Rozdział 10 - Ann

53 3 6
                                    

Ann

Siedziałam sama w sypialni nowicjuszy i zastanawiałam się, co ja tam robiłam. Ostatnie dni były moim koszmarem. Jedynie dzień odwiedzin mnie od nich uwolnił. A jednak dzisiaj jest tak, jak zwykle. Musiałam przegrać swoją walkę. Penny wydawała się niegroźnym przeciwnikiem. Wiedziałam, jak ją pokonać, ale musiałam przegrać. Josh się postarał o to, żebym mu się nie sprzeciwiała.

W sypialni nowicjuszy miałam spokój. Jakbym wreszcie mogła normalnie pooddychać. Nie musiałam się pilnować. Po prostu to robiłam. A jednak byłam jednym, wielkim kłębkiem nerwów. Bardzo się bałam powrotu Josha. Nie wiedziałam, co może mi zrobić. Ostatnio sporo od niego oberwałam.

Dzięki ostatnim wydarzeniom zrozumiałam, że tak naprawdę go nie kocham. To było zwykłe zauroczenie, które w końcu zniknęło, jak bańka mydlana. Dotknęłam mojego siniaka na żebrach. Josh zrobił go, kiedy wygrałam walkę z Tomem. Był wściekły, bo nie zrobiłam tego,czego oczekiwał. Bałam się go.

Jestem pieprzonym tchórzem. Dlaczego po prostu nie mogę mu się postawić? Bo się go boję? To dlaczego nie mogę z tym do kogoś pójść? Bo nie jestem konfidentem. 

Siedziałam tak dalej w sypialni, dopóki ktoś do niej nie wszedł. Spojrzałam dokładniej, kto to był. Okazało się, że był to Carter. Kiedy jego spojrzenie skrzyżowało się z moim momentalnie spuściłam wzrok. Nie chciałam, żeby ktokolwiek widział mnie w tak złym stanie.

— Co się dzieje Ann? — spytał, a potem usiadł obok mnie.

Nie patrzyłam mu w oczy. Nie chciałam. Ale chłopak nie dawał za wygraną. W końcu wziął mnie za rękę.

— Chodź. Polepszę ci humor.

Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami, ale wstałam i posłusznie za nim poszłam. Dzisiaj był piątek. W całym korytarzu roznosił się odgłos muzyki. Okazało się, że Carter prowadził mnie właśnie tam. Od zawsze lubiłam muzykę. Ona zawsze mi pomagała. Nie mogłam rozgryźć, skąd Carter o tym wiedział. Mimo to nie przejmowałam się tym za bardzo. Kiedy znaleźliśmy się w tłumie pełnym roztańczonych Nieustraszonych również zaczęliśmy tańczyć. Na początku trochę sztywno, ale potem poszło, jak z płatka.

Carter potrafił dobrze tańczyć. Pomimo napierającego na nas tłumu trzymał się ode mnie na pewną odległość. Mimo wszystko mi to nie przeszkadzało. Cieszyłam się, że dzięki niemu mogłam się wyluzować. Jednak nadal w pamięci miałam obraz Josha. Bałam się, że on mi coś zrobi. To było absurdalne, skoro jeszcze tydzień temu bez zaprzeczenia mogłabym powiedzieć, że go kochałam. Ale to było wtedy. Teraz wiem, jaka jest prawda.

Obudziłam się z samego rana, ale nie sama. Obok mnie ktoś stał. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Josha z pokerową twarzą. Uśmiechnęłam się do niego.

— Ubierz się. Zabieram cię w pewne miejsce. — Jego głos był jedną wielką tajemnicą, ale mi to nie przeszkadzało.

Szybko założyłam na siebie czarne jeansy i zwiewną bluzkę w tym samym kolorze. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Josh nie czekał długo, bo prawie od razu wziął mnie za rękę i pociągnął. Szłam za nim z uśmiechem na ustach. Miałam nadzieję, że znowu mnie pocałuje. To była jedna z takich chwil, kiedy byłam najszczesliwsza na świecie.

Przetrwać nowicjat - historia Ann i CarteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz