ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

1K 52 0
                                    

Obudziłam się, otulona ciepłymi, silnymi ramionami. Znajomy zapach wpadał do moich nozdrzy i przypominał mi o tym, że obok mnie znajdował się Reed. Miałam zamknięte oczy. Było mi tak dobrze, że bałam się je otworzyć. Nie chciałam przerywać tamtej chwili. Wspominałam minioną noc. Bójkę Reeda, pocałunki i coś więcej. Uświadomiłam sobie, że prawie uprawiałam z nim seks. Byłam wdzięczna nieznajomemu mężczyźnie, że postanowił wejść do pokoju Reeda. 

— O czym myślisz, maleńka? — Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam jego zaspany, chrapliwy głos. Westchnął głęboko, a jego klatka piersiowa od razu się uniosła, co jedynie potwierdzało, że ja naprawdę z nim leżałam. 

— O tym, że leżę w łóżku jakiegoś nieznajomego. — Zaśmiałam się delikatnie, a Reed prychnął pod nosem. Wyciągnęłam się, wciąż nie chcąc otwierać oczu. Bałam się, że gdy tylko bym to zrobiła, go nie byłoby już przy mnie. 

Gdy jednak leniwie otworzyłam oczy, żałowałam, że nie zrobiłam tego szybciej. Widok Reeda z samego ranka było czymś niepowtarzalnym. Przyglądałam się chłopakowi z seksownie potarganymi włosami, z leniwym uśmiechem widniejącym na jego idealnej twarzy. Piwne oczy bacznie mi się przyglądały, a ja widziałam w nich tańczące iskierki. 

— A niech mnie. — Odezwał się, gdy chwilę się w siebie wpatrywaliśmy. Jego źrenice mocniej się rozszerzyły i delikatnie zmarszczył brwi. Nerwowo na niego spojrzałam. Wiedziałam, że widok mnie z samego rana mógł być dla niego koszmarem. — Jesteś diabelnie seksowna, Vic. — Jego palce delikatnie musnęły mój policzek, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Tylko jego dotyk tak na mnie działał. 

— Rozumiem, że wczoraj nie byłam? — Mimo, że na mojej twarzy pojawił się wielki rumieniec, chciałam trochę się z nim podroczyć. Uśmiechnął się łobuzersko. To właśnie ten uśmiech kochałam najbardziej na świecie. 

— Wczoraj byłaś szatańsko seksowna. — Skomentował. Nie musiałam pytać, aby wiedzieć, o czym sobie pomyślał. Przypomniałam sobie, jak kręciłam zmysłowo biodrami siedząc na jego kolanach. Na jego twardym wzwodzie. Rumieniec przybrał na sile. 

— Jeśli ktokolwiek z nas ma coś wspólnego z szatanem, to ty. — Powiedziałam, a on uśmiechnął się szerzej. Minęła chwila i zdecydowanym ruchem przyciągnął mnie do siebie, skradając całusa. Długiego, namiętnego i pełnego pasji. Znowu się rozpływałam. 

— Z grzeczności nie zaprzeczę. 

Nie miałam pojęcia przez ile czasu się całowaliśmy, ale po dłuższej chwili siedzieliśmy u niego w kuchni. Piłam kubek ciepłej herbaty i zajadałam się tostem. Obserwowałam dom, który jasno mówił, że miała tam miejsce gruba impreza. 

— Kto będzie to sprzątał? — Spytałam, zerkając na kilkanaście porozwalanych butelek, resztek po jedzeniu i milionie innych rzeczy, których nie potrafiłam zidentyfikować. Reed przeleciał obojętnie wzrokiem i upił łyk czarnej kawy. 

— El pewnie wynajmie serwis sprzątający. — Wzruszył obojętnie ramionami. Wiedziałam, że nie należało zaglądać ludziom do portfela, ale ciekawość wzięła górę. Upiłam kolejny łyk herbaty i poważnie przyjrzałam się Reedowi. 

— Skąd wy bierzecie tyle pieniędzy? — Spytałam z ciekawości. Bałam się, że Reed mógł poczuć się niekomfortowo, ale skoro spotykaliśmy się ze sobą, to nie wypadało mieć przed sobą żadnych tajemnic. Takiego przynajmniej byłam zdania. Na moje szczęście chłopak jedynie się uśmiechnął, co dało mi znać, że nie uraziłam go tym pytaniem. 

— Ścigam się. — Powiedział i zbliżył się do mnie, skradając całusa z moich ust. — Poza tym, nasi rodzice mają dużo pieniędzy. Liczy się dla nich to, abyśmy z El studiowali w dobrych warunkach. Oto cała tajemnica. — Uśmiechnął się i wzruszył ramionami. 

NAUCZ MNIE ŻYĆ ✔Where stories live. Discover now