Rozdział 3 - Dobre I Złe Wieści Od Wiewiórki

274 102 72
                                    

       Alia biegła, bojąc się obejrzeć za siebie. Jasne pukle włosów były wszędzie, wchodziły jej do oczu i wplątywały się w gałązki, ale wiatr udaremniał wszelkie próby ułożenia włosów i rozwiewał je w artystyczny nieład. Nie przeszkadzał jej taki wygląd, ale w lesie wygoda zawsze była najważniejsza. Dziewczyna wściekała się, że zgubiła prowizoryczną gumkę, którą mógłby spiąć kosmyki. Już wielokrotnie chciała je obciąć, ale wszystkie próby kończyły się rozcięciami na szyi i babrzącymi się ranami. Po kilku miesiącach się poddała. Nóż najwyraźniej nie był dobrym narzędziem fryzjerskim dla amatora.

       Nagle coś rudego mignęło Alii pod nogami. Myślała, że wzrok płata jej figle. Wszystkie małe zwierzęta były przecież w kolorach maskujących, do których pomarańczowy z pewnością nie należy. Nagle w jej głowie pojawił się okrzyk Euforii – wiewiórka! Te małe zwierzaczki o delikatnym mięsku pojawiały się niezwykle rzadko. Dziewczyna mogła policzyć na palcach, ile razy spotkała jedną z nich. Nie mogła przegapić takiej okazji, więc bez wahania rzuciła się w pogoń.

       Ruda biegła bardzo szybko i zwinnie, przeskakując z drzewa na drzewo. Mimo że Alia wychowała się w lesie i pędzenie jak wiatr było dla niej codziennością, miała problemy z dotrzymaniem jej kroku. Po drodze co jakiś czas dostrzegła jakiś ruch. To nocne zwierzęta budziły się do życia. Kiedyś puszcza musiała być nieprzebitą dzikością, skoro nawet teraz, w świecie gdzie promienie słoneczne niszczyły wszystko na swojej drodze, zachowała się odrobina życia.

       Dziewczyna nigdy by się do tego nie przyznała, ale uwielbiała to miejsce, gdzieniegdzie drzewa były zielone, a powietrze nie smakowało siarką. Było takie czyste i lekkie. Przy odrobinie szczęścia można było dostrzec zające, sarenki, a nawet wilki, a po jaskrawym niebie szybowały ptaki. Z tego, co wiedziała, niegdyś były one wielobarwne. Niestety niemal nigdy takich nie widziała, ale w tych pojedynczych spotkaniach było na czym oko zawiesić. Dlatego też wprowadziła swój wewnętrzny zakaz – polowania na te stworzenia.

       Alia odchyliła grubszą gałąź, by podążyć za niesfornym uciekinierem i stanęła z osłupienia, przerywając bieg.  Zobaczyła kawałek ogrodzenia, które otaczało miasto, a w jego chudziutkich, lecz gładkich prętach odbijało się słońce, tworząc delikatne cienie na pobliskiej ziemi. Czy mogła to być prawda? Czyżby zapuściła się tak daleko? Przecież nie goniła wiewiórki zbyt długo, a przynajmniej tak jej się wydawało. Dla pewności spojrzała na słońce i zaniemówiła. Było blisko zachodu, a przecież wybiegała z palącego się lasu jeszcze przed południem.  Ocenianie czasu na podstawie pozycji słońca nad horyzontem nie było na tyle trudne, by pomyłki o kilka godzin były możliwe, co by oznaczało że goniła zwierzątko znacznie dłużej, niż było tego warte.

       – Dobra, jak już tu jestem, to przynajmniej złapię tę przeklętą wiewiórkę – mruknęła sama do siebie, widząc, jak mały ssak się zatrzymał i przyglądał jej się szklistymi oczami, przechylając główkę na bok.

       Wtedy ruda, jakby słysząc te słowa, od razu przeskoczyła na drzewo rosnące tuż przy ogrodzeniu, ale od wewnętrznej strony.

       Dziewczynie niezbyt uśmiechało się wchodzenie do miasta, ale nie miała wyjścia. Zmarnowała cały dzień na pogoń, a wprost padała z głodu. Podejrzewała, że nie skończy się to dobrze, jednak szybko zbyła swoje obawy, nie mogąc pozwolić, by coś ją rozpraszało.

       Jak na przekór przypomniał jej się myśliwy, Wiktor. Sposób, w jaki się poruszał, strach w jego oczach. Nie powinny być czymś dziwnym, a jednak nie dawały Alii spokoju. Wciąż nie zrozumiała, dlaczego intuicja podpowiadała jej, że coś było nie w porządku. A do tej pory przeczucie nigdy jej nie zawiodło.

W Cieniu Słońca KOREKTAKde žijí příběhy. Začni objevovat