9. Życzenia

225 10 9
                                    

Renesmee

Być jak najdalej – tylko tego chciałam, chociaż to i tak nie miało żadnego znaczenia. Nie mogłam uciec, bo i gdzie miałabym się podziać? Oczywiście nie miałam żadnych wątpliwości co do tego, że Jane z chęcią zostawiłaby mnie w tym miejscu, ale Aro z pewnością by na to nie pozwolił, dlatego ktoś prędzej czy później zacząłby mnie szukać. Na razie jednak mogłam i zamierzałam trzymać się z daleka od wszystkich, zwłaszcza od Demetriego, który podążał za mną przez dobrą godzinę, zanim w końcu odpuścił. Dziwne, bo przecież był tropicielem i raz już mnie dotknął, dlatego musiał być w stanie odszukać mnie bez większych problemów, ale najwyraźniej tego nie chciał. Nie byłam na tyle ważna, żeby Demetri Volturi w ogóle pofatygował się i wykorzystał swój dar – ta świadomość była w jakimś stopniu bolesna, chociaż raczej powinnam się cieszyć, skoro potrzebowałam samotności. Niestety, nie potrafiłam.

Miałam ochotę krzyczeć i wyć z frustracji. Kiedy myślałam o tym, co dopiero stało się na moich oczach, w głowie miałam absolutną pustkę. Dlaczego? To jedno pytanie zdawało się mnie nie opuszczać, bo naprawdę nie potrafiłam znaleźć na nie odpowiedzi. Zachowanie Demetriego było bezsensowne, bo i po co miał zabijać kogoś, skoro jeszcze niczego nie ustaliliśmy? Nie mogłam pozbyć się myśli, że to ja odpowiadam za śmierć Silence'a, chociaż nie miałam żadnego wpływu na to, co się wydarzyło. Po prostu rozmawialiśmy, a Demetri pojawił się nagle, zachowując się tak, jakby był obłąkany. Chyba nigdy nie miałam być w stanie zapomnieć jego wzroku – tego dziwnego, pełnego złości spojrzenia. Jego tęczówki wręcz jarzyły się czerwienią, poza tym odniosłam wrażenie, że wręcz mu ulżyło, kiedy już pozbył się przeciwnika.

Z upływem czasu zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy Volturi nie odkryli czegoś podczas mojej nieobecności, ale czy wtedy Demetri przybyłby sam? Bardziej prawdopodobne byłoby, że wziąłby ze sobą pozostałych, przynajmniej Felixa, poza tym nie pozwoliłby uciec Fi i Rosie. Nie, tutaj chodziło o samego Silence'a, chociaż nie mogłam sobie przypomnieć niczego, co mogłoby skłonić tropiciela do ataku. Przecież tylko ze mną rozmawiał, w żaden sposób mi nie zagrażając. Nie żebym sądziła, że tutaj chodziło o moje bezpieczeństwo, ale ciężko było nie zacząć się zastanawiać, dlaczego wampir musiał zginąć akurat będąc ze mną. Po prostu czułam, że to ma jakiś związek i ta myśl była co najmniej przerażająca.

Dwa życia. Teraz czułam się odpowiedzialna już nie tylko za śmierć Seana, ale i Silence'a. To nic, że nie zabiłam ich osobiście, ale gdybym nie pozwoliła na zgładzenie pierwszego wampira, jego rodzina byłaby bezpieczna. Silence by żył, jego towarzyski nie musiałyby uciekać, a ja nie czułabym się w tak paskudny sposób. Winny czy nie, Sean wcale nie musiał umrzeć. Wtedy sądziłam, że to dobrze, ale teraz wiedziałam już, że nie miałam prawa o tym decydować; nie mogłam stać się potworem jedynie dlatego, że straciłam wszystkich na których mi zależało.

Kiedy miałam już pewność, że Demetri odpuścił sobie pościg za mną, znacznie się rozluźniłam. Z łatwością zwolniłam tempa i przeszłam do zwykłego, spacerowego. Krążyłam po lesie bez celu, nieczuła na to, że jest stosunkowo chłodno, a oddalanie się od grupy w obcym miejscu jest niczym proszenie się o kłopoty. Oczywiście instynkt podpowiadał mi, że jeśli Fi i Rosa faktycznie były emocjonalne związane z Seanem oraz Silence'm, mogłyby chcieć się zemścić, a ja byłam po temu idealną kandydatką, ale nie dbałam o to. Szczerze mówiąc, jakaś moja część – ta, która odpowiadała za całe cierpienie i ból straty – chciała żeby wampirzyce mnie znalazły, chociaż za wszelką cenę starałam się ją zagłuszyć. Nie chciałam umrzeć, mimo wszystko. Czasami, kiedy wyjątkowo źle znosiłam wspomnienia, żałowałam tego, że nie zginęłam ze wszystkimi na tamtej polanie, ale nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym się zabić. Być może byłam zbyt wielkim tchórzem, żeby się do tego posunąć – nie mam pojęcia. Wiedziałam jedynie, że samobójstwo nie było rozwiązaniem, a moi bliscy zdecydowanie nie chcieliby, żeby coś mi się stało.

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA I: MASKARADA]Where stories live. Discover now