać, bo głośne “tak!” dało się usłyszeć, zanim w ogóle skończył wypowiedź. Zaśmiał się tylko cicho, zapraszając już Gahyeon i Taehyunga do sali obok, gdzie trzymał wszystkie potrzebne. Po drodze niby niepostrzeżenie muskając opuszkami palców miejsce na środku pleców starszego, przekazując mu nieme “stęskniłem się za tobą”, co ten zdawał się dokładnie rozumieć.

▽▽▽

Obaj byli naprawdę zdziwieni tym, jak dobrze Gahyeon zniosła zdejmowanie szwów. Co prawda lekko marszczyła nos, czując nieprzyjemne mrowienie w miejscu szycia, jednak ani się nie wyrywała, ani nie krzyczała, co można było uznać za wielki sukces.

Dlatego zgodnie z obietnicą zaraz opuścili szpital, idąc do pobliskiej cukierni. Jungkook nie mógł przegapić okazji do rozpieszczenia swojej małej córeczki, kupując jej największe ciastko czekoladowe jakie było dostępne w ofercie, a do tego gorącą czekoladę, za co dostał od Tae po głowie, kiedy kelner przyniósł zamówienie. Im natomiast zamówił latte karmelową i po kawałku sernika. Hyung pytał młodszego, jak idzie mu w pracy, a tamten zaraz dopytał Kima o kwiaciarnię, a panującą luźna atmosfera jak najbardziej im odpowiadała. Bo to właśnie najbardziej kochali w swoich spotkaniach. Momenty, kiedy mogli swobodnie porozmawiać o wszystkim i o niczym, kompletnie nie przejmując się, że nagle może zabraknąć tematów, albo że zrobi się niekomfortowo.

- A mogę jeszcze babeczkę? Prooooszę - młodsza nagle wtrąciła się do ich rozmowy, układając dłonie jak do modlitwy, a na jej policzkach były jeszcze plamy z czekolady. Zdziwiła starszych nie tyle tym, że chciała jeszcze, a tym, że zdążyła wszystko zjeść w tak krótkim czasie.

Teoretycznie nie powinna jeść tyle słodyczy, jednak blondyn nie potrafił nie ulec jej urokowi. Jak zawsze.

- No dobrze, ale tylko jedną - Taehyung westchnął zrezygnowany, sięgając do portfela, z którego wyjął odpowiedni banknot i podał go prosto w dłonie młodszej, która aż podskoczyła radośnie, biegnąc już w stronę kasy. Obróciła się jednak w połowie drogi, przykładając otwartą dłoń do ust, aby następnie wysłać wielkiego buziaka w stronę stolika, przy którym siedzieli starsi.

- Dziękuję! Jesteś najlepszym tatą na świecie!

I choć były to tylko słowa czterolatki, w Jungkooka uderzyły jak nic innego. Miał wrażenie że grawitacja zaczęła nagle mocniej na niego oddziaływać, powodując coraz większe wgniatanie jego ciała w siedzenie. Nie dał jednak po sobie niczego poznać, nie chcąc, aby Taehyung zauważył, jak bardzo dotknęło go tak z pozoru niewinne zdanie małej dziewczynki. Uchylił jedynie usta, które opuściła nagle masa powietrza, aby następnie nie móc wrócić z powrotem do jego płuc. Zupełnie jakby coś przygniatało jego klatkę piersiową. Jakby wszystkie wyniszczające go myśli skumulowały się w jedność i chwyciły go w swoją ogromną dłoń, wyciskając z niego wszystkie dobre myśli i wspomnienia niczym pastę do zębów. I choć dzisiejszy dzień zapowiadał się idealnie, tak teraz miał wrażenie, że zaraz całkowicie się wykruszy.

Nie pokazał jednak tego, jedynie uśmiechając się delikatnie w stronę starszego, który posłał w jego stronę pytające spojrzenie, w ogóle nie zdając sobie sprawy z tego, co właśnie działo się w jego wnętrzu. W końcu skąd miał wiedzieć? Takie reakcje Gahyeon były dla niego codziennością i nawet nie pomyślał, że mogło to jakkolwiek dotknąć Jungkooka. A dotknęło bardziej niż wszystko do tej pory.

Świadomość, że nigdy nie będzie dla swojej córki ojcem, była gorsza niż najstraszniejsze koszmary z jego dzieciństwa.

Że nigdy nie powie do niego “kocham cię, tato”, tak po prostu, bez powodu.

Że nigdy nie pomyśli o nim jako o kimś innym niż “ten oppa, który naprawił mi czółko i jest fajny”.

Że nigdy nie zapyta go w pewien spokojny wieczór “Hej, tato, kiedy zauważyłeś, że to naprawdę była miłość?”.

Że nie przedstawi mu i Taehyungowi nigdy swojej drugiej połówki, mówiąc “to moi rodzice”.

Bo to właśnie Taehyung był jej ojcem. Nie on. Nieważne jak bardzo próbowałby to sobie wmówić, ona nigdy nie będzie uważała go z swojego rodzica. Nie było go przy niej, kiedy ta poznawała świat, wymawiając pierwsze “tata” w stronę Kima. Kiedy uczyła się korzystać z nocnika i kiedy pierwszy raz jadła sama pałeczkami. Jak mógł nazywać się jej rodzicem sam przed sobą?

Do końca dnia Jungkook wydawał się być przygaszony. Mówił znacznie mniej niż zwykle, a kiedy Gahyeon uśmiechała się do niego i rozpoczynała zdanie tym stałym zwrotem co zawsze, on tylko odwzajemniał wyraz, jednak Taehyung widział, że było to sztuczne.

Nie wiedział tylko jeszcze dlaczego.

A/n: wattpad już się w miarę ogarnął, więc w końcu dodajębo to wcale nie tak, że w sobotę nie mogłam spać i pisałam to do 3 w nocy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

A/n: wattpad już się w miarę ogarnął, więc w końcu dodaję
bo to wcale nie tak, że w sobotę nie mogłam spać i pisałam to do 3 w nocy

carousel ❧ jjk · kthWhere stories live. Discover now