Rozdział 24

54 17 31
                                    

 – Jak śmiesz tu przychodzić?! – krzyknęła oburzona Alia, gdy tylko przystojny brunet pojawił się w progu drzwi do pomieszczenia.

– Spokojnie złotko – odparł ironicznie, co tylko rozjuszyło blondynkę.

– Nie nazywaj mnie tak – warknęła. Chłopak wydawał się nie przejąć rozkazem i z sarkastycznym uśmiechem na ustach podszedł do łóżka dziewczyny. Z każdym kolejnym krokiem gra cieni powodowała, że jego śniada skóra stawała się coraz ciemniejsza, niemalże czarna.

– Nie zbliżaj się! – powiedziała łamiącym się głosem, choć nie dopuściła łez do swej twarzy. – Mało ci, że mnie wydałeś?! – Jej oczy momentalnie zrobiły się szkliste, a po policzku pociekła samotna kropla. –  Musisz tu przychodzić i upajać się swoją zdradą?!

– Oszalałaś?! Na litość boską, dziewczyno! – Jego nerwy w końcu puściły. – Jesteś w szpitalu! – Oczy Alii momentalnie się rozszerzyły, ukazując wciąż rosnący szoku.

Szpital. To wiele wyjaśniało. Dziwne fartuchy, kraty w oknach, pustość pokoju, słuchawki lekarskie... Jak mogła być tak głupia i tego nie skojarzyć? Potem przypomniała sobie o pytaniu o samopoczucie. Przecież było to najoczywistsza część diagnozy! Poczucie winy nie dawało jej spokoju, gdy przypomniała sobie, jak źle potraktowała młodą panią doktor.

–  Lepiej? – spytał, co przywołało ją do rzeczywistości. Zdrada, przejście na stronę patrolowców, traktowanie. Łzy ponownie napłynęły jej do oczu.

– Ty zdradliwy ...

– Nie waż się kończyć. – Zdziwiona  reakcją spojrzała na brata, który machnął głową w stronę rogu.

Gdy tylko zobaczyła kamerę zawieszoną pod sufitem, zrozumiała, co Egon chciał jej powiedzieć: podsłuch, nie mogli swobodnie rozmawiać. Była tylko zaskoczona, że chciał ją o tym poinformować. Sam mógłby się bez problemu wyplątać z kłopotów, ratował więc ją. Ale dlaczego? Była dla niego tylko nieznajomą spotkaną przez przypadek w opresji. Nie mógł wiedzieć o ich więzach krwi. Więc dlaczego jej pomagał?

Rozmyślania przerwał jej momentalny zanik światła. Usłyszała jego głos, dobywający z ciemności:

– Wyłączyłem prąd, teraz możemy porozmawiać chwilę spokojnie. – Skinęła głową, ale szybko uświadomiła sobie, że przecież nie było nic widać. Zanim jednak zdążyła coś powiedzieć, Egon kontynuował. –  Nie domyśliłaś się za dużo. Wszystko wyjaśnię, tylko proszę cię, abyś mi nie przerywała.

Zamarła, gdy usłyszała kroki w swoją stronę. "Spokojnie, to tylko ja." krzyknął brat stłumionym głosem, jakby perfekcyjnie odczytał jej myśli. Chwilę potem poczuła ręce na sobie w miejscach, w których zdecydowanie nie powinny się znaleźć.

– Gdzie jest ta cholerna głowa? – starała się ukryć śmiech, gdy usłyszała tłumaczący się głos chłopaka.

O dziwo nie czuła obrzydzenia na myśl, że to jej najbliższy krewny. Jedyne, o czym była w stanie myśleć, to jak by smakowały jego wargi. Przestań, skarciła się w duchu, ale prawda była taka, że nie potrafiła.

Egon w końcu znalazł jej głowę i głaszcząc ją, rozpoczął opowieść, rozpinając przy okazji kajdanki.

– Dobrą robotę wykonały pielęgniarki i lekarze. To był udar słoneczny, mówiłem tym półgłupom, że nie wytrzymasz na słońcu, ale nie chcieli mnie słuchać. – Alia aż słyszała, jak przewracał oczami. – Ach, ty myślisz, że jestem po ich stronią – uprzedził to, co chciała wyrazić na głos. – W czasie kiedy robiłem ci ten głupi żart, zauważyłem posłańca, który mówił patrolowcom o spotkaniu z jednym z dowódców i wtedy załapałem ich hasło. Ten dziwny tekst o ciasteczkach. – Odruchowo pokiwała głową. – Wkręciłem się do nich, by wydobyć informacje, ale niestety musiałem cię tak potraktować dla uwiarygodnienia, przepraszam. – Dziewczynie wydawało się, że się przesłyszała. Przeprosiny nie były czymś, co od niego można było usłyszeć. – Potem ci powiem, teraz nie ma czasu. Zaraz odkryją awarię, a wtedy koniec pogawędki. – Siostra nie mogła nie przyznać mu racji.

– Jutro pomogę ci uciec, bo nie ma szans, że do tamtej pory cię zwolnią, a potem ruszamy podsłuchać zebranie. Pamiętaj, przez cały czas publicznie jesteś moim więźniem i muszę grać... –  nie zdążył powiedzieć ani słowa więcej, gdyż właśnie w tamtym momencie zapaliło się światło, co oznaczało również ponowne włączenie podsłuchu.

Jak na zawołanie Egon wziął zamach i uderzył ją pięścią prosto w twarz, mówiąc "mała suka" wystarczająco głośno, by wszyscy zainteresowani go usłyszeli, po czym bez słowa pożegnania ruszył w stronę drzwi i zatrzasnął je, powodując niemały huk i pozostawiając Alię samą z dużą ilością rzeczy do rozmyślań.  

Mimo, że policzek ją palił, nie mogła powstrzymać wychodzącego na usta uśmiechu. Egon, jej starszy braciszek, ten prześliczny chłopak przez cały czas był po jej stronie. Sporo ryzykował wyłączając prąd, tylko po to, by przestała się zadręczać. Podświadomie czuła, jak na jej twarzy pojawił się rumieniec. Myśl o brunecie zawsze działała na nią w ten wyjątkowy sposób.

Nagle, jak grom z jasnego nieba, uderzyła ją kolejna, straszna myśl. Była też możliwość, że te spotkanie okaże się próbą lojalności zafundowaną przez Parlament Zjednoczenia. Czy to nie był najlepszy sposób, aby udowodnić jej winę?

Ale z drugiej strony Egon nie ratowałby jej wcześniej, gdyby był po przeciwnej stronie. Przypomniały jej się jego łzy i słowa, gdy udawała martwą. Nie wyglądały one na grę.

Jednak jak krótko się znali. Czy nie zaufała mu zbyt pochopnie? Nie znała jego zachowań, możliwości. Mógł się okazać każdym, nawet aktorem. Przy jej pechu, mógł to być początkujący patrolowiec, który na niej miał udowodnić swoje umiejętności, choćby zdobywania zaufania. A tak łatwo dała się zwieść! Być może nie ukarali jej wcześniej, aby zrobić przedstawienie?

Intencje brata pozostawały niewiadomą. Musiała zdecydować, co robić bez tej informacji. Iść czy nie iść? Postanowiła przemyśleć, co by jej dała każda opcja.

Jeśli miałaby wpaść, sprawozdanie Egona i wizyta były wystarczającym dowodem na uśmiercenie jej. Jeśli natomiast by poszła, była możliwość ucieczki z nowymi danymi na temat wroga. Ta perspektywa wyglądała kusząco, choć szanse na pomyślny  obrót zdarzeń były mizerne. Znacznie bardziej prawdopodobne było, że umrze w męczarniach czy nawet torturach. Jeśli chłopak mówił prawdę, wybór był oczywisty.

Jak świat światem wszyscy wiedzą, że czym więcej na szali, tym większa może być nagroda. Ciężka śmierć czy krótka, to wciąż taki sam koniec wszystkiego. Poza tym, pozostanie w szpitalu jako więzień patrolowców też nie mogło się dobrze skończyć.

Muszę zaryzykować i pójść. Za wszelką cenę. Z taką myślą zasnęła pełna determinacji.

~☆~
Jak myślicie, która wersja jest poprawna? A może Alia nie trafiła z żadną?
Niedługo powinno się zacząć dziać więcej, gotowi?

W Cieniu Słońca KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz