ODKRYWAJĄC CAŁĄ PRAWDĘ

Comenzar desde el principio
                                    

— Brawo! — Klasnęłam w dłonie. — Rozumiesz, co one oznaczają? Mają bardzo ciekawe znaczenie...

Harry pokręcił przecząco głową.

— Przedzieram się przez wrogów, mistrz sztuki wojennej. Własny honor nakazuje mi przeciwstawić się złu.

Milczenie Harry'ego było wymowniejsze, niż mogłam się tego spodziewać. Zamarł z uśmiechem powoli znikającym z jego twarzy, gdy zrozumiał, jak adekwatne jego słowa otwarcia były w stosunku do jego przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Nie wiedział nawet połowy z tego, co ja wiedziałam. Już wcześniej splunęłam pod nogi Dumbledore'a mówiąc mu, że poświęcanie kogoś i trzymanie go jak prosię na rzeź jest zagraniem tam diabelsko złym, że większość ludzi potępi go od razu, gdy się tego dowie. Ale jednak nikt nie miał się dowiedzieć. Nikt poza mną i Złotym Trio.

— No dobrze. — Klasnęłam w dłonie i powoli wstałam, odsyłając krzesło w róg pomieszczenia. — Na dzisiaj koniec. Nikomu nie mów po co tu byłeś, skłam jak tylko będzie trzeba. Nawet twoi przyjaciele nie mogą się dowiedzieć co tutaj robimy, jasne?

Harry przytaknął, więc korzystając z jego zmieszania wyszłam z sali, uprzednio upewniając się, że korytarz jest pusty.

Było już późno. Z zamiarem położenia się spać wróciłam do lochów, nie spodziewając się, w środek jakiej rozmowy trafię. Pomiędzy wejściem do pokoju wspólnego a realnym salonem znajdował się zawsze ciemny i wilgotny korytarz, który trzeba było przejść. Wejście nie zdążyło się za mną nawet zasklepić, gdy podsłuchałam rozmowę dwóch ślizgonek.

— No nie wiem czy to dobry pomysł...

— Och Collette, przestań! — Zaśmiała się ta druga. — Jest przystojny i robi najlepsze imprezy w zamku, ale, co na pewno wiesz, wpuszcza tylko od czwartego roku wzwyż. DLATEGO właśnie trzeba mu się jakoś przymilić...

— Malfoy to dupek, Ila. Nie widzisz, że trzyma przy sobie tylko te osoby, które mu się przydają? Parkinson uważa go za króla świata i to mu się podoba, Crabbe i Goyle łażą za nim i chronią mu dupę a Zabini wszystko robi za niego. I do tego ta nowa, Lydia. Dobrze wiesz jakie chodzą o niej plotki.

— I chyba są prawdą... Tata opowiadał mi kiedyś o Ravatelach naprawdę niestworzone historie. Jutro wyślę mu sowę i spytam co i jak. Może gdy odkryjemy co Malfoy może chcieć od niej, będziemy miały jaśniejszy obraz tej całej sytuacji.

Wzmianka o historii, którą ojciec opowiadał tej dziewczynie wkurzyła mnie bardzo szybko i do tego stopnia, że nim zdążyłam pomyśleć, wypowiedziałam swoje słowa otwarcia i ruszyłam na koniec korytarza, przygwożdżając jedną z dziewczyn do ściany. Nie wiedziałam która z nich miała na imię Ila, miałam jedynie nadzieje, że to właśnie nią cisnęłam o ścianę. Moja ręka zaczęła się świecić, oczy pewnie też błyszczały. Nie wspominając o tym, że dotyk mojej skóry musiał nią nieźle parzyć.

Ale byłam wściekła. I mimo to, że obiecałam Dumbledore'owi bycie grzeczną, miałam to w tamtym momencie gdzieś.

— Powiem ci jedno... — Wysyczałam. — Sowy często znikają. I tak samo dzieje się z czarodziejami. Nie chciej mnie wkurzyć bardziej, jasne?

Przez chwilę groźnie się w nią wpatrywałam, a później zabrałam rękę z jej gardła i odeszłam w kierunku zupełnie przeciwnym niż powinnam. Próbowałam wejść do dormitoriów chłopaków, jednak zaklęcia skutecznie mi to uniemożliwiały, więc zrobiłam jedyną rzecz, do której w tamtym momencie byłam zdolna. Teleportowałam się prosto do dormitorium Draco. Miałam dość ciągłego udawania, że nie istnieje. Byłam wściekła na to, że nie powiedział mi prawdy. Że mnie znał, że zapewne zabrano mi wspomnienia. Byłam wściekła na wszystko i wszystkich. I nie miałam ochoty się uspokajać.

STARA MAGIA draco malfoy, hp ( 1&2 )Donde viven las historias. Descúbrelo ahora