Kocham cię Nadie

Start from the beginning
                                    

Kiedy po tych dwóch tygodniach niekontrolowanie potrafiła pozbawić całą ulicę prądu na kilka godzin kompletnie się załamała. Była na siebie wściekła! Dean się nie odzywał, ona nie umiała nad sobą panować, Sav się wściekał. Miała ochotę rozpłakać się jak dziecko, ale obawiała się, że wtedy w całym stanie zapadnie ciemność. Nie wiele myśląc, wybiegła z motelu i pobiegła daleko przed siebie.

Savitar od kilku dni myślał nad sytuacją Nadii. Doszedł do wniosku, że stres, który kobieta z pewnością odczuwa, nie jest pomocny. Do tego dochodziła jeszcze sytuacja, w której znajdowała się po uszy. W końcu doszedł do wniosku, że musi zaryzykować, bo jedynym lekarstwem dla Nadii był Dean Winchester.

Pobiegł do hotelu w między czasie dzwoniąc do przyjaciela.

-Coś się stało?-zapytał na przywitanie Winchester.

-Ile mógłbyś poświęcić dla Nadii?

-Wszystko.

-Życie?-zapytał.

-Szczególnie życie. Ona w końcu swoje poświęciła dla mnie-powiedział poważnie.

-Zatem wsiadaj w Imaple TERAZ i przyjeżdżaj do Nowego Orleanu.

-Akurat mamy sprawę w Luizjanie. Będziemy za godzinę.

-O kurwa-powiedział Savitarm, kiedy wszedł do pokoju. Nadii nigdzie nie było.-Gaz do dechy Winchester!

-Co się stało?-zapytał. Bożek usłyszał trzask drzwi Impali.

-Nadia zwiała.

Z Reserve, w którym sprawę mieli bracia, do Nowego Orleanu jechało się godzinę. Jednak zmartwiony Dean przycisnął swoją dziecinkę i znaleźli się w mieście po czterdziestu siedmiu minutach. Wjechali do miasta, nie wiedząc gdzie konkretnie jechać. Sam wyciągnął telefon żeby zadzwonić do Toma, ale to nie było konieczne. Speedster zmaterializował się na tyłach Impali. Był zdyszany i czerwony.

-Szybko przyjechaliście-wysapał.-Traktuj to jak komplement. My speedsterzy rzadko to mówimy.

-Co się dzieje, Sav?-zapytał Dean.

-Pamiętasz jak ci mówiłem co dzieje się z Nadią? O etapach?-Dean skinął głową.-No to Nadia jest w piątym stadium czyli straciła kontrolę nad mocą. Może usmażyć wszystko i wszystkich, nawet mnie. Od tygodniu próbuje jej pomóc z odzyskaniem kontroli,-wziął wdech i kontynuował- ale ona jest strasznie rozkojarzona. Martwi się o ciebie, o Sama, o mnie, o kurwa nawet bezdomnych! Nie może się skupić. Jest zestresowana. No, a żeby było śmieszniej teraz spierdoliła i musimy ją znaleźć.

-Ale po co my tu jesteśmy?-zapytał Sam.

-Bo twój braciszek może wyciągnąć ją z tego gówna-sapnął i opadł na siedzenie.

-Ja?-zdziwił się.

-Ty, tak sądzę. Jeśli dasz radę ją uspokoić samymi słowami to już będzie sukces na miarę Everestu.

-Samymi słowami?-zdziwił się Sam i odwrócił się do Savitara.

-Jak mówiłem, ona może usmażyć samym dotykiem. To tak jakby walną w ciebie piorun; tak działa jej dotyk. Zabiła by cię.

-Ale, co? Nadia nie ma kontroli ani trochę?-zapytał Dean.

-Och, jest zbyt silna i inteligentna żeby po dwóch tygodniach nie ogarnąć choć trochę. Jedyne co musi zrobić to się skupić.

-Może szukajmy jej na piechotę?-zaproponował Sam.-Bez sensu tłuc się Imaplą po zatłoczonych ulicach.

-Bez sensu tłuc się Imaplą po zatłoczonych ulicach

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Let me be your shelterWhere stories live. Discover now