*
- Jeśli wasza łotrzyca zrealizuje cel, będzie można już oficjalnie mówić, że nasze tyły są czyste. Górnicy, będą mogli wrócić do swych zajęć i to tylko dzięki wam. Teraz jednak musimy zająć się maruderami. Chciałbym, abyście wrócili do marszałka McBidge'a i przekazali mu, że sytuacja z goblinami powinna być już opanowana. - sierżant Willem, mimo zarozumiałej osobowości był bardzo zadowolony z przebiegu wydarzeń, co wyraźnie ukazywała jego dumna twarz.
- Nie ma się mu co dziwić, ponieważ biorąc pod uwagę siłę i liczebność Czarnoskórych, jeszcze kilka tygodni lub miesięcy i mieliby, na głowię, całą armię Czarnej Skały, która z łatwością przebiłaby się przez Opactwo do lasu Elwynn, a stamtąd już tylko do Goldshire. Wtedy całe miasto Stormwind byłoby zagrożone. - pomyślał strategicznie Sarius.
Jednak mimo sielanki, jednego z członków najemników męczyła pewna myśl.
- Gdzie Keira? - zadane przez Falxa cicho pytanie, rozniosło się hucznie po okolicy, a dłoń leżąca na rękojeści, jego wielkiego, metalowego młota z wygrawerowanym znakiem ludu - Exodaru, mogła świadczyć tylko o jego niepewności, nieufności wobec innych i gotowości do działania. Minęło już trochę czasu, odkąd kobieta udała się na samodzielną misję, ale powinna już do tego momentu wrócić, co bardzo niepokoiło niebiesko-krwistego.
- Alkoholiczka pewnie siedzi gdzieś pod drzewem i opija wykonanie zadania. - zadrwił Saevus mówiąc to tak szybko i niewyraźnie, że mało kto go zrozumiał.
- Możliwe... - paladyn zwrócił się do Sariusa z kamienną twarzą. - Jeśli chcecie, idźcie. Zaczekam na nią i dołączymy do was, zgoda?
- Twój wybór Falxie, byle szybko. - Mężczyźni podali sobie ręce na znak porozumienia i rozeszli się w swoje strony.*
- Z waszą pomocą, udało się opanować sytuację w północno-zachodniej części Northshire. Jesteśmy wam ogromnie wdzięczni, może w końcu uda nam się wyplewić to dziadostwo. Niestety, nadal jest tu dużo orków z klanu Czarnej Skały, znajdujących się na wschodzie, którzy zaczęli palić nasz las!
- I sądzi marszałek, że damy im wszystkim radę? Jest nas naprawdę niewielu, a skoro wy nie daliście rady to... - Sarius nie był do końca przekonany co do wygórowanych oczekiwań żołnierza.
- I tylu was wystarczy. - łysy dowódca McBride podniósł ton głosu. - Dam wam moich trzech, najlepszych wojowników, więcej nie jestem w stanie. Nie mogę ryzykować bezpieczeństwa bezbronnych handlarzy, na wypadek jakiejś kontry ze strony czarnoskórych.
Sarius przytaknął i zapytał ponownie.
- Rozumiem, gdzie zatem znajdę twoich poddanych?
- Pilnują tego waszego odmieńca - odparł.
- Do zobaczenia. - Sarius poczuł na ramieniu ciężką, okutą w metalową zbroję dłoń, należącą do marszałka.
- Pamiętajcie, jesteście naszą jedyną nadzieją... - ten facet był idealnym przykładem fałszywej brawury. Musiał ukrywać swoje zmartwienia i obawy, na tak długo, jak było to tylko możliwe. Okazanie słabości równałoby się z utratą kontroli nad ziemią i upadkiem pod naciskiem agresorów, a tego by raczej nie chcieli.*
Sarius wchodząc do wnętrza garnizonu, był pod wielkim wrażeniem przepięknych witraży na oknach, jak i miłego, lekko drapiącego w nos zapachu, unoszącego się w powietrzu. Podążając za wonią, wszedł do głównej sali, gdzie na samym środku leżał już przytomny Thomas i stojąca nad nim Nadit.
- Jesteś głupszy, niż wyglądasz! Co ty sobie wyobrażasz? Mogłeś zginąć! Nie jesteś jeszcze gotowy! - Thomas nie odezwał się ani słowem, a strażnicy nie za bardzo chcieli ingerować w sprawy szamanów.
- Nadit, daj mu spokój, dostał już za swoje - pogonił ją elf. - Wyjdź, przewietrz się, sprawdź co u Astera.
Jak powiedział, tak zrobiła. Oczywiście nie obyło się bez cichego gadania i marudzenia pod nosem niewyraźnych już dla nich słów.
- Ma charakterek, co? - uśmiechnął się do Thomasa, a następnie wyciągnął z kieszeni mały, srebrny kluczyk na zerwanym rzemyku. - To chyba twoje.
Thomas wyciągnął dłoń i odebrał swoją własność.
- Kto nauczył cię tej sztuczki z powietrzem? - zapytał elf.
- Bro... Broken, nauczyciel... ze Stormwind, o bardzo... bardzo dziwnym imieniu. - każde wypowiedziane słowo przez szamana, aż pulsowało bólem i niepewnością, a w pewnych chwilach nie mógł nawet złapać oddechu.
- Naprawdę poszerzałeś własne umiejętności przez ostatni tydzień? Byłem przekonany, że to zignorujecie. Brawo... - Sarius był pod wrażeniem zaangażowania mężczyzny, jednocześnie współczując mu odniesionych wcześniej obrażeń - A czy ten Broken... Mówił ci, że igranie z Władcami Żywiołów jest bardzo niebezpieczne?
- Niezbyt... - szaman spojrzał na klucz. Dalsze milczenie wskazywało na niechęć kontynuowania rozmowy.
- Tak też myślałem... Swoją drogą... Potrzebujesz czegoś?
Obolały mężczyzna oderwał wzrok od pamiątki.
- Spokoju.
- Rozumiem - elf wstał, udając się do wyjścia, po kilku sekundach zatrzymał się i spojrzał przez lewe ramię - Jakby co, to wiesz do kogo się zwrócić.
ВЫ ЧИТАЕТЕ
Elfia Zemsta
ФэнтезиTrwa wojna. Walka pomiędzy Światłem a Cieniem staje się coraz bardziej wyraźniejsza. Jeden elf, po pewnych wydarzeniach postanawia obrać własną drogę przeznaczenia. Nie zamierza wybierać dwóch narzuconych z góry kierunków życia, a desperacja w dążen...