Rozdział 5

4.9K 228 71
                                    

Każdy był zajęty swoimi myślami. Ja pomagałam Octavi iść, bo noga zaczęła dawać jej się we znaki, a Monty po prostu nam towarzyszył. W pewnym momencie usłyszałam krzyk Clarke:

- Wells! Zostaw go!

Zdziwieni spojrzeliśmy na siebie i doszliśmy do obozu. Jak tylko znaleźliśmy się w zasięgu wzroku obozowiczów podbiegł do nas Bellamy.

- Octavia! - krzyknął - Nic ci nie jest? - zapytał odbierając ją ode mnie i pomagając jej zejść. - Miałaś jej pilnować! - spojrzał na mnie zły. Spuściłam głowę.

- Ja... tylko... - wyjąkałam.

- Bellamy - Octavia przypomniała bratu o swojej obecności - to nie jej wina. - spojrzała na mnie i wróciła wzrokiem do brata. - Uprzedzała mnie, żebym tego nie robiła, ale jej nie posłuchałam. Dzięki Erze jeszcze żyje!

Spojrzałam nie pewnie na Bellamiego. W jednej chwili złość wypisana na jego twarzy zmieniła się w poczucie winy i troskę.

- Przepraszam - zwrócił się do mnie. Chciał mnie przytulić, ale przeszkodził mu ktoś z tłumu.

- Gdzie jedzenie? - krzyknął. Bellamy spojrzał na mnie przepraszająco a potem przeniósł wzrok na Clarke.

- Nie dotarliśmy. - odpowiedział Finn.

- Co się stało? - zapytał już bardziej zdenerwowany Blake.

- Zostaliśmy zaatakowani. - powiedziała Clarke.

- Zaatakowani? - zdziwił się Wells - Jak to? Przez co?

- Może przez kogo. - uzupełniłam - Okazuje się, że ostatni z Ziemi, który zmarł na Arce, wcale nie był ostatni.

Bellamy spojrzał na mnie z niedowierzaniem pomieszanym ze strachem. Posłałam mu niepewne spojrzenie.

- To prawda - odezwała się Clarke - wszystko jest inaczej niż myśleliśmy. Tu są ludzie, ktoś przeżył. Plus jest taki, że my też przeżyjemy. Promieniowanie nas nie zabije...

- Tylko, że zrobią to Ziemianie - przerwał jej Finn. Setkowicze spojrzeli na siebie przestraszonym wzrokiem.

- A gdzie ten dzieciak w goglach? - przerwał ciszę Wells.

- Jasper został ranny. - odezwałam się a wzrok większości znowu poleciał na mnie - Zabrali go. - tu głos mi się załamał. Bellamy przeszedł na drugą stronę Octavi i objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do jego boku. Brakowało mi go.

- Gdzie twoja opaska?! - Clarke podeszła do Wellsa, chwytają go za nadgarstek.

- Spytaj jego - kiwnął głową w stronę Bella. Zdziwiona podniosłam na niego wzrok, jednak on go unikał.

- Ile ?! - zapytała coraz bardziej zdenerwowana Clarke.

- Narazie 24 - odezwał się chłopak, którego kopnęłam. Muszę się wreszcie dowiedzieć jak się nazywa.

- Idioci - wyszeptała blondynka. - na Arce kończy się tlen! Dlatego nas tu przysłali! Muszą wiedzieć, że na Ziemi da się żyć! A my potrzebujemy ich żeby walczyć, bo zabijecie nie tylko ich, ale i nas!

Bellamy puścił mnie i podał mi Octavię, której pomogłam się na mnie oprzeć. On w tym czasie wyszedł bardziej na środek:

- Jesteśmy silni - spojrzałam na niego marszcząc brwi - Nie słuchajcie jej. Ona jest z wyższej kasty. Kiedy tu przylecą, będzie miała dobrze. Ilu z nas może to powiedzieć? Damy sobie radę! Te opaski robią z nas więźniów! A my, jesteśmy wolni! Mówili, że darują nam zbrodnie, tylko że my nie jesteśmy kryminalistami! Jesteśmy wojownikami! Przetrwamy to! Niech ziemianie się nas boją!

Forever Together | Bellamy Blake [1] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz