Rozdział 26 cz1

29 12 8
                                    

Wielki budynek szpitala coraz bardziej znikał za horyzontem, w miarę jak biegli coraz dłużej. Alia kombinowała, jak uciec i prowadzić sprawę dalej na własną rękę, jako że wciąż nie wiedziała, czy może ufać Egonowi. Z resztą chłopak też nie wyglądał, jakby ufał siostrze. Cały czas trzymał ją za rękę i ciągnął w wybranym przez siebie kierunku. Nie puścił jej nawet wtedy, gdy zdejmował kominiarkę i pozbywał się porwanej peleryny.

Żałowali, że nie mogli znów iść dla zmylenia pościgu – szpitalna sukienka Alii była zbyt charakterystyczna. Przez nią też Egon nie mógł założyć stroju patrolowca, którzy co prawda mieli duże uprawnienia, ale nie mieli prawa biegać z pacjentami ze szpitala po całym mieście, czego chłopak nie omieszkał powiedzieć siostrze. Jakby to był jej wybór, w co ją ubrano.

– Co nie zabronione jest dozwolone – śmiała się z brata Alia – a na pewno nikt na to nie wpadł.

– Zdziwiłabyś się – odparł krótko, ucinając temat.

Dziewczyna była zbulwersowana jego zachowaniem. Myślała, że ją lubił, ale musiała się mylić. Najwyraźniej służba kłamcom była dla niego wszystkim. Postanowiła nie rozpoczynać po raz kolejny rozmowy i robić tylko to, co konieczne.

Otoczenie zaczęło przybierać coraz smutniejszy odcień, w miarę jak się zbliżali do centrum. Obrzeża, na których usytuowany był szpital były częściowo zarośnięte przez rośliny, które choć suche, ozdabiały krajobraz bardziej niż gęsta sieć szarych budynków. Nie mając czasu na podziwianie widoków, biegli dalej, nie przejmując się, gdzie się znajdują. Egon znał cel i podąrzali za nim, czy Alia tego chciała, czy nie.

Dziewczyna ze zdziwieniem stwierdziła, że droga prowadziła przez bogatą dzielnicę, o czym świadczyły różnego rodzaju udogodnienia. W przeciwieństwie do pozostałych osiedli, na brzegach dróg stały wysokie latarnie, rozświetlające ulice po zmroku. Blondynka marzyła aby to zobaczyć przez całe życie, ale niestety nie miała znajomych z wyższych sfer, w związku z czym nie miała czego szukać tam po nocy.

Czym dalej się zagłębiali, tym więcej było budynków z przeszklonymi szybami. Na każdej wystawie stały manekiny z pięknymi rzeczami. Szesnastolatka z zamglonymi oczami patrzyła na kolorowe stroje z odkrytymi ramionami. Tylko ci ludzie mogli sobie pozwolić na kosztowny zabieg, a co za tym idzie odkryte stroje i barwniki. Rozmażona tak się zapatrzyła na koktajlową sukienkę w kolorze nieba o zachodzie słońca, że brat musiał ją mocno pociągnąć za rękę, by się w końcu ruszyła.

Brunetowi najwidoczniej znudziło się bieganie, bo zaczął stosować utrudnienia. Najpierw zmienił poziom i kucnął. Następnie przeskoczył z nogi na nogę. Jego siostra zastanawiała się, czy też tak ma robić, ale stwierdziła, że bez wyraźnego rozkazu nie będzie robiła nic więcej. Zrozumiała, co robił prowadzący dopiero wtedy, gdy podniósł rękę do zamachu i rzucił kamieniem. Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, a potem przestrzeń wypełniło wycie alarmu. Szczątki szyby rozleciały się zupełnie jak okno szpitalne, a Egon błyskawicznie wbiegł na wystawę i zgarnął rozkloszowaną sukienkę maxi z delikatnymi falbanami.

– Masz. Przebieraj się – warknął do siostry, podając jasnoróżowy jedwab, zdjęty chwilę wcześniej z manekina. Zdziwiona jego słowami złapała tylko ubranie i rzuciła mu pytające spojrzenie. – Na co czekasz? – ponaglał ją, a w oczach zabłysł cień figlarności.

– Ale w biegu? – zapytała zszokowana, mając nadzieję, że była w błędzie.

– W biegu! No już. Nie mamy czasu! – Chciała mu powiedzieć, aby nie żartował, ale wtedy zauważyła kilku ochroniarzy szpitala w ich szarych uniformach, wymachujących pałkami przed sobą niedaleko za nimi.

– Ale... – zająknęła się – ty wiesz, że nie mam nic pod spodem? – Spróbowała nakłonić go do zmiany zdania, ale to tylko go zachęciło.

– Ile ty masz lat? – zirytował się. – Do roboty! – krzyknął jeszcze pewniej niż wcześniej.

Tak więc Alia podała mu suknię do potrzymania i niechętnie podniosła szpitalny fartuch do góry, uwalniając przy okazji rzeszę okładów. Prawdę mówiąc, zdziwiła się, że nie wypadły one wcześniej. Gdy już pozbyła się wszystkich szmatek, podniosła ręce i przełożyła ciuch przez głowę, zmuszając brata, by puścił jej dłoń. Czuła się fatalnie biegnąc przez środek miasta całkiem naga w samych trampkach, których na szczęście nie została pozbawiona. W pewnym momencie, gdy chciała zabrać spowrotem od żołnierza sukienkę, przyłapała go na wpatrywaniu się w jej gołe ciało. W odpowiedzi zarumieniła się i spojrzała na niego wymownie, ignorując fakt, że była również obserwowana przez goniących.

– No co? – spytał podstępnie. – Przecież nie mówiłem, że nie będę patrzeć. – Spojrzał na nią figlarnie i puścił oczko.

Przewróciła tylko oczami, żałując, że nie była w stanie uderzyć go w twarz, jako że w jedej ręce trzymała sukienkę, pragnąc ją jak najszybciej założyć, a druga dłoń znów była w uścisku niesmacznego żartownisia.

~☆~
Rozdział wyszedł trochę długi, więc dzielę go na dwie części ;)

W Cieniu Słońca KOREKTAWhere stories live. Discover now