21. Iskierka

98 7 0
                                    

Hannah

Bieg zazwyczaj przynosi mi ukojenie, ale nie tym razem. Jestem zdenerwowana, a emocje wręcz rozsadzają mnie od środka, przez co tym ciężej znieść mi moje własne tempo. Co więcej, zaczynam zazdrościć Felixowi, który – chociaż zrównany ze mną – biegnie, nieznacznie wysuwając się do przodu. Czuje na sobie jego spojrzenie i mogę przysiąc, że gdybym wciąż była człowiekiem, w tym momencie zaczerwieniłabym się.

Cholerny dupek, myślę. Jak mogę w ogóle się na nim skupiać, skoro istnieją ważniejsze zadania do wykonania? Najgorsze jest to, że sama nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie, nawet jeśli za wszelką cenę próbuję to zrobić. Wiem, że teraz najważniejsza jest Renesmee i mój plan, ale moje myśli wciąż rozprasza właśnie Felix. Od naszego niefortunnego pocałunku coś się zmieniło i mam wrażenie, że nie jestem sobą, co mnie irytuje, bo sam wampir wydaje się absolutnie na wszystko obojętny. Teraz wręcz spogląda na mnie z irytacją, podobnie jak i Demetri; tego drugiego jestem w stanie w pełni zrozumieć, chociaż to wcale nie usprawiedliwia tego, że patrzy się na mnie w sposób, który mógłby doprowadzić do samozapłonu. Mam plan, ale do tego potrzeba pośpiechu, poza tym wciąż nie miałam okazji, żeby im go przedstawić.

– Hannah, do rzeczy! – Demetri spogląda na mnie nagląco. Jest zdenerwowany i nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. – Co takiego wymyśliłaś.

– A mógłbyś przestać na mnie warczeć, proszę? – pytał urażonym tonem, rzucając mu zagniewane spojrzenie. Może i jestem w stanie zrozumieć jego nastrój i to, że się boi (prawdopodobnie zabiłby mnie, gdybym powiedziała to na głos – ot uroki tej cholernej, męskiej dumy), ale to wcale nie znaczy, że zamierzam pozwolić pomiatać się tak, jakbym była nic nieznaczącą rzeczą. Przecież mnie też zależy! – Dobra, już... Jesteś dzisiaj strasznie nerwowy – stwierdzam, w odpowiedzi na jego ciche warknięcie decydując się nieudolnie rozluźnić atmosferę; paradoksalnie mnie również nie jest w tym momencie do śmiechu.

– Ty mówisz poważnie? – Demetri spogląda na mnie tak, jakbym postradała zmysły.

Otwieram usta, żeby powiedzieć coś złośliwego, skoro już mnie do tego prowokuje, ale nie mam po temu okazji, bo wampir bez ostrzeżenia zatrzymuje się. Z rozpędu przebiegamy z Felixem jeszcze kilka dobrych metrów, zanim oboje jesteśmy w stanie wytracić równowagę. Natychmiast zawracam, pokonując odległość dzielącą mnie od tropiciela, po czym zatrzymuję się tuż przed nim, żeby móc rzucić mu zagniewane spojrzenie. Dodatkowo staję na palcach, chcąc chociaż minimalnie nad nim górować, żeby sprawiać wrażenie groźniejszej, jednak nawet w tej sytuacji jest ode mnie znacznie wyższy. Jak to zwykle w życiu bywa, znowu wszystko zaprzysięgło się przeciwko mnie i zamiast osiągnąć cel, wyglądam prawdopodobnie idiotycznie. Może nawet bym go rozbawiła, gdyby sytuacja bardziej temu sprzyjała.

– Całkiem już oszalałeś? – pytam z niedowierzaniem. – Przecież dopiero co powiedziałam, że musimy się śpieszyć, żeby jak najszybciej wrócić do Volterry. Masz problemy z pamięcią czy jak? – dodaję, nie szczędząc sobie przy tym ironii. Wszyscy jesteśmy zdenerwowani i prawdopodobnie w tym momencie stąpam po kruchym lodzie, ale nie dbam o to.

– Zrozumiałem cię aż za dobrze, ale nie zamierzam się stąd ruszyć nawet na krok, póki nareszcie nam wszystkiego nie wytłumaczysz – zastrzega Demetri. W tym momencie mam ochotę porządnie mu przyłożyć. Chyba sobie żartuje, żeby w takiej sytuacji się ze mną kłócić. Przecież podobnie jak ja, chcę Renesmee znaleźć i jakoś jej pomóc, ale ten cholerny wampir-masochista uparcie nie chce przyjąć tego do wiadomości! – Tylko nie pyskuj, Hanno, bo nie ręczę za siebie. Chcę ją odnaleźć, a jak na razie mam poczucie, że tracimy czas.

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA I: MASKARADA]Where stories live. Discover now