Boże narodzenie (part 1)

698 58 132
                                    

- Jaaawn! - Sherlock wyciągnął długie nogi przed siebie na tyle, na ile pozwalał mu na to fotel zamontowany na wprost niego, i przymknął oczy. - John, nudzi mi się! - krzyknął poirytowany, obracając pistolet między palcami.

- Ty się na to zgodziłeś, teraz nie narzekaj – zganił przyjaciela Watson, dociskając pedał gazu nowiutkiego, niebieskiego Nissana GT-R.

- Nieprawda – fuknął brunet, kuląc się na siedzeniu z tyłu. Był bardzo niezadowolony z faktu, że John stwierdził wyraźnie, iż nie chce takiego „ruchliwego zwierzątka" obok siebie, kiedy kieruje. - Ty się uparłeś i groziłeś, że jeśli odmówię, będziemy spali osobno przez tydzień – wypomniał narzeczonemu, burmusząc się wyraźnie.

- Nie przypominam sobie – odparł wymijająco doktor, wyprzedzając jedno z potwornie wolnych aut jadących przed nimi.

- Czuję się zobowiązany do tego, by przypomnieć ci, który z nas jest w posiadaniu niezawodnego Pałacu Pamięci – prychnął, przystawiając lufę Browninga do bocznej szyby i naciskając spust. Strzał nie padł, ku wielkiemu rozczarowaniu detektywa, który ściągnął brwi w niebotycznym zdumieniu.

- Co do... - zaczął, rzucając przyjacielowi zdenerwowane spojrzenie spode łba.

- Nie martw się, na chwilę przed wyjazdem opróżniłem magazynek. Aż dziwne, że się nie zorientowałeś – John uśmiechnął się szeroko do lusterka, a brunet wymamrotał pod nosem kilka siarczystych przekleństw i schował się za kołnierzem płaszcza, wrzucając broń do jednej z kieszeni.

- To było nie fair – fuknął, mrużąc oczy i wciskając głowę między ramiona.

- Przynajmniej nie skrzywdzisz nikogo na drodze – odparł Watson, wymijając kolejne auto i kątem oka obserwując minę kierowcy, kiedy ten zobaczył, jakim cudeńkiem jadą. Szczerze powiedziawszy, blondyn nie czuł się pewnie prowadząc samochód sprezentowany im przez Mycrofta z okazji zaręczyn. Ale na dobrą sprawę nie miał nic do gadania, bo gdyby go sprzedali, Pan Brytyjski Rząd natychmiast zastąpiłby go nowym.

Przez piętnaście minut panowała względna cisza, jednak po tym czasie detektyw zaczął rozpaczliwie jęczeć, wiercić się na fotelu i tłuc nogami o podłogę. John, chcąc go zagłuszyć, włączył radio na cały regulator. Akurat natrafił na jedną z jego niegdyś ulubionych stacji, przesiąkniętą muzyką metalową.

- Poważnie? - warknął Sherlock, krzyżując ramiona na piersi.

- O co ci chodzi? Metal jest fantastyczny – obruszył się Watson.

- A teraz, skoro dochodzi południe, na rozbudzenie naszych słuchaczy: Rammstein – Mann Gegen Mann! - oznajmił wesoło prowadzący. Blondyn uśmiechnął się, a Holmes jęknął, przejeżdżając sobie dłonią po twarzy.

- John, proszę! - krzyknął rozpaczliwie, wbijając wzrok w lusterko i robiąc zbolałą minę.

Und mir ein Geschenk gemacht.

- Kochanie, Rammstein to klasyka – doktor wciąż nie oderwał oczu od gładkiej, asfaltowej drogi, po której płynnie pędził ich nowy Nissan. - Nie wyłączę tej piosenki.

- Rozumiesz w ogóle o czym ona jest? - ofuknął go mężczyzna, podciągając kolana pod brodę i nadal uparcie wpatrując się w lusterko, gdzie miał doskonały widok na skupione, ciemnoniebieskie oczy ukochanego. Znów zdał sobie sprawę z tego, że od tamtego dnia, kiedy poznali się w laboratorium, chciał każdego dnia budzić się przy tych radosnych tęczówkach i przy nich zasypiać; mieć je tylko dla siebie, na zawsze. A teraz jego marzenie się spełnia; oświadczył się, i będzie miał Johna i jego piękne spojrzenie na własność.

✔Grudzień 2017 || Johnlock✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz