Rozdział 9 - Carter

69 4 13
                                    

Carter

Nie mogłem uwierzyć, że dzień odwiedzin tak szybko się skończył. Ale przynajmniej zobaczyłem się z mamą. Powiedziała mi, że z jej zdrowiem jest już lepiej. Wyglądała dobrze. Dlaczego zatem Sky była taka przerażona, kiedy mi mówiła o chorobie matki? Przecież to nie ma sensu. 

Śniła mi się Ann. Po raz pierwszy. W tym śnie była w białej sukience do kolan i się do mnie uśmiechała. Byliśmy na jakiejś polanie. Mało rozmawialiśmy. Bardziej zachowywaliśmy się, jak dzieci. Biegałem za nią, a ona przede mną uciekała cały czas się śmiejąc. Niestety ten piękny sen musiał zostać przerwany przez nowicjat...

Nagle usłyszałem znienawidzony odgłos syreny. Jęknąłem niezadowolony, ale nie mogłem się ociągać. Szybko wstałem prześcigając swoją senność i zacząłem się ubierać. Już dawno wymyśliłem pewien sposób, żeby szybko być gotowym. Już wczorajszego dnia naszykowałem sobie ubrania, które miałem założyć i wszystko trzymałem blisko łóżka, żeby mieć pod ręką. Dzięki temu prawdopodobieństwo wyrobienia się w pięć minut było bardzo duże.

Kiedy już się ubrałem stanąłem w szeregu tak, jak reszta. Instruktorka patrzyła na nas, a w oczach miała iskierki rozbawienia. Od dawna nie było tego u niej widać. Ostatnio chodziła ciągle przybita i wyżywała się na nas za wszystkie czasy. Co zmieniło jej nastrój?

Tris kiwnęła do nas głową, po czym wyszła z sali i coś powiedziała, po czym wróciła. Nie była sama. Razem z nią wszedł szesnastoletni chłopak. Miał długie, ciemno-blond włosy związane w kucyka, orzechowe oczy, nikłą sylwetkę i mnóstwo piegów na twarzy. Spojrzał na nas nic nie rozumiejącym wzrokiem, a potem szeroko otworzył oczy i spojrzał na instruktorkę.

— To jest Bruno Dumonta — powiedziała wskazując na wchodzącego chłopaka. — Będzie nowym nowicjuszem.  

Na sali zapadła cisza. Chociaż pewnie każdy miał jakieś pytania nikt się nie odezwał. Wszyscy nadal odczuwaliśmy skutki krajobrazu strachu. Nadal mieliśmy te sny...

— Bruno stań w szeregu. Niech inni nowicjusze wyjaśnią ci zasady — powiedziała posyłając wszystkim ostre spojrzenie.

Chłopak wykonał polecenie i stanął obok mnie. Nowicjusze nadal milczeli, a Tris mało to obchodziło. Po prostu odwróciła się na pięcie i wybiegła z sali. Wszyscy podążyliśmy za nią. Nowy trzymał się blisko mnie w środku. Posłałem mu tylko nikły uśmiech i biegłem dalej. Obserwowałem go pół okiem. Patrzył przed siebie. Wydawał się nawet lekko zamyślony.

Mój wzrok momentalnie poleciał w stronę Ann. Wczoraj była bardzo wesoła, kiedy widziała się z matką. Dzisiaj jest zamyślona. Czy wszyscy dzisiaj tacy są? Możliwe... W końcu dzień odwiedzin dla wszystkich był ważny i pewnie wszyscy o nim myślą. A jednak na treningu nie ma wytchnienia. Mimo, że Tris wydaje się być w dobrym humorze. O co w tym wszystkim chodzi?

Wróciliśmy do biegu na dziesięć kilometrów. Ostatnio wszyscy byli przerażeni karą, jaka może na nas spaść, więc wszyscy byli grzeczni. Nawet Josh zachowywał się względnie, jak na niego. Kiedy Tris zarządziła przerwę nikt nie padł na ziemię ciężko oddychając. Przez ten czas zdążyliśmy złapać kondycję. Teraz takie biegi są dla nas normalne, chociaż nadal trochę męczące.Spojrzałem na swojego towarzysza, który miał gorszą kondycję od nas. Był czerwony i lekko spocony, ale nie tak, jak my na naszym pierwszym treningu. Stał i oddychał głęboko. Czujnie rozglądał się dookoła, jakby chciał się dowiedzieć czegoś. 

— Hej Bruno! — Koło chłopaka znikąd znalazła się Lena. — Jestem Lena. Pewnie nikogo tu nie znasz, więc trochę ci w tym pomogę. Co ty na to?

Bruno spojrzał na nią uważnie. Jego orzechowe oczy, jakby wwiercały się w jej duszę chcąc dowiedzieć się, jakie miała zamiary Lena. Ta jednak stała nieustępliwie przed nim z uśmiechem na twarzy.

Przetrwać nowicjat - historia Ann i CarteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz