III

1.4K 115 22
                                    

- Marinette! - Alya podbiegła do przyjaciółki przytulając ją na powitanie - Hej, ja... co się stało?

Dziewczyna ziewnęła, zerkając na mulatkę zmęczonym wzrokiem.

- Ja... nic się nie stało Alya - wymusiła uśmiech na swojej twarzy, ciężko przy tym wzdychając - po prostu... mam zły dzień.

- Przecież widzę po tobie że nie spałaś chyba całą noc! - przekręciła głowę na bok, niedowierzając że wszystko jest w "porządku"

Ciemnowłosa po raz kolejny wydala z siebie dźwięk ziewnięcia, ledwo utrzymując się na nogach.

- Może... przydałaby mi się chwila... - nie wytrzymała dłużej, przychylając się w tył. Kiedy miała już zderzyć się z zimnymi kafelkami, ktoś szybko złapał ją w talii.

Ten ktoś, zwany również jako Adrien Agreste, spojrzał z bólem na wyczerpaną od wczorajszej nocy dziewczynę.

- Powiedz pani Bustier, że niedługo wrócę - mówiąc to, nie czekał ani chwili dłużej, biorąc Marinette na ręce w stylu "panny młodej" - i jakbyś mogła to weź moją torbę do klasy. Z góry dzięki...

Mulatka uderzyła się z otwartej dłoni w czoło, szepcząc sama do siebie "zasrane Adrienette". Zachichotała, i biorąc w rękę torbę blondyna, obserwowała, jak trzymając jej przyjaciółkę na rękach wychodzi ze szkoły

*

- Nawet nic nie mów - chłopak spojrzał ostrzegawczo w stronę swojego Kwami, które wychyliło sporych rozmiarów główkę zza białej koszuli - dobrze wiem co sobie myślisz.

Zaśmiał się podlatując na ramię swojego właściciela.

- Cóż... chodziło mi bardziej o to że całkiem słodko to wygląda - uśmiechnął się, a chłopak lekko zaczerwienił ze wstydu - zamierzasz odnieść ją jako Adrien, czy Czarny Kot?

- Myślałem nad tym, jednak gdyby obudziła się w swoim łóżku, to rodzice myśleliby że jakimś cudem weszła przez okno, co byłoby niewytłumaczalne, ponieważ oprócz mnie, chyba tylko biedronka mogła by tak zrobić. Chyba wiesz o co mi chodzi...

- Idiota... - kwami uderzył się łapką w czoło, a niczego nieświadomy blondyn podniósł jedną brew do góry - jesteśmy - dodał, widząc że chłopak chciał właśnie zażądać wyjaśnień co do "idioty".

Spojrzał w stronę małego budynku z którego ulatniał się zapach świeżo upieczonych bułeczek. Nad wejściem do piekarni widniał całkiem sporych rozmiarów napis "Tom&Sabine".

- Schowaj się Plagg - Kwami posłusznie wykonało polecenie, wlatując w kieszeń jego koszuli. Niepewnie otworzył drzwi cukierni, pomagając sobie przy tym nogą.

- Em... Dzień dobry...? - ciemnowłosa kobieta odwróciła się w jego stronę, myśląc że do pomieszczenia wszedł nowy klient.

- Witam, w czym mogę... - dopiero w tej chwili zdała sobie sprawę, że "klientem" piekarni, jest przyjaciel jej córki, z nią samą na rękach - Adrien? Czemu...

- Przyniosłem Marinette do domu, bo... była bardzo zmęczona i zemdlała w trakcie przerwy - powiedział spoglądając w stronę dziewczyny którą trzymał w delikatnym, lecz żelaznym uścisku.

- Mówiłam jej żeby nie szła dzisiaj do szkoły... - kobieta pokręciła z politowaniem głową, wskazując blondynowi schody - na górze po lewej jest jej pokój...

Uśmiechnął się i skierował w stronę pomieszczenia, które mu wskazała. Klapa do pokoju dziewczyny była lekko uchylona, dzięki czemu mógł w prosty sposób otworzyć ją bez używania zajętych w tamtej chwili rąk.

Z lekkim trudem wgramolił się przez "otwór" który umożliwił mu dostanie się do pokoju. Powędrował w stronę wielkiego, różowego (jak reszta rzeczy znajdujących się na poddaszu) łóżka, delikatnie kładąc na nim wyczerpaną dziewczynę.

Idąc z powrotem w kierunku klapy, zauważył ze coś jest nie tak. Na bladoróżowych ścianach pokoju nie widać było zdjęć Adriena Agreste'a, które całkiem niedawno oblegały całe pomieszczenie. Zamiast nich, zobaczył tylko samotny szkic superbohatera w czarnym, lateksowym kostiumie trzymającego w ręku swój kicikij. Podszedł do rysunku, zauważając że przy napisie Chat Noir, dziewczyna dorysowała malutkie serduszko.

Niewiele myśląc, wyjął z kieszeni ołówek, i na szkicu jego drugiej osobowości napisał małym drukiem "Przepięknie rysujesz, My Lady"

Uśmiechnął się, znikając w drewnianym przejściu na dół.

*

- Czaisz, że wyszedł ze szkoły tylko po to żeby odnieść Marinette do domu? - dziewczyna pociągnęła kolejny łyk lemoniady, którą zakupiła na szkolnej stołówce - do tej pory go nie ma.

Mulat uśmiechnął się popijając swój sok pomarańczowy.

- I oni twierdzą, że do siebie nie pasują... - westchnął z politowaniem, wpatrując się w okno, za którym zauważył biegnącego w stronę szkoły blondyna - oho, zaraz tu będzie.

Tak jak przewidział - do stołówki wpadł dyszący chłopak, szukający wzrokiem dwójki przyjaciół. Pomachali do niego, wskazując jednocześnie stolik przy którym jedzą lunch.

- Leć po swoją porcję, bo inaczej wszystko ci wyjedzą - dziewczyna zaśmiała się, zerkając na przyjaciela, który ledwo usiadł obok nich  - spokojnie, Pani Bustier wie dlaczego cię nie było.

- To... dobrze... - wysapał, próbując uspokoić oddech - już myślałem że...

Nie dokończył wypowiedzi, przez pomarańczowy dym, który wypełnił stołówkę pełną wystraszonych uczniów.

*****

Sorka za chwilową nieaktywność ✌🏻
Łapcie kolejny rozdział 🔥

Miraculous || Who You Are...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz