ROZDZIAŁ JEDENASTY

1K 57 0
                                    

Siedziałam w samochodzie, a moje myśli zajęte były Reedem. Tydzień temu, dowiedziałam się o tym, że chłopak się ścigał i podobno robił to naprawdę dobrze. Tego akurat nie wiedziałam, ale El wiele mi o nim opowiedziała, podobnie jak David i nowopoznany Jason, który okazał się być w porządku, jako nieliczny z towarzystwa Forgotten Hole. Poznałam również innych, ale nie było mi dane spamiętać ich imion. Mówiło się trudno i żyło się dalej. 

Cóż Forgotten Hole okazało się szemranym miejscem, gdzie odbywały się wyścigi, zapewne nie do końca legalne oraz było to miejsce spotkań nieciekawych ludzi, którzy od samego początku wzbudzali we mnie strach. Na samym początku byłam przerażona tym, jak szybko jeździli tamci kierowcy, ale z minuty na minutę przekonywałam się coraz bardziej. W ten oto sposób stałam się tam stałym bywalcem. W ciągu tygodnia pojawiłam się tam z Eleną parę razy, a strach, jaki czułam za każdym razem zaczynał mnie nakręcać. 

Wiedziałam, że to było złe, a ja zawsze starałam się unikać czegoś takiego, jednak gdy adrenalina szalała w moich żyłach, czułam się jak młody bóg. Byłam wtedy niepokonana i niezniszczalna. Czułam się tak, jak nigdy. Podobało mi się również to, że coraz łatwiej było mi się odnaleźć przy El, Davidzie, a nawet Reedzie, który chyba również mnie lekko polubił. Nie zerkał na mnie już z tym morderczym wzrokiem, aż tak, jak robił to wcześniej. 

Cóż, wyjazd na studia pokazał mi trochę inne życie. Momentami żałowałam, że wcześniej nie było mi dane doświadczać czegoś takiego. Byłam po prostu szczęśliwa i czułam, że żyłam. Mimo wszystko dalej czułam niepokój względem całej sytuacji, w której się znalazłam, ale z dnia na dzień zaczynałam się oswajać. Lubiłam nowy styl mojego życia. Nie miałam pojęcia, dokąd miało mnie to zaprowadzić, liczyłam na to, że się nie pogubię. 

Zerknęłam na tabliczkę, która przywitała mnie w rodzinnym miasteczku. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam znajome mi budynki, ulice i drzewa. Byłam w swoim domu. Jechałam znajomą mi drogą i w końcu udało mi się zajechać pod mój dom rodzinny. Ojciec czekał na mnie przed drzwiami, a ja zaczynałam cieszyć się jak dziecko, że w końcu go widzę. 

— Jest i moja światowa córeczka. — Widać było, że ojciec cieszył się na mój widok. Potężnie. Uściskał mnie tak mocno, że na kilka sekund zabrakło mi powietrza. Mimo wszystko o tym momencie marzyłam już trzy tygodnie. Nie mogłam doczekać się, aż znowu poczuję silne ramiona mojego taty, które tak bardzo uwielbiałam. 

— Zaraz będę leżała w worku na zwłoki, jak nie rozluźnisz uścisku. — Powiedziałam z resztką sił. Moje płuca kurczyły się coraz bardziej. Ojciec, gdy zauważył, że nie żartowałam od razu mnie puścić i uważnie mi się przyglądał. — Też się cieszę, że cię widzę. — Dodałam i uśmiechnęłam się do niego szeroko. Mężczyzna przyglądał mi się badawczo, a ja nie miałam pojęcia, o co mogło mu chodzić, zmrużyłam powieki. — Co?

— Widzę, że Nowy Jork ci służy. — Wzruszył obojętnie ramionami. — Promieniejesz. I chyba nawet masz na sobie makijaż! Niemniej jednak sądzę, że ta spódniczka jest zbyt krótka. 

Śmiałam się pod nosem. Fakt. Znajomość z Eleną również wpłynęła na mój wygląd. Zaczęło się od tego, że dziewczyna pożyczyła mi kilka kosmetyków. Na samym początku totalnie nie umiałam się malować, ale po czasie nawet jakoś mi to wychodziło. W końcu zaczynałam rozumieć dlaczego dziewczyny w makijażu czuły się lepiej, on naprawdę dodawał pewności siebie. 

Na makijażu jednak się nie skończyło. Elena wyciągnęła mnie do jednej z nowojorskich galerii, gdzie kupiłam za jej namową kilka nowych ciuchów, które według niej do mnie pasowały. Niektórych nawet nie przymierzałam i odkładałam na miejsce. Jednak kremowa spódniczka, którą miałam na sobie wpadła nawet w moje gusta. Była lekko rozkloszowana i sięgała mi przed kolana. Na górze miałam zwykłą, czarną i przewiewną koszulę. 

NAUCZ MNIE ŻYĆ ✔Where stories live. Discover now