Rozdział 1 - Carter

140 4 6
                                    

- Nie denerwuj się synu.

Odwróciłem głowę do mojego ojca i spojrzałem mu w oczy. Patrzył na mnie z ufnością, jakby wierzył, że niedługo wrócę z nimi do domu. On jednak nie wiedział, że miałem zupełnie inne plany. Ostatni raz omiotłem spojrzeniem frakcję i wszedłem do budynku, w którym odbywa się Ceremonia Wyboru. Jestem strasznie zdenerwowany, a moje ręce same się trzęsą. Mój ojciec nigdy nie pogodzi się z tym, że odejdę, jak Skarlett.

Ona była moją starszą siostrą. Odeszła z Erudycji jeszcze przed wojną, która się rozpętała kilka lat temu, a nasz ojciec nigdy się z tym nie pogodził. Uznał to za zdradę. Dla niego nadal najważniejszy był zwrot: Frakcja ponad więzy krwi.

Weszliśmy w trójkę do budynku, gdzie od razu zaczęliśmy się kierować do windy. Patrzyłem zafascynowany na innych. Byli tacy radośni, jakby to była tylko formalność. Dla innych była to zmiana o sto osiemdziesiąt stopni. W moim życiu również wszystko się zmieni. To tylko kwestia czasu, kiedy to nastąpi.

Do windy oprócz nas weszło jeszcze kilkunastu ludzi. Ze zdziwieniem odkryłem, że winda wszystkich ich udźwignie. Jechała powoli, ale pięła się w górę. Zacząłem patrzeć po twarzach moim towarzyszom. Byli spokojni i pewni siebie. Patrzyli na wyjście z windy, jakby mogli się od nas czegoś zarazić. Tak było od jakiegoś czasu. Wojna się skończyła, ale ludzie nie zapomnieli, jak zostaliśmy dyktatorami, chociaż to nie była nasza decyzja.

W pewnej chwili dostrzegłem na sobie wzrok Josha Huntersa. Patrzył na mnie z kpiną wypisaną na twarzy. Nigdy go nie lubiłem. Nasi rodzice bardzo dobrze się znali, przez co my musieliśmy ze sobą bardzo dużo przebywać, ale to nie oznaczało, że się polubimy. Dla Josha ja nadal będę tylko głupim kujonem. On pomimo swojej przynależności do Erudycji nigdy nie lubił się uczyć. Wolał wdawać się w bójki, przez co podejrzewam, jaki będzie jego dzisiejszy wybór. Niestety.

Winda w końcu się otworzyła, a ludzie zaczęli się przepychać do wyjścia. Poczekałem chwilę, aż zrobi się luźniej i sam wyszedłem. Zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu moich bliskich, ale nie trwało długo, aż ich znalazłem. Byli razem z ojcem Josha i rozmawiali o czymś. Podszedłem do nich i stanąłem obok matki rozglądając się dookoła. Wokół było mnóstwo ludzi, którzy rozmawiali ze sobą. Nie zauważyłem nikogo znajomego, przez co byłem zmuszony stać razem z rodzicami, ale to nie trwało długo, bo po chwili wszyscy ruszyli w stronę miejsc siedzących.

Byłem tak zdenerwowany, że prawie się potknąłem, kiedy wchodziłem za rodzicami. Mój wzrok błądził wszędzie, żeby tylko zajął się czymś innym, niż myślenie. Kiedy w końcu znaleźliśmy swoje miejsca ujrzałem ją. Tris Prior. Legenda Chicago. Stała obok jakiejś Nieustraszonej, chyba Christiny, i rozmawiała z Jackiem Kangiem. Była pewna siebie, ale zarazem jakaś przygnębiona. W mieście rozniosła się wieść o tym, że kilka miesięcy temu się ożeniła, ale potem nic już nie było o niej wiadomo. Przywódcy milczeli na ten temat, ale coś wiedzieli, bo gdy tylko na nią patrzyli widziałem w ich oczach litość.

- I co Carti? - spytała moja matka, na co odwróciłem się w jej stronę. - Niedługo nas opuścisz?

- J-ja...

- Nie przejmuj się. Zrób to, co sprawi, że będziesz szczęśliwy.

Kiedy to powiedziała położyła swoją dłoń na moim kolanie, które całe drżało. Trochę się uspokoiłem, kiedy zauważyłem, że ona jest ze mną mimo wszystko. To było dla mnie bardzo ważne. Nawet nie wiem, kiedy minął ten czas, a rozległ się głos przywódcy Nieustraszoności, który w tym roku rozpoczynał nowicjat.

- Proszę wszystkich o uwagę!

Ludzie natychmiastowo usiedli na swoich miejscach i wpatrzyli się w Amara, który pewny siebie stał przed mikrofonem i patrzył przed siebie co i rusz wracając do kartki, którą miał na mównicy. Jak zawsze zaczął od historii miasta. Omówił dokładnie każdą frakcję i jakie są ważne w naszym mieście, a potem zaczął mówić o wojnie.

Przetrwać nowicjat - historia Ann i CarteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz