Rozdział II (1/2) - Na ratunek Northshire!

185 19 49
                                    

(Soundtrack dla klimatu)

***

     Sarius opuścił właśnie klasztor Arcybiskupa Benedykta, znajdujący się na placu katedralnym. Mimo tego, że elf nie był zbyt religijny, zawitał tam w celu otrzymania wsparcia pieniężnego. Opisał sytuację, w której się znalazł oraz problemy, z którymi się boryka i zaglądając do sakwy, wyliczył jedynie 10 złotych monet.
     - Za tyle, to mogę wykupić jedynie wierzchowca dla jednej osoby. - stwierdził. Wiedział jednak, że nie może narzekać, ponieważ każdy srebrnik oraz miedziak, był na wagę złota.
     Ruszył więc w stronę bramy miasta, myśląc o rozmowie z Benedyktem, który zachowywał się nadzwyczaj dziwnie i tajemniczo, zupełnie jak nie on...

***

     - Gotowi? - Sarius zapytał zgromadzonych przed bramą.
     - Gotowi? To mało powiedziane! - Słowa wypowiedziane przez Nadit, mimo entuzjazmu, brzmiały dosyć niepewnie. - Ale jest tylko jeden problem - Hari.
     - Co z nim nie tak? - zapytał elf. Nadit wskazała mu gęstą roślinność po prawej stronie, otwartej, lwiej bramy.
     - Siedzi tam od godziny. A w dodatku słychać stamtąd dziwne dźwięki - odpowiedziała.
     - I nikt nie raczył mu pomóc?
     - Nikogo on nie obchodzi - warknął Aster. Sarius i szamanka skarcili wzrokiem Wilka, ale nie wywarło to na nim zbyt dużego wrażenia. Elf postanowił poszukać go na własną rękę i udał się w gęstwiny.
     - Hari? Haari?! Ha... - elf zauważył gnoma kucającego w krzakach i wydającego te przedziwne dźwięki. - Hari, powiesz mi, co ty tutaj robisz?
     - Ciii.. - mężczyzna uciszył długouchego. - Zwabiam jelenia.
     - Brzmi bardziej, jakbyś miał zatwardzenie - zażartował.
     - Skąd wie... Stanisław mnie podglądał?! - mały człowieczek był bardzo oburzony, a Sarius zaniemówił od postawionych mu zarzutów. Po kilku chwilach ciszy, machnął ręką i skierował swe kroki do reszty kompanów. Gnom podążył za elfem z powrotem pod bramę miasta.
     - Przechwyciłem wabika na jelenie, więc możemy ruszać... - zawołał Sarius.
     Dobrze zbudowany Draenei, znany również jako - Amadeus Brousar, wstał z ziemi, poprawiając swoją czerwoną koszulę i obrączki na mackach, a następnie się przeciągnął. Jego kości strzeliły niczym gałązki nadepnięte przez nieuważnego myśliwego. Thomas stał natomiast pod drzewem i przysłuchiwał się subtelnie wszystkiemu.
     Zważając na czas, w końcu ruszyli.
     - Gdzie my właściwie idziemy? I po co? - Hari przerwał ciszę, która utrzymywała się przez krótką chwilę.
     - Opactwo Northshire, mamy tam kilka rzeczy do zrobienia. - odpowiedział mu bursztynooki elf.
     - Dostaniemy jakieś posiłki? - Draenei podirytował Sariusa tym pytaniem.
     - Z choinki się urwałeś, Amadeusie? Nie dostaniemy wsparcia, choć byśmy stanęli na głowie! Musimy poradzić sobie w inny sposób. A jeżeli ci to nie odpowiada, idź, proś Króla całując go po nogach.
     - A czy to, co zrobimy, będzie w ogóle legalne? - tym razem pytanie padło od Falxa, także przedstawiciela rasy draenei.
     - Ten głupiec na tronie, dał nam pełną swobodę działania, ale gdyby jednak tak było, to tobie Falxie, nie powinno to jakoś szczególnie przeszkadzać, prawda? - elf nie uzyskał odpowiedzi. Spojrzał na mapę, którą nabył u Arcybiskupa.
     - Dość tych pytań, jesteśmy na miejscu.  

  

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Elfia ZemstaWhere stories live. Discover now