Rozdział 47

2.1K 361 203
                                    

Baekhyun

Trzydziesty pierwszy grudnia miał szansę zostać jednym z najlepszych dni moich ostatnich tygodni. Jongin od dawna planował ogromną, sylwestrową imprezę w swoim własnym klubie, połączonym z kasynem, salonem gier i (najprawdopodobniej) z burdelem. Co prawda wizja imprezowania w miejscu, które miało być źródłem dumy i poczucia wypełnienia życiowej misji Jongina, nieco mnie przerażała, ale nie mogłem się oprzeć pragnieniu upicia się pod blaskiem wybuchających fajerwerków.

Już wiele razy wyobrażałem sobie przebieg tej uroczystości. Oczami fantazji widziałem siebie i Chanyeola, stojących w swoich objęciach, otoczonych gronem innych imprezowiczów, entuzjastycznie odliczających od dziesięciu do jednego. Myślałem o tym, jak patrzymy sobie w oczy, aby w momencie, w którym tłum krzyczy głośne "JEDEN", żarliwie przypieczętować Nowy Rok w taki sposób, jaki będzie nam się wydawał najodpowiedniejszy.

Śniłem o tym na jawie w trakcie jazdy autem ku miejscu, które miało być spełnieniem wszystkich najskrytszych marzeń Kaia. Sam nie wiedziałem, czego się spodziewałem, ani czego powinienem się spodziewać, ale to wszystko nieco mnie przytłaczało.

- Na pewno jesteśmy na miejscu? - zapytałem, gdy Chanyeol zaparkował auto pośród wielu pięknych, lśniących samochodów, zapychających obszerny, betonowy parking.

- Fakt, wygląda niepozornie - odparł z zakłopotaniem mój chłopak, drapiąc się za kołnierzem czarnej kurtki.

Wysiadłem z samochodu, by ocenić budynek w pełnej okazałości i skrzywić się z zażenowania. Całość umieszczona była w starej, nieużywanej stacji metra, która teraz rozbrzmiewała ciężkim brzmieniem klubowej muzyki. Nad wejściem wisiał ogromny neon, błyskający fioletem i błękitem, ułożony w napis "KIM&WU", a drzwi pilnowane były przez barczystego ochroniarza w złowieszczo lśniącym smokingu. Zaniepokoiłem się, widząc olbrzymią kolejkę ludzi czekających na wpuszczenie do podobno najnowszego i najbardziej przebojowego klubu w mieście, lecz Chanyeol uspokoił mnie, wyjmując z kieszeni nasze vipowskie wejściówki, które dzień wcześniej podrzucił mu Kai.

Mimo że z zewnątrz klub wyglądał niepozornie, w środku prezentował się całkiem przyzwoicie. Nie siląc się na dokładniejsze oględziny, stwierdziłem, że wystrój po prostu przypadł mi do gustu. Obszerne loże obite ciemną skórą, podświetlany na fioletowo parkiet i błękitne lampy nadawały pomieszczeniu niesamowitego klimatu, lecz mimo wszystko w całym swoim życiu widziałem sporo lepszych klubów.

- Idziemy znaleźć bar czy najpierw się przywitamy? - zapytał Chanyeol, przekrzykując głośną muzykę.

- Bar - odparłem bez zastanowienia.

Ruszyliśmy wzdłuż wypchanego ludźmi parkietu, splatając ze sobą dłonie. Bar okazał się niewielki w porównaniu z tymi, przy jakich zazwyczaj piłem, ale musiałem przyznać, że niecodzienne oświetlenie blatu oraz stołki barowe umieszone na przezroczystych nóżkach, tak by imitować lewitujące w powietrzu spodki, nadawały całości zjawiskowego wyglądu. Z uśmiechem pozwoliłem Chanyeolowi zamówić mi Martini z limonką, po czym odwróciłem się w kierunku najbliższych loży. Nie zauważyłem nikogo znajomego, przez co zacząłem się niepokoić. Odkąd zakończyłem najnieszczęśliwszy etap w moim życiu, miałem uprzedzenia co do nawiązywania znajomości z przypadkowymi osobami.

Podniosłem spojrzenie na Chanyeola wręczającego mi szklankę z Martini i uśmiechnąłem się, nie podejrzewając nawet, że tak bardzo tęskniłem za smakiem alkoholu. Pierwszy łyk był nieco gorzki, lecz pozostałe stały się słodkie jak miód.

- Nie poznaję nikogo z naszych znajomych - poskarżyłem się.

- Bez obaw. - Ramię Yeola owinęło się wokół mojej talii. - Napisałem do Sehuna. Przyszedł z Lu i zaraz powinni nas znaleźć.

Only Boyfriend | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz