ROZDZIAŁ CZWARTY

2K 124 9
                                    

W końcu udało mi się dotrzeć do samego centrum tej ogromnej metropolii. Zewsząd otaczana byłam przez ogromne rzeczy i setki tysięcy ludzi. Czułam się niekomfortowo wśród tylu osób, ale na co ja liczyłam? W końcu byłam w Nowym Jorku. Rozglądałam się po potężnych wieżowcach, które sięgały aż do nieba. Witryny sklepowe były bogato urządzone, a milion neonowych świateł i potężna reklamy lekko drażniły moje oczy. Mimo wszystko starałam się myśleć o pozytywach i o tym, że byłam tam, gdzie zawsze chciałam pojechać. Ba, ja tam mieszkałam! Co prawda w bardzo małym pokoju i w kampusie, gdzie było kilkuset uczniów, ale wciąż miałam swój kącik. 

Na mojej głowie cały czas zarzucony był kaptur, dzięki temu czułam się mniej widoczna. Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzeli, ale wiedziałam, że to jedynie paranoiczne myśli. Idąc przez centrum piłam kubeczek ciepłej herbaty i obserwowałam wszystko, co działo się wokół mnie. Co jakiś czas, do moich myśli wkradał się chłopak o kasztanowych włosach i zabójczym spojrzeniu i to dosłownie zabójczym. 

Lekki dreszcz wstrząsnął moim ciałem, gdy przypomniałam sobie z jaką złowrogością na mnie patrzał. Nie miałam pojęcia, czy jego wzrok cały czas był taki, czy tylko względem mnie. Nie wiedziałam, jak miałam wyrzucić go ze swojej głowy. Nie chodziło o to, że jego uroda była po prostu nieskazitelna, chodziło mi o to przeszywające mnie spojrzenie przed którym pragnęłam uciec, jak najdalej się tylko działo. Reed jednak należał do jednej z tych osób, o której łatwo się nie zapomina, co działało na moją niekorzyść. 

— Uważaj, jak chodzisz, głupia! — Jakiś starszy rowerzysta krzyknął w moją stronę i z zawrotną prędkością mnie wyminął. To pozwoliło oderwać mi się od myśli związanych z Reedem. Upiłam łyk parującej jeszcze herbaty i postarałam się skupić na tym, co mnie otaczało. Jakaś część mnie jednak wciąż myślała o piwnym, lekko podbitym oku. 

***

Po dość długim spacerze i porobieniu kilkunastu zdjęć, udało mi się dotrzeć na znajomą mi ulicę, na której znajdował się kampus. Idąc chodnikiem i mijając kawiarnie, postanowiłam do niej na chwilę wstąpić i kupić sobie herbatę. Nie miałam pojęcia co Mirabele dodawała do ciepłego napoju, ale smakował wręcz nieziemsko. 

Nieprzyjemny dreszcz przeszył moje ciało, gdy tylko weszłam do środka kawiarni. I choć przez ostatnie godziny w moich myślach nie pojawiał się Reed, tak wtedy wszystko nagle wróciło. Nie dając się speszyć, podeszłam do lady, za którą stała Mirabele, która przywitała mnie szerokim, ciepłym uśmiechem. Od razu poczułam się lepiej i pewniej. 

— Już wróciłaś ze spaceru dziecino? — Spytała podekscytowana. — Jak wrażenia? — Widać było, że bardzo ją to interesowało. Coraz częściej zaczynałam wierzyć w to, że ludzi interesowało, co miałam do powiedzenia. Uśmiechnęłam się do Mirabele. 

— Było niesamowicie! — Pisnęłam podekscytowana, bo naprawdę mi się podobało. — Nigdy w życiu nie widziałam tylu ludzi, co dzisiaj. Mimo wszystko, centrum jest przepiękne. — Czułam, że mogłam powiedzieć jej wszystko. Było mi miło, gdy opowiadałam o tym, co widziałam. Jeszcze bardziej uradowałam się wtedy, kiedy dotarło do mnie, że Mirabele naprawdę mnie słuchała. 

— Może ciepłej herbaty? Strasznie zmarzłaś. — Powiedziała przejęta, gdy skończyłam opowieść o tym, co udało mi się zobaczyć podczas kilkugodzinowego spaceru. — Twój mały nosek jest cały czerwony. — Przejęła się jeszcze bardziej, a ja poczułam niesamowite ciepło na sercu. 

— W zasadzie po to tu przyszłam. — Zaśmiałam się, a Mirabele posłała mi uśmiech. — Proszę to, co wcześniej. Herbata była przepyszna. — Coraz mocniej się uśmiechała. — A drożdżówka? Po prostu wyborna! — Dumne spojrzenie Mirabele sprawiło, że zrobiło mi się miło. Musiałam ją jednak pochwalić, bo ta drożdżówka naprawdę była przepyszna!

NAUCZ MNIE ŻYĆ ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz