Zielone oczy 2

390 28 2
                                    


Obudziłam się wyjątkowo późno. Już przegapiłam porę śniadania, ale nie zniechęciło mnie to. Zjadłam moje ulubione musli. 

Spakowałam swój plecak i tak jak wczoraj wyszłam z Psycho do lasu. Dzisiaj rozglądałam się uważnie. Może ten pies nadal gdzieś się pałęta? Miałam nadzieję, że już nie, ale zawsze warto mieć oczy szeroko otwarte. Dzisiaj nie miałam głowy do trudniejszych pozycji jogi, więc moje nogi zostały na ziemi w pozycji piramidy lub psa z głową do dołu. Nie odważyłam się dzisiaj na pozycję kruka wiedząc, że po strasznych snach moja równowaga nie była w dobrym stanie. 

Cały czas czułam, że coś mnie obserwuje. Widziałam też, że mój pies się niepokoi. rozglądała się uważnie i czasem wydawała odgłos stłumionego warknięcia. Nie próbowałam jej uciszyć, ponieważ trochę się bałam. Przesiedziałam w lesie wyjątkowo długo, jakąś godzinę dłużej niż zwykle. 

Gdy już miałam odejść daleko w krzakach zobaczyłam zielone ślepia. odetchnęłam z ulgą, to pewnie ten pies. Bardziej bałam się ludzi niż zwierzą, jednak Psycho nie była takiego samego zdania i zanim się zorientowałam ona już goniła psa.

-Nie! Psycho!- krzyknęłam.

Nie wiedziałam o kogo boję się bardziej. Nie myśląc wiele pobiegłam za nią dziękując losowi, że biegałam dwa razy w tygodniu i dzięki temu nie straciłam swojego psa z oczu. Gdy tak się wpatrywałam w Tylne łapy Psycho potknęłam się i upadłam. Na moje nieszczęście usłyszałam chrupnięcie. 

- Aua!- wrzasnęłam.- Kurdeeeeeee.....

Nie chciałam nawet spojrzeć na pulsującą od bólu nogę. Bałam się, że jak tylko zobaczę stan swojej nogi to zemdleję, a to nie był by dobry plan. Oddychałam trochę szybciej i próbowałam przebić się przez panikującą część mnie. Trzeba pomyśleć logicznie w takich sytuacjach. Zawołać lub zadzwonić o pomoc. W tym momencie pożałowałam, że zostawiłam plecak na polanie... Dwadzieścia metrów dalej. Nie mogłam po niego sięgnąć, a i poczołganie się tam nie znając swoich obrażeń będzie trudne.

Westchnęłam z lekką histerią w głosie.

- Psycho! - krzyknęłam.

Jak bym ją namówiła do głośnego szczekania, może ktoś by ją usłyszał. Już i tak wyjątkowo długo mnie nie ma. Może rodzice się zorjętują. 

Nie chciałam myśleć o tym, że może jednak się nie udać. Poczułam, że drżę. Miałam nadzieję, że to przez strach, a nie przez utratę krwi. 

Po chwili usłyszałam jak coś idzie w moją stronę. Miałam nadzieję, że to mój pies. Myliłam się tylko trochę. Mój pies był prowadzony władczo przez chłopaka. Miał czarne jak smoła włosy i piękne zielone, nieco dzikie oczy. Miał uwydatnione kości policzkowe i szczękę, przez co wyglądał na starszego i groźniejszego. 

Spojrzał na mnie i zaniepokoił się. Mruknął coś pod nosem sam do siebie. Zdziwiłam się nie na żarty.

- To twój pies?- zapytał, ale zdawało mi się, że dobrze zna odpowiedź na to pytanie.

- Tak.- wydukałam.- Mam nadzieję, że nie zrobiła ci krzywdy.- westchnęłam.- Mógłbyś mi może pomóc?

Spojrzał na moją nogę. Przykucnął bardzo blisko, co nie spodobało się Psycho. Warknęła na niego tak jakby już miała atakować.

- Psycho! - skarciłam ją wzrokiem.- Przepraszam, ona lubi ludzi...

Chłopak uśmiechnął się rozbawiony, ale się nie odezwał.

-Mogę?- zbliżył rękę do mojej nogi.

-Ymm... Tylko jeśli wiesz co robić.- spojrzałam na niego w poszukiwaniu jakiś punktów odniesienia.

- Nie raz pomagałem przy złamanych nogach. U ciebie nie ma nawet pełnego złamania. Po prostu pewna cząstka twojej kości odprysnęła. Jak te wasze babskie lakiery od paznokci.- spojrzał mi głęboko w oczy i tym też mnie uspokoił.

Przytknął delikatnie swoje palce do miejsca odłamania i powoli je przesuwał w górę, potem w duł tak by chyba zobaczyć jak źle lub dobrze jest. Po chwili podjął jakąś decyzję, ale widocznie przypomniał sobie, że jest jeszcze Psycho, bo się na nią znacząco spojrzał.

-Co się stało?- zapytałam.

- Nie wiem czy mogłabyś iść z moim podparciem, chyba wezmę cię na ręce, jeśli nie masz nic przeciwko, ale pytanie jest takie czy będziesz mogła wtedy trzymać na smyczy swojego psa?- zapytał patrząc na mnie z politowaniem.

-Tak, jasne.- pokiwałam energicznie głową.

Zaśmiał się serdecznie.

- Na które z pytań była to odpowiedź?- spojrzał mi w oczy.

Przygryzłam wargę.

- Chyba na obydwa.- przyznałam spuszczając z niego wzrok.

Wstał i poszedł w kierunku mojego plecaka. Gdy przyszedł podał mi smycz. Plecak miał na swoich plecach. Wyciągnęłam rękę w stronę mojej suni i zapięłam ją. Nie chciałam spojrzeć w oczy chłopaka, bo jeszcze by się domyślił, że mu nie ufam i boję się, że nadal jest opcja, że jest psychopatą. 

- Gotowa?- Spytał.- Może trochę zaboleć, ale postaram się by nie bolało.

- Spokojnie, nie jestem z porcelany. - uśmiechnęłam się.

Chłopak pochylił się. i położył sobie moją wolną ręką na szyi. Moje serce nagle zabiło mocniej. Mój wybawiciel lekko się wzdrygnął. Chyba jakimś cudem też to poczuł. Westchnął i podłożył mi jedną rękę pod plecy a drugą pod kolana. Teraz sobie pomyślałam, że mogę być dla niego za ciężka zwłaszcza, że musi podnieść mnie z pozycji stojącej. to jednak nie sprawiło mu żadnego problemu. widocznie dużo ćwiczył.  Patrząc w jego zielone oczy zapomniałam o bolącej nodze i nawet nie zareagowałam na ukucie bólu gdy mnie podnosił. Wydaje mi się, że wręcz specjalnie patrzył mi postu w oczy, bym nie odczuwała bólu. 

- Co robiłaś w środku lasu?- zapytał. znowu miałam wrażenie, że znał odpowiedź na to pytanie, ale jednocześnie ciekawiła go moja odpowiedź.

- Ćwiczyłam.- uśmiechnęłam się nieśmiało.

-Czemu tak daleko od ścieżki?- zapytał.

Już miałam odpowiedzieć, ale w głowie zadzwoniło mi tak oczywiste pytanie,

- A ty co robiłeś w lesie?- zapytałam. Widząc, że ma skłamać zadałam więc kolejne.- Jak mnie znalazłeś?

- Byłem na spacerze by się uspokoić. Poza tym krzyczałaś do swojego psa.- wzniósł wzrok by nie patrzeć mi w oczy.

Wzdrygnęłam się. Kłamał. Na pewno kłamał. Zaniepokoiło mnie to. Mój żołądek podszedł do gardła.

- Nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy.- szepnął. - Po prostu nie uwierzyłabyś gdybym powiedział ci prawdę.

Posmutniał. Chyba zauważył, że puki co mu nie wierzę. Nagle spojrzał na mnie zdziwiony.

- Czemu zgodziłaś się bym cię niósł?- zapytał.

Zamarłam.

--- 

Kolejny rozdział już w drodze :D 

A czy teraz mnie widzisz?(Wstrzymane)Where stories live. Discover now