Każdy był zajęty swoimi myślami. Ja pomagałam Octavi iść, bo noga zaczęła dawać jej się we znaki, a Monty po prostu nam towarzyszył. W pewnym momencie usłyszałam krzyk Clarke:
- Wells! Zostaw go!
Zdziwieni spojrzeliśmy na siebie i doszliśmy do obozu. Jak tylko znaleźliśmy się w zasięgu wzroku obozowiczów podbiegł do nas Bellamy.
- Octavia! - krzyknął - Nic ci nie jest? - zapytał odbierając ją ode mnie i pomagając jej zejść. - Miałaś jej pilnować! - spojrzał na mnie zły. Spuściłam głowę.
- Ja... tylko... - wyjąkałam.
- Bellamy - Octavia przypomniała bratu o swojej obecności - to nie jej wina. - spojrzała na mnie i wróciła wzrokiem do brata. - Uprzedzała mnie, żebym tego nie robiła, ale jej nie posłuchałam. Dzięki Erze jeszcze żyje!
Spojrzałam nie pewnie na Bellamiego. W jednej chwili złość wypisana na jego twarzy zmieniła się w poczucie winy i troskę.
- Przepraszam - zwrócił się do mnie. Chciał mnie przytulić, ale przeszkodził mu ktoś z tłumu.
- Gdzie jedzenie? - krzyknął. Bellamy spojrzał na mnie przepraszająco a potem przeniósł wzrok na Clarke.
- Nie dotarliśmy. - odpowiedział Finn.
- Co się stało? - zapytał już bardziej zdenerwowany Blake.
- Zostaliśmy zaatakowani. - powiedziała Clarke.
- Zaatakowani? - zdziwił się Wells - Jak to? Przez co?
- Może przez kogo. - uzupełniłam - Okazuje się, że ostatni z Ziemi, który zmarł na Arce, wcale nie był ostatni.
Bellamy spojrzał na mnie z niedowierzaniem pomieszanym ze strachem. Posłałam mu niepewne spojrzenie.
- To prawda - odezwała się Clarke - wszystko jest inaczej niż myśleliśmy. Tu są ludzie, ktoś przeżył. Plus jest taki, że my też przeżyjemy. Promieniowanie nas nie zabije...
- Tylko, że zrobią to Ziemianie - przerwał jej Finn. Setkowicze spojrzeli na siebie przestraszonym wzrokiem.
- A gdzie ten dzieciak w goglach? - przerwał ciszę Wells.
- Jasper został ranny. - odezwałam się a wzrok większości znowu poleciał na mnie - Zabrali go. - tu głos mi się załamał. Bellamy przeszedł na drugą stronę Octavi i objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do jego boku. Brakowało mi go.
- Gdzie twoja opaska?! - Clarke podeszła do Wellsa, chwytają go za nadgarstek.
- Spytaj jego - kiwnął głową w stronę Bella. Zdziwiona podniosłam na niego wzrok, jednak on go unikał.
- Ile ?! - zapytała coraz bardziej zdenerwowana Clarke.
- Narazie 24 - odezwał się chłopak, którego kopnęłam. Muszę się wreszcie dowiedzieć jak się nazywa.
- Idioci - wyszeptała blondynka. - na Arce kończy się tlen! Dlatego nas tu przysłali! Muszą wiedzieć, że na Ziemi da się żyć! A my potrzebujemy ich żeby walczyć, bo zabijecie nie tylko ich, ale i nas!
Bellamy puścił mnie i podał mi Octavię, której pomogłam się na mnie oprzeć. On w tym czasie wyszedł bardziej na środek:
- Jesteśmy silni - spojrzałam na niego marszcząc brwi - Nie słuchajcie jej. Ona jest z wyższej kasty. Kiedy tu przylecą, będzie miała dobrze. Ilu z nas może to powiedzieć? Damy sobie radę! Te opaski robią z nas więźniów! A my, jesteśmy wolni! Mówili, że darują nam zbrodnie, tylko że my nie jesteśmy kryminalistami! Jesteśmy wojownikami! Przetrwamy to! Niech ziemianie się nas boją!
CZYTASZ
Forever Together | Bellamy Blake [1] ✔
Fanfiction" If you are brave enough to say goodbye, life will reward you with a new hello. " ~ Paulo Coelho "Przetrwanie" jest słowem, które towarzyszyło Erze od zawsze. Nabiera ono jednak zupełnie innego znaczenia, gdy przychodzi jej zamieszkać na zniszcz...