Rozdział 12 - Carter

72 4 6
                                    

Carter

Czasami kocham moją siostrę najbardziej na świecie. A innego dnia mam ochotę ją zabić. Stoimy przed torami całym nowicjatem i czekamy na Nieustraszonych, którzy mają z nami zrobić coś, co się nazywa grą w wyzwania. Nie mam pojęcia, na czym ono polega, ale wiem, że nie będzie to nic łatwego. Obok mnie spokojnie stoi Bruno i wpatruje się w przestrzeń, jakby myślami był zupełnie w innym miejscu. 

— Martwię się o niego... — szepnęła mi do ucha Lena.

Spojrzałem na nią porozumiewawczym wzrokiem, ale nie wiedziałem, co mogłem jej powiedzieć. Bruno był moim przyjacielem, ale czasami wydawało mi się, że kompletnie go nie znałem. Byłem tym wszystkim bardzo pogubiony i nie wiedziałem, co mógłbym zrobić. Kiedy miałem już coś powiedzieć nagle obok nas pojawili się instruktorzy i kilku Nieustraszonych, których nie znam. Wydawali się być w znakomitych humorach. Nawet Tris się uśmiechała, ale tym razem bluzę miała założoną na siebie, co wyglądało nieco komicznie, ponieważ była na nią o kilka rozmiarów za duża.

— Gotowi? — pyta facet z tatuażem na szyi.

— Pewnie! — odpowiedziała błyskawicznie podekscytowana Mia.

Nieustraszeni tylko kiwnęli głowami i spojrzeli na siebie porozumiewawczo. W tym samym momencie kilku Nieustraszonych z plecaków zaczęło wyjmować alkohol, a reszta klasnęła podekscytowana w dłonie. Spojrzałem na Bruna, który nie patrzył na to, co się dzieje, tylko wwiercał wzrok w instruktorkę, która jak zahipnotyzowana patrzyła na wszystkich zebranych. Od przejażdżki tyrolką zachowywała się inaczej. Była weselsza, jakby ktoś zdjął z jej piersi ogromny ciężar. Za to Bruno chodził coraz częściej zamyślony. Trudno było do niego dotrzeć, a kiedy to się już udawało, to odpowiadał zdawkowymi odpowiedziami.

— Zasady są takie... — Moje rozmyślania przerwał głos Christiny - drugiej instruktorki — Przed każdym wyzwaniem, które rzucicie w wybraną przez siebie osobę ta osoba musi się napić alkoholu. Ponieważ jesteście jeszcze zieloni zamiast wyzwań możecie również zadawać pytania. Wyzwanie można dać tylko raz jednej osobie, a pytania do woli. Zrozumiano?

Wszyscy, jak na zawołanie pokiwali głowami, jakby to było dla nich najjaśniejsze pod słońcem. Zebrani usiedliśmy w kręgu, a butelka ruszyła w obieg. Pierwsza zaczęła dziewczyna z czerwonymi włosami. Wyzwała chłopaka, który obok niej siedział, żeby pocałował jakiegoś chłopaka, który siedzi w tym kręgu. Wszyscy spojrzeli na nią, jak na wariatkę, a facet tylko coś do niej mruknął, wypił kilka łyków z gwinta i ruszył w poszukiwaniu swojej ofiary. Jakie było zdziwienie wszystkich, kiedy stanął przy Brunie i spojrzał na niego znacząco. Wszyscy już myśleli, że to oni będą się całowali, ale w końcu wyzwany ruszył trochę w bok i stanął przed Joshem. 

Nie mogłem uwierzyć, że to działo się naprawdę. Wszyscy zaczęli krzyczeć "Dawaj Zeke!", a tamten tylko machnął na nich ręką i podniósł Josha za kołnierz, po czym bez zastanowienia go pocałował. Tłum od razu zaczął skandować "Gorzko!", jak na weselach, ale pocałunek nie trwał długo. Po tym wszystkim Zeke wrócił na swoje miejsce i przyciągnął bliżej dziewczynę, która dała mu takie wyzwanie. Chciał ją pocałować, ale ta ze śmiechem się od niego odsuwała. Josh natomiast wyglądał na wstrząśniętego. Miałem ochotę parsknąć ze śmiechu, ale wtedy zauważyłem coś dziwnego. Nie było z nami Ann...

— Okej. To ja wybieram... Ty! — powiedział wskazując na Bruna, który wyglądał na zaskoczonego jego wyborem. Spojrzał na Zekego, jak na kosmitę, a ten zaczął mówić. — Masz pocałować swoją instruktorkę!

Wszyscy włącznie ze mną wlepiliśmy w niego zaskoczone spojrzenie. Jak? Co? Gdzie? Lena, która siedziała obok mnie posłała mi dziwne spojrzenie, a Bruno i instruktorka zaczęli się śmiać. W końcu jednak się opanowali i spojrzeli na niego nieodgadnionym spojrzeniem. Ten tylko wzruszył ramionami, po czym oznajmił.

— Tchórzycie? — To poskutkowało, jak zapalnik. Tris momentalnie wstała, a Bruno poszedł w jej ślady.

Stanęli bardzo blisko siebie i najpierw patrzyli sobie w oczy. Wydawało się, jakby rozmawiali spojrzeniami. A potem to się stało. Bruno przyciągnął o siebie instruktorkę i ją pocałował. Ta się nie opierała. Pocałunek nie trwał długo, bo zaledwie trzy sekundy, ale kiedy tylko się skończył Bruno usiadł na swoim miejscu, a Tris podeszła do Zekego i dała mu w twarz. Tłum zaczął się śmiać razem z instruktorką, a facet udawał obrażonego na cały świat.

Potem Bruno wyzwał jakiegoś chłopaka z tatuażem na szyi, żeby z kimś najbliższym z jego rodziny na plecach, skacząc jak mała dziewczynka i śpiewając piosenkę Serdecznych przebiegł się przez pięć minut po centrum miasta, gdzie mieszkali prawi. Oczywiście to wszystko miało się odbyć bez koszulki, a na piersi miał mieć napisane "Jestem jednorożcem!". Wszyscy momentalnie zaczęli się śmiać, a ten tylko wypił pół butelki z gwinta i zaczął wykonywać swoje zadanie...

~~~~

Po dwóch godzinach wszyscy byli po swoich wyzwaniach. Wtedy Nieustraszeni powiedzieli, że czas na pytania ze strony nowicjuszy skierowane do nich. Nie mogło być na odwrót, ale nam to za bardzo nie przeszkadzało. Do tego czasu i tak towarzystwo było nieźle pijane, ale niektórzy trzymali się bardzo dobrze. Ja i Lena wypiliśmy tylko przy swoich wyzwaniach. Bruno nie pił wcale, a Tris tylko kilka łyków. Reszta była pijana w trzy dupy.

— No dawajcie! — zachęciła nas Christina, która wydawała się być zadowolona z takiego obrotu sytuacji.

— Ja pierwszy! — krzyknął Josh, który ledwo się trzymał. — Dlaczego jesteś taką zimną suką Tris?

Spojrzałem na niego, jak na debila, a reszta pijanego towarzystwa trochę ucichła, jakby wyczuwając, że teraz wydarzy się tu coś ciekawego. Tris tylko odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała Joshowi prosto w oczy.

— Ponieważ jesteście bandą gnojów, którzy nie potrafią porządnie rzucić nożem.

Następne pytania najczęściej były kierowane do Tris, ale ona głównie wymigiwała się od odpowiedzi na nie. Najbardziej wściekłą minę miała wtedy, kiedy Juliette spytała ją o "okropnie brzydką bluzę, którą miała na sobie". Wtedy Tris ledwo wytrzymała, ale w spokoju odpowiedziała Juliette, że ta bluza jest dla niej tysiąc razy ważniejsza, niż jakakolwiek szmata Juliette, na co dziewczyna się okropnie oburzyła.

Zabawa dobiegła końca około 2 w nocy. Nie miałem pojęcia, jak oni wszyscy mają zamiar wrócić do domu, ale nie obchodziło mnie to za bardzo. Byliśmy za bardzo zajęci z Leną śmianiem się z innych transferów, którzy próbowali dojść do siedziby frakcji. W czasie zabawy przemieszczaliśmy się jakąś nieskończoną ilość razy. Nie mogłem nawet uwierzyć w niektóre wyzwania, które były rzucane dla innych, a jeszcze bardziej nie do wiary było to, że oni je wykonywali. Chyba nigdy nie zrozumiem Nieustraszonych...

Przetrwać nowicjat - historia Ann i CarteraDove le storie prendono vita. Scoprilo ora