Rozdział III (3/3) - Droga ku wyzwoleniu!

203 11 28
                                    

     - Ty śmieciu... - burknęła podirytowana Keria.
     - Milcz, mieszańcu! Takie mam zasady, jeżeli wam one nie odpowiadają, wynoście się stąd. - Osric uśmiechnął się szyderczo, spoglądając gniewnie na łotrzyce.
     - Osricu, może, zamiast najeżdżać na nas bezpodstawnie, to porozmawiamy na spokojnie przy czymś mocniejszym? - zaproponował Flavo, który niespecjalnie tolerował chamstwo wypływające z ust gbura.
     - Z wami!? Odmieńcami!? Nie rozśmieszaj mnie! Nie jeste... - kupiec nie zdołał dokończyć zdania, ponieważ do środka jego przybytku wtargnęła niewysoka, rudowłosa postać.
     - Emanuella? - zdziwił się Flavo.
     - Witajcie podopieczni Sariusa - krasnoludka ukłoniła się i skierowała swoje piękne, zielone oczy na milczącego mężczyznę za ladą. - I Ty Osricu. Co prawda nigdy nie mieszam się do cudzych spraw i miałam się w to nie wtrącać, ale wasze rozniesione na całą okolicę głosy nie dały mi spokoju. A więc? Co się tu dzieje?

*

     U stóp ciemnej kopalni Fargodeep zebrała się trój osobowa grupa najemników w pełni gotowych do rozpoczęcia swojej drużynowej misji. Jeden z nich - Thomas, klęknął przy głównym filarze podtrzymujący strop tunelu i zaczął odprawiać dziwny z perspektywy innych rytuał. Siedział tak w bezruchu kilka minut, lecz po kilku sekundach, jego oczy pokryło bielmo, a ciało mężczyzny nienaturalnie podrygiwało w różnych odstępach czasu. Amadeus bacznie obserwował poczynania szamana, który znacznie przerastał go swoimi magicznymi umiejętnościami.
     - Co widzisz? - zapytał ciemno-brązowowłosy draenei.
     - Ciężko... Powiedzieć... Koboldy... Mnóstwo koboldów... Dźwig... Cztery... Tajemnicze... Postacie... Dwójka nich... Coś mówią... Chyba rozmawiają ze sobą, ale... - głos szamana się zawiesił.
     - Ale? - ponaglił go Amadeus.
     - Ale... Nie są przyjaciółmi. Jest między nimi negatywna energia. Widzę też... Świeczkę... Otula ją mrok. Boi się...
     - Kto się boi? Świeca? Taka zwykła z wosku?
     - Nie... Tak... Nie wiem. Jestem w stanie zobaczyć tylko to, że bije od niej jakaś magia... - wizja urwała się, a blada twarz łącznika z żywiołami wróciła do poprzedniego stanu. - Nie podoba mi się to wszystko.
     Ostrzegano ich, że w kopalni jest niebezpiecznie, jednak nie powiedziano, co w niej dokładnie jest. Czyżby to jakaś pułapka? Nie... To nie miałoby sensu. Po co mieliby to robić? Byli zwykłymi najemnikami, poszukującymi przygody lub zwyczajnymi wojownikami, załatwiającymi własne sprawy. W dodatku niewiadome i miejscami zamazane wizje młodego szamana wcale nie ułatwiały zadania trójce mężczyzn. To już nie był problem pokroju bezmózgich orków, których zadanie było jasne z góry, czyli przejęcie terenów lasu Elvynn. W grę wchodziła tajemnicza magia.
     - To jak moi kompani? Wchodzimy? - wyrwał się Hari, który do tej pory siedział jak mysz pod miotłą i modernizował swój nowy, gorący nabytek.
     - Na to wygląda. - odpowiedział Thomas. - Najpierw jednak musimy się przygotować. Nie wiemy, co nas tam czeka. To może być dosłownie wszystko.

*

     Karczma Świnia i Gwizdek nie zmieniła się ani trochę od poprzedniej wizyty Wybawców Northshire. Rozmowy, kłótnie i ogólny gwar tawerny towarzyszył bohaterom przez cały ten czas, a chwile ciszy, przerywane były przez wykrzykiwane zamówienia, które czym prędzej realizowano. Karczma Emanuelli słynęła z wyśmienitego, krasnoludzkiego trunku i okazywanej, ciepłej gościnności. Przybytek odwiedzali zwykli obywatele, jak i Ci wyżej postawieni. Tak też było i dzisiaj. Przy jednym ze stolików siedziała właścicielka izby, jak i sam Mathias Shaw, lider tajnej grupy militarnej Stormwind pod nazwą "SI:7". Nikt tak do końca nie wie, czym tak właściwie zajmuje się ta elitarna grupa, której członkowie specjalizują się w specjalnych operacjach, szpiegostwie, zamachach i tajnych taktykach. Rekrutuje ona głównie łotrów niezależnie od rasy, frakcji czy miejsca pochodzenia. Nie znaczy to jednak, że kazdy może do niej dołączyć, wręcz przeciwnie. Kandydat musi udowodnić swoją wartość lub zaprezentować swój urozmaicony wachlarz przydatnych umiejętności.
     Keira, Flavo i Falx siedzieli kilka stolików dalej od całej śmietanki szpiegowskiej, razem z pijanym handlarzem Osricem.
     - Podróżchowałeś? Hic...! Bychłeś w jakimś inte... intere... intensywnym... intuicyjnym... - wymamrotał, próbując niezdarnie unieść kufel z piwem, którego zawartość rozlała się lekko po drewnianym blacie.
     - Interesującym? - podrzucił Falx.
     - INTERESUJĄCYM, ŻESZ W MORDĘ MIEJSCU!? - wydarł się kupiec.
     - Trochę się zwiedzało... Exodar, Mroczne Wybrzeże, Jesionowa Knieja, Sawanny, Dolina Dławiących Pnączy i Knieja Zmierzchu.
     - Zsporo... thego... - głos mężczyzny w pewnym momencie zabrzmiał, jakby miał odruch wymiotny. - Co więc tu ro... hic!
     - Robicie? - nagle za plecami kupca pojawiła się karczmarka Emanuella, która najwyraźniej zakończyła swoją zaciętą rozmowę z Mathiasem Shawem. - Sporo czy nie sporo, teraz są tutaj i potrzebują czegoś, co masz. - rzekła, spoglądając Orsicowi prosto w jego ciemne oczy.
     - Dobsz... Dobrze wiem! Czego oni chcą! Ale tak jak powiedziałem! Dostanę...! Pieniądze! Wtedy oni! Dostaną skrzynie! Na inny układ nie idę! - wydawałoby się, że sklepikarz magicznie otrzeźwiał.
     - I również bardzo dobrze wiesz, że materiały rzemieślnicze, które są w skrzyni, przyczynią się do obalenia Defiasów.
     Osric westchnął ciężko i wziął ostatni łyk trunku.
     - Pokaż jeszcze raz ten świstek. - Falx wyjął z kieszeni dokument i wręczył Osricowi, który dokładnie go przejrzał. - Nie jestem zaskoczony, że potrzebuje więcej sprzętu. W tych dniach jest tak wielu nowych rekrutów... Niech będzie...

Ai ajuns la finalul capitolelor publicate.

⏰ Ultima actualizare: Feb 28, 2018 ⏰

Adaugă această povestire la Biblioteca ta pentru a primi notificări despre capitolele noi!

Elfia ZemstaUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum