9

212 22 20
                                    


JACKSON PROV'S

Obudziłem się leżąc u kogoś na kolanach. Nie otwierałem oczu, głowa trochę mnie bolała.

- To ty jesteś piękny, Jacksonnie - usłyszałem.

Wiedziałem, kto to powiedział. Uszom nie wierzyłem, te słowa były dla mnie wszystkim. Tak długo się znamy z Markiem,  a on teraz mówi mi, że jestem piękny. Wiem, że sam by ich nie powiedział. Ale to by oznaczało... Czy on odwzajemnia moje uczucie? Czy to jest realne?

- Markie? - Powiedziałem słabo, potrzebowałem jego uwagi.

Natychmiast swój wzrok skierował na mnie. Teraz byłem jego oczkiem w głowie, czułem to.

- Jackson?! - Prawie wykrzyczał moje imię. Po chwili jednak uśmiechnął się.

- Aż tak lubisz wypowiadać moje imię? Nie mówię, że mi to przeszkadza... - Odparłem.

- Nie bądź głupi, Jackie - trzepnął mnie delikatnie w głowę.

Zaśmiałem się krótko, a podczas czynności moja rana dała o sobie znać. Syknąłem cicho co  nie umknęło uwadze Tuana. Wziął mnie w swoje ramiona, a dłoń położył na opatrunku. Mimo, że bolało mnie to jak cholera to nie chciałem, żeby zabierał rękę.

- Lepiej?

- Sto razy, Mark? - Spojrzałem na niego.

- Słucham?

- Czy to nie jest chwilowe? - Wydusiłem z siebie.

- Co takiego, Jacksonnie? - Nie rozumiał.

- Ogół, wiesz - próbowałem mu wytłumaczyć. - Ta twoja troska względem mnie, rozumiesz?! Dla ciebie to może nic, ale ja jestem bardzo uczuciowy i nie chcę, żebyś robił to na siłę.

- Nie robię nic na siłę. - Odparł krótko. - Ja tego chcę. Uświadomiłeś mi, że zrobisz wszystko bylebym był bezpieczny. Teraz widzę jak daleko to wszystko poszło, ale nie zrozum mnie źle. Bardzo cieszę się z naszej przyjaźni, ale nie mogę cię narażać.

- Wytłumacz, proszę - mówiłem błagalnie. Mark, co w końcu czujesz?

- Nie pozwolę, żebyś znalazł się w takiej sytuacji drugi raz. Poświęciłeś się dla mnie, a nie wiem do czego jeszcze się posunął. Zrozum mnie, nie chcę, żebyś cierpiał. Muszę dojrzeć i wziąć swoje błędy na siebie. - Oznajmił.

- Jakie błędy? - Nie rozumiałem go.

- Moim błędem było pójście przez tamten most, a tym samym wystawienie się na widok. Ty, kiedy przyszedłeś to od razu zareagowałeś. Jesteś tyle razy lepszy ode mnie, a to mnie przytłacza. - Mówił smutnym tonem. Teraz zrozumiałem, że Mark chce spróbować uniezależnić. Tylko, jeśli nie będę mu potrzebny to co zrobię?

- Ty jesteś lepszy niż ja w innych kwestiach - odparłem po chwili.

- Jakich niby? Nie jestem ani odważny, doświadczony, nic z tych rzeczy! Jedyne co potrafię to wymyślać okropne scenariusze...jestem mężczyzną, powinienem się tak zachowywać.

- Od tego masz mnie. - Stwierdziłem. - Znaczy się, chciałbym żeby tak było.

- Tak znaczy jak? - Posłał mi smutne, pytające spojrzenie.

- Chciałbym być tym, który cię ochrania bo nie chcę tracić takiego uroczego i uczuciowego ciebie. Jesteś delikatny i wrażliwy, a przy tobie ja mogę stać się silny. Gdy nie ma cię w pobliżu to panikuję, gdyż nie wiem czy nie dzieje ci się krzywda. - Wyjaśniłem mu. Mój głos był słaby, a ból jednoczył się wraz z emocjami. Nasilał się, kiedy przychodził stres i zmniejszał, gdy Mark na mnie patrzył.

Funeral | MarksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz