Rozdział 7

494 23 2
                                    


Patrzyłam na lekarza oniemiała. Jak to się głodziłam? Nie robiłam tego specjalnie. 

- Zostaniesz przetransportowana do szpitala psychiatrycznego. - oznajmił lekarz. Co do cholery .Od teraz jestem chora psychicznie?

Pokręciłam głową na nie i chciałam podnieść lewą rękę, ale jak się okazało, była przykuta do łózka.

- Kochanie, to dla Twojego dobra. - odezwała się mama, podchodząc bliżej mojego łóżka. Była zdecydowanie zmęczona, a jej oczy wyrażały tylko jedno, tęsknotę. 

Z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Chcę wrócić do domu. Żeby było jak dawniej. 

Zaczęłam się szarpać na łóżku. Chcę się uwolnić do cholery. 

- Summer! Proszę, uspokój się. - zawyła mama, przykładając drżącą dłoń do ust. - Wszystko będzie dobrze. 

Po chwili lekarz wyjął jakąś strzykawkę i wprowadził substancję do kroplówki. Z czasem zaczęłam odczuwać zmęczenie. Nie miałam sił nawet mrugać. Zasnęłam. 



- Ubierz się. - nakazał strażnik, stojący przy moim łóżku. - Rozkuję Cię, ale bez głupich pomysłów. - ostrzegł, zdejmując mi kajdanki. - Będę za drzwiami. 

Natychmiast objęłam dłonią obolały nadgarstek i zaczęłam go rozmasowywać. W końcu wstałam z łóżka i zaczęłam się przebierać. Wszystkie kabelki podłączone do mojego ciała, zniknęły. W żołądku czułam dziwne ukłucie. Całe gardło mnie piecze przez cholerną rurkę. Dzisiaj jedziemy, a raczej ja jadę..do szpitala psychiatrycznego. Tam pod okiem lekarzy będę normalnie jeść.  Dwa dni ''głodówki'' i od razu jestem chora psychicznie? Już wolę poprawczak. 

- Jesteś gotowa? - krzyknął zza drzwi strażnik. 

- Tak. - odkrzyknęłam, podchodząc do drzwi. - Nie musisz mnie zakuwać. - mruknęłam. 

- Będziesz grzeczna? - uniósł wysoko brwi, łapiąc mnie pod ramię. 

- Tak. - pokiwałam głową i ruszyłam z mężczyzną. Mamy nie było już w szpitalu. Pozwolili jej tylko raz mnie odwiedzić. Obiecała, że niedługo wyjdę na wolność. Cholera, jak to brzmi. 

Wsiadłam na tył samochodu, a strażnik na miejsce kierowcy. Całą drogę milczeliśmy. Bałam się co tam zastanę. Co jest gorsze? Siedzenie z młodocianymi przestępcami, czy z ludźmi chorymi psychicznie? 

- Jesteśmy. - oznajmił mężczyzna, wychodząc z samochodu. Serce podeszło mi do gardła. Dłonie zaczęły się pocić. Strażnik otworzył mi drzwi i wysiadłam z samochodu, od razu zginając się w pół. Wszystko co podali mi w szpitalu, właśnie zwymiotowałam. 

- Nie za dobry początek. - westchnął mężczyzna, głaszcząc mnie po plecach. Otarłam usta i wyprostowałam się. Spojrzałam załzawionymi oczami na strażnika. 

- Proszę, nie mów nikomu. - szepnęłam, idąc w kierunku szpitala. 

- W porządku. - odpowiedział, trzymając mnie pod ramieniem, żebym nie uciekła. Lepsze to niż kajdanki. 

- Summer, czekaliśmy na Ciebie. - uśmiechnęła się młoda kobieta w białym kitlu. - Jak droga? - spojrzała na strażnika. Proszę, nie mów jej o tym. 

- W porządku. - odpowiedział, puszczając moje ramię. - Była grzeczna. - pokiwał głową. 

- Cieszę się. Dziekuję. - lekarka uścisnęła dłoń strażnika, tym samym żegnając go. - Nie bój się, nie zrobimy Ci krzywdy. - skierowała słowa do mnie, kiedy szłyśmy korytarzem. Rozglądałam na boki z przerażeniem. Ściany były biało niebieskie. Było podobnie jak w poprawczaku, tylko czyściej. 

- Wcale się nie głodziłam. - szepnęłam, naciągając bardziej rękawy. 

- Spokojnie, Summer. Chcemy Ci tylko pomóc. 

JASNE. 

- Chodź, porozmawiasz ze swoim psychologiem, a później pokażę Ci pokój. 


JUSTIN *POV

Nikt nie wiedział co dzieje się z Summer, a ja też nie chciałem się za bardzo się wychylać. Leżałem na swoim łóżku, kiedy do pokoju wszedł Kevin.

- Nie uwierzysz! - powiedział na wstępie. 

- Nie uwierzę. - powtórzyłem, kręcąc głową. 

- Mamy nowego. - oznajmił, siadając na swoim łóżku. 

- To co? Co chwile ktoś dochodzi. - wzruszyłem ramionami, ziewając. Cały dzień mam jakiś do dupy. Nic mi się nie chce, jestem zmęczony.

- O to, że mieszka w pokoju Summer. 

Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na przyjaciela. - Jak to mieszka w pokoju Summer? To ona już nie wraca?

- No właśnie. - pokiwał głową, krzyżując ramiona na piersi. - Nikt nie wie co z Summer. 

- Zawołaj Claudie, albo Olivie. 

Chłopak skinął głową i wyszedł, a ja usiadłem na łóżku. Summer nie ma dopiero 3 dni. Czy wszystko z nią ok? Może to zasłabnięcie to coś poważniejszego? 

- Czego chcecie? - westchnęła dziewczyna, wchodząc do pokoju. - Mam wam pomalować paznokcie? - spytała Claudia, unosząc jedną brew. 

- Zabawne. - uśmiechnąłem się sztucznie. - Co z Summer? 

- Co was to obchodzi? - zmarszczyła brwi, spoglądając raz na mnie, raz na Kevina. 

- Nie ma jej od trzech dni. Martwimy się. - zamrugałem oczami, uśmiechając się kolejny raz sztucznie. 

- Poważnie. - Blondynka zacisnęła szczękę. - Zajmijcie się lepiej sobą. - odwróciła się na pięcie z zamiarem wyjścia, lecz Kevin szybko położył rękę na drzwiach. 

- Może nie wiesz, ale w jej pokoju właśnie zadomowił się ktoś inny. - powiedział brunet, patrząc prosto w oczy Claudii. - I jest głupim kutasem. - dodał. 

- Jak to zadomowił w jej pokoju? - spojrzała na nas zaszokowana. 


Zostawicie coś po sobie? Lepiej mi się pisze, jak widzę, że ktoś to wgl czyta...

Silent Hill (Justin Bieber)Where stories live. Discover now