22. „Przepraszam"

125 8 5
                                    

Renesmee

Nie miałam pojęcia gdzie jestem i co się ze mną dzieje. Miałam wrażenie, ze dryfuję gdzieś na pograniczu jawy i snu, ale w żaden sposób nie jestem w stanie w pełni zasnąć albo się wybudzić. Słyszałam jakieś poruszenie i szepty, momentami dając radę rozróżnić charakterystyczny sopran Heidi, ale za nic w świecie nie byłam w stanie stwierdzić z kim i o czym mogła rozmawiać. Wiedziałam jedynie, że drugi głos należy do kobiety i że jej imię miało chyba coś wspólnego z kwiatami albo czymś podobnym, ale za żadne skarby nie byłam w stanie zmusić swojego ociężałego umysłu do współpracy i sobie go przypomnieć.

W pewnym momencie musiałam chyba stracić przytomność po raz kolejny, a przynajmniej tak mi się wydawało. Kiedy na powrót zaczęłam być świadoma swojego ociężałego ciała, nikt już nie rozmawiał, a dookoła panowała idealna wręcz cisza. Spróbowałam się poruszyć, ale ciało odmówiło mi posłuszeństwa; nie byłam w stanie nawet unieść powiek, a i samo oddychanie wymagało ode mnie tyle energii, że na nic innego nie starczyło mi już siły. Wszelakie bodźce dochodziły do mnie jakby przytłumione, co skojarzyło mi się z tym, jak mogłabym się czuć będąc pod wodą, chociaż to bez wątpienia nie miało żadnego związku z moim faktycznym położeniem. Czułam, że jest mi strasznie zimno i że leżę na czymś płaskim i niewygodnym; to zdecydowanie nie było łóżko, ale byłam zbyt zmęczona, żeby być w stanie zidentyfikować, gdzie tak naprawdę mogę się znajdować.

W duchu jęknęłam z frustracji, bo jedynie na to było mnie stać. Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje, kiedy zaś próbowałam sobie przypomnieć, co takiego działo się ze mną wcześniej, w głowie miałam kompletną pustkę. Jak przez mgłę pamiętałam spacer po lesie i to, że szukałam Heidi, ale za nic w świecie nie byłam w stanie jej znaleźć. Z większym trudem dotarło do mnie, że to jej sprawką był mój obecny stan, chociaż nie byłam pewna, dlaczego właściwie straciłam przytomność. Żebra mnie bolały, poza tym czułam pulsowanie w skroniach, co skutecznie mnie dekoncentrowało, ale i przypomniało mi, że chyba upadłam i uderzyłam się w głowę. To odkrycie sprawiło, że miałam ochotę roześmiać się histerycznie, bo oczywiste było, że to właśnie Heidi zawdzięczałam wszystko, czego doświadczyłam w ostatnim czasie.

Najgorsze jednak było to, że w ogóle mogłam być aż do tego stopnia głupia i naiwna, żeby jej zaufać. Doskonale pamiętałam swoją kłótnie z Demetrim i Hanną oraz wyrzuty sumienia, które naszły mnie, kiedy już błądziłam po lesie, szukając mojej rzekomej sojuszniczki. Co prawda nie byłam w stanie znaleźć jej przez dość długi okres czasu, co pozwoliło mi pewne sprawy przemyśleć, ale teraz nade wszystko żałowałam, że w ogóle z nią poszłam. Powinnam była się domyśleć, że coś jest nie tak – i że Heidi wcale nie jest mi przychylna, dokładnie tak jak mówiła Hanna. Do tej pory nie rozumiałam, dlaczego w ogóle zachowałam się w taki sposób, ale to nie miało w obecnej sytuacji znaczenia. Teraz chciałam już tylko zrozumieć, co się ze mną dzieje i jak powinnam się w obecnej sytuacji zachować. Chciałam wrócić do Volterry, znaleźć Hannę, przeprosić ją i nareszcie poczuć się bezpiecznie...

A już nade wszystko pragnęłam móc wpaść w ramiona Demetriego i już nigdy więcej go w tak okropny sposób nie zranić.

– On tutaj idzie... – Cichy szept Heidi zdołał wedrzeć się do mojej podświadomości. – Idź już. To sprawa między nami – powiedziała stanowczym, ale przy tym zniecierpliwionym głosem.

Do kogokolwiek się zwracała, osoba ta nie trudziła się odpowiedzią. Mogłam tylko zgadywać kim jest i czy w ogóle skinęła głową; wiedziałam jedynie, że musiała usłuchać, bo usłyszałam prawie niewychwytywane kroki, które ucichły w kilka zaledwie sekund, kiedy tajemnicza wampirzyca zniknęła między drzewami.

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA I: MASKARADA]Where stories live. Discover now