16. Decyzja

174 10 0
                                    

Renesmee

Potrzebowałam czasu. Uświadomiłam sobie, że od samego początku miałam rację, ale że źle się do tego zabierałam. Nie chodziło o to, żeby trzymać się z dała od wszystkiego i wszystkich – zwłaszcza Demetriego. Po prostu cała sztuka leżała w tym, żeby zbytnio nie zapędzać się w tym, co było między nami i dać temu uczuciu szansę na to, żeby stopniowo się rozwijało.

Przebudzenie należało do jednego z najlepszych, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam. Czułam się bezpieczna, poza tym nie pamiętałam, żeby męczył mnie jakikolwiek koszmar. Co prawda spanikowałam trochę, kiedy po otwarciu oczu odkryłam, że miejsce u mojego boku jest puste, ale kiedy zerwałam się z poczuciem zdrady, przekonałam się, że Demetri jednak dotrzymał obietnicy. Zastałam go siedzącego w fotelu i przypatrującego mi się w milczeniu z wyraźnym zaciekawieniem.

– Coś nie tak? – zapytał mnie w ramach powitania, patrząc jak nerwowo rozglądam się dookoła i błądzę wzrokiem po pomieszczeniu.

– Nie... – Nareszcie zapanowałam nad oddechem. Usiadłam, przeciągając się niczym kotka i ledwo powstrzymując ziewanie. Z ulgą odkryłam, że nie tylko koszmary zostały mi oszczędzone, ale i żebra wcale mi nie dokuczały. – Jesteś – stwierdziłam jakże inteligentnie, przekrzywiając odrobinę głowę, żeby spojrzeć na niego pod innym kątem.

– Przecież obiecałem – przypomniał mi spokojnie. – Nie ufasz mi? – zapytał markotniejąc. Wiedziałam, że to gra, więc zbytnio się tym nie przejęłam.

– A dziwi cię to? – zapytałam, rzucając mu znaczące spojrzenie.

Parsknął śmiechem i nic nie odpowiedział, obserwując jak szukam butów i próbuję doprowadzić się do porządku. Nie pytałam go dlaczego przeniósł się na fotel, chyba woląc nie poznać odpowiedzi. Wolałam wierzyć, że po prostu ciężko było mi znieść zapach mojej krwi, chociaż równie dobrze mogło być to niepotrzebnym oszukiwaniem samej siebie.

Spojrzałam w stronę okna i na chwilę zamarłam, widząc pomarańczowo-złotą poświatę, którą zachodzące słońce rzucało na miasto. Bacząc na to, że wcześniej byłam nieprzytomna, najwyraźniej przespałam pół dnia. Było to trochę przerażające, chociaż z drugiej strony teraz czułam się znakomicie, więc być może było warto. No i jeszcze to, co było między nami... Sama nie byłam pewna, co właściwie dała nam wcześniejsza rozmowa, ale miałam nadzieję, że była tak istotna, jak mi się wydawało.

– Cholera, Hannah mnie zabije – stwierdziłam, Nie odrywając wzroku od panoramy miasta za oknem. – Pewnie już wie, że coś się stało, a teraz jeszcze zniknęłam na tyle godzin...

– Daj spokój, pewnie już wie, że tutaj jesteś – stwierdził Demetri, nie widząc najmniejszego problemu. – Swoją drogą, przekleństwa dziwnie brzmią w twoich ustach – mruknął w zamyśleniu.

– Nie wszyscy mają takie zdolności, jak ty – przypomniałam mu. – A jeszcze inni potrzebują świeżych ubrań i prysznica – dodałam, chociaż nie miałam ochoty gdziekolwiek stąd wychodzić.

Tropiciel rzucił mi krótkie, figlarne spojrzenie. Wydawał się w znakomitym nastroju – i to do tego stopnia, że chyba nawet trochę posprzątał, bo już nie widziałam, żeby jego ubrania były porozrzucane po pokoju. Mogłam się założyć, że gdybym zajrzała do szafy, zawartość by się na mnie wysypała, ale liczył się sam gest.

– Moja łazienka stoi dla ciebie otworem – stwierdził z prowokacyjnym uśmiechem.

– A potem co? – zapytałam rozbawiona. – Dasz mi jedną ze swoich koszul i tak będę chodziła po zamku?

THE SHADOWS OF THE PAST [KSIĘGA I: MASKARADA]Where stories live. Discover now