Rozdział 8 - Carter/Ann

64 4 2
                                    

Carter

Przez ostatnie dni po prostu nie myślałem, tylko działałem. W między czasie sporo się wydarzyło. Moja siostra była przez jakiś czas instruktorką, a potem była okropna kara, która do dzisiaj śni mi się po nocach. Po prostu to wszystko było przerażające i straszne. Miałem nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiał tego robić. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że to był krajobraz strachu. Dlatego tak się wszyscy baliśmy. To były nasze wszystkie lęki...

Dzisiaj jest dzień odwiedzin. Wreszcie zobaczę rodziców, których nie widziałem szmat czasu. Poza tym będę mógł normalnie porozmawiać z siostrą bez ukrywania się po składzikach. Poza tym strasznie tęsknię za rodzicami. Nie widziałem ich od dwóch tygodni. Podobno z mamą jest już lepiej, ale wolę się o tym przekonać osobiście. Nie stać mnie na wpadkę. Nie dzisiaj.

W nowicjacie powoli idzie mi lepiej. Już nie jestem na dole, ale bardziej pośrodku tabeli. Wszystko się układa. Nawet z Ann. Udało mi się kilka razy wyciągnąć ją od Josha i porwać w jakieś miejsce, gdzie się bawiliśmy, albo po prostu rozmawialiśmy. Dużo się o niej dowiedziałem, ale to i tak nie dało takiego rezultatu, jakiego się spodziewałem. Josh zaczął ją gorzej traktować. W końcu przegrała walkę z Juliette! Nie mogłem w to uwierzyć. Przecież to jest niemożliwe, żeby z nią przegrać.

Juliette kompletnie się nie stara na treningach. Wszystko zwala na to, że dzisiaj jej rodzice to załatwią i zostanie w Nieustraszoności i to na wysokim stanowisku. Przecież to jest praktycznie niemożliwe, skoro ona nie robi nic, żeby do tego dojść. Nie wiem, jak ona chce to załatwić. 

Dzisiejszego dnia dostaliśmy jeszcze gorszy wycisk, niż zwykle. Nasza instruktorka była wściekła. Nikt nie wiedział, o co mogło chodzić. Ann twierdziła, że to może mieć coś wspólnego z jej życiem prywatnym, ale nikt nie wiedział, o co chodzi. W końcu jednak udało nam się dotrwać do końca katorgi i mogliśmy się przyszykować na spotkanie z rodzicami. 

Teraz stałem w Jamie i czekałem z niecierpliwością, kiedy wreszcie oni przyjdą. Równie podekscytowali byli moi przyjaciele. Jedynie Skarlett wydawała się bujać w obłokach, jakby kompletnie jej nie interesowało to, że rodzice przyjeżdżają!

Kiedy w końcu drzwi się otworzyły wstrzymałem oddech i patrzyłem, jak powoli każdy rzuca się komuś w ramiona. Zauważyłem, że zrobiła to też Ann,która wyściskała swoją mamę za wszystkie czasy. Czekałem i szukałem wzrokiem kogoś znajomego, aż zobaczyłem moją mamę. Szła powoli w moją stronę z wielkim uśmiechem na twarzy. Podszedłem do niej i mocno się przytuliłem. Ona była dzielna. Wiedziałem, że powstrzymuje łzy. W końcu się ode mnie odsunęła i spojrzała na Sky, która powoli podeszła w naszą stronę. Nie minęła sekunda, a wylądowała w czułym uścisku swojej rodzicielki. Dla takich chwil warto żyć...

Ann

Szybko wypatrzyłam w tłumie moją mamę. Wyróżniała się typowymi ubraniami Altruizmu. Nie podbiegłam jednak do niej. Byłam za bardzo poobijana. Ostatnio Josh stał się strasznie wrażliwy. Wszystko, co zrobiłam źle było karane. Ostatnio wygrałam walkę z Penny. Dostałam kilka mocnych ciosów w brzuch i żebra.

Kiedy mama mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko. Nie mogłam nie odpowiedzieć tym samym. W końcu to moja matka. Kiedy tylko znalazła się blisko mnie mocno mnie przytuliła. Czułam się przy niej bezpiecznie. Jakbym była w domu. Żałuję, że przeszłam do Nieustraszoności.

— Annabeth... — powiedziała moja mama, a ja się tylko uśmiechnęłam.

— Tęskniłam za tobą... — odpowiedziałam.

Byłam prze szczęśliwa. Wreszcie widziałam swoją mamę. Kobietę, która przez ten cały czas była moim wsparciem i trzymała za mnie kciuki.

— Opowiadaj. Jak w nowicjacie?

Cała ona. Chciałaby wiedzieć wszystko. Streściłam jej wszystko omijając fragmenty, które były ciężkie. Nie wspomniałam słowem o Joshu. Nie chciałam, żeby wydawało jej się, że sobie nie radzę. Mimo, że taka jest prawda chciałam zachowywać pozory. W końcu to Nieustraszoność.

Teraz to ona zaczęła mówić o tym, co się wydarzyło w Altruiźmie przez ten czas, kiedy mnie nie było. Nie było tego dużo, bo w końcu Altruizm to spokojna frakcja, ale cieszyłam się z tego, że mama jest szczęśliwa. Poza tym powiedziała mi, że jej nowy sąsiad był bardzo przystojny. Z całego serca jej kibicowałam. Chciałam, żeby była szczęśliwa...

Z POWODU BRAKU WENY TEN ROZDZIAŁ BĘDZIE TAKI KRÓTKI. DO ZOBACZENIA W NASTĘPNYCH!

PS JEŻELI NIE ZAPOMNĘ, TO JAKO REKOMPENSATĘ DODAM JUTRO JESZCZE JEDEN ROZDZIAŁ!

Przetrwać nowicjat - historia Ann i CarteraWhere stories live. Discover now