Rozdział 47

3K 208 58
                                    

Z pomocą Jaspera wydostałam się na zewnątrz, a potem podeszłam do Octavii, która zestresowana chodziła w kółko przed wejściem do lądownika.

- Terra! - krzyknęła, widząc mnie i podbiegła. - Co się stało? - zapytała, wskazując na moje ramię.

- Murphy strzelił i ją trafił - wyjaśnił za mnie Jasper. - Idę pomóc Raven - powiedział, pocieszająco pogłaskał mnie po plecach i truchtem wrócił do mulatki.

- Masz. - Miller podał mi jakąś szmatkę do zatamowania krwawienia. Przyjęłam ją z wdzięcznością i obwiązałam nią sobie ramię.

- Na szczęście tylko mnie drasnęła - powiedziałam, krzywiąc się z bólu. - Jakieś postępy? - zapytałam z nadzieją, na co Octavia i Miller pokiwali przecząco głowami. Zacisnęłam usta i wzięłam głęboki wdech, żeby się nie rozpłakać.

Nagle wewnątrz kapsuły rozległy się strzały wewnątrz lądownika. Gwałtownie spojrzałam w jego kierunku i podniosła paznokcie do ust. Nate objął mnie ramieniem, a ja wymieniłam zaniepokojona spojrzenia z Octavią.

- Będzie dobrze. - zapewnił mnie chłopak. Wzięłam od Tavi krótkofalówkę i po chwili wahania nacisnęłam przycisk.

- Bellamy - zaczęłam przez urządzenie. - Bellamy, nie wiem czy mnie słyszysz czy nie. - z trudem przełknęłam łzy - Ale... Raven mi wszystko powiedziała - pociągnęłam nosem. - Byłam głupia... i tak strasznie Cię przepraszam. - płakałam, a Miller mocniej mnie do siebie przytulił. - Kocham Cię Bellamy. - zacisnęłam usta i znowu pociągnęłam nosem - I dlatego nie mogę Cię stracić.

●Bellamy's POV●

●Bellamy's POV●

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Stań na tym. - rozkazał mi Murphy, wskazując na stołek pod pętlą. Powoli zrobiłem to, co kazał. - Załóż na szyję.

- To jakieś szaleństwo. - spojrzałem na niego - Ziemianie mogą... - nie skończyłem, bo Murphy wystrzelił dwa pociski wgłąb lądownika.

- Załóż na szyję. - powtórzył. Spojrzałem na pętlę i zły przełożyłem ją sobie przez głowę.

- Zadowolony? - zapytałem, a on mocniej pociągnął za pasy, przez co poczułem braki w tlenie. Próbowałem jakoś obluźnić węzeł na mojej szyji, jednak byłem uzależniony od Murphy'ego.

- Jakiś ty odważny - zaczął. - myślałeś, że jesteś ode mnie silniejszy, że ktoś zaraz Cię uratuje. - mówił na co zacisnąłem szczękę. - Ale już tak nie myślisz co? - zapytał a po chwili znowu pociągnął za pasy. Poczułem jak zaczynam sie dusić więc chwyciłem rękoma za pętlę i próbowałem się utrzymać na palcach na stołku.

- Bellamy - odezwał się nagle tak dobrze znajomy głos w krótkofalowców. - Bellamy nie wiem, czy mnie słyszysz czy nie. - mówiła głosem, jakby zaraz miała się rozpłakać. - Ale... Raven mi wszystko powiedziała. - Na to zdanie moje serce zabiło szybciej. Zna prawdę. - Byłam głupia... i tak strasznie Cię przepraszam. - załkała a ja nie oderwałam wzroku od krótkofalówki. - Kocham Cię Bellamy. - powiedziała pewnie a ja zdobyłem się na uśmiech. - I dlatego nie mogę Cię stracić.

Forever Together | Bellamy Blake [1] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz