Rozdział 9 - Cuda Się Zdarzają

193 53 64
                                    

      Szczekanie, a w zasadzie ujadanie, psów rozchodziło się na wszystkie strony. Byli coraz bliżej, a panika ogarnęła ich oboje. Sytuacja była beznadziejna. Z jednej strony patrolowcy, z drugiej mur. Przeskoczyć? Nie zdążą. Strzelać? Nie mieli szans z jednym pistoletem przeciwko wojsku. Więc jak? Czy był jakiś sposób? Być może, ale żadne z nich nie było w stanie dążyć do rozwiązania zagadki.

       Alia zastanawiała się, czy się nie złamać i zdradzić sekretu w ostatnich minutach życia, czy pozwolić bratu umrzeć w słodkiej niewiedzy. Nie czuła się dobrze z zatajaniem rzeczywistości, ale czy bolesna prawda nie była tego warta? Jej brat nie wydawał się mieć podobnych dylematów. Pogrążył się w marzeniach, nie chcąc, by ostatnie minuty były przepełnione strachem, a uśmiechem.

       Piękna kobieta szła w jego kierunku. Długie, blond włosy były rozwiewane przez wiatr, a jej delikatna, czerwona suknia sięgająca kolan, prześlicznie kontrastowała z zielenią łąki, optycznie wyszczuplając jej sylwetkę. Wiedział, że skądś kojarzy tajemniczą nieznajomą, którą, ze zdziwieniem stwierdził, darzył głęboką miłością. Przypatrywał się jej dość długo, gdy ze zdumieniem odkrył, że dziewczyna do złudzenia przypominała nieco starszą Alię, niestrudzoną przeciwnościami lasu. W jednej ręce trzymała kosz jagód, druga przytrzymywała złotowłosą dziewczynkę. Ta, gdy tylko go zobaczyła, wyrwała się kobiecie i z wesołym krzykiem "Tata!" Rzuciła się w jego ramiona.

       – Nareszcie, skarbie podeszła do niego piękność i złożyła delikatny pocałunek na policzku. Miejsce, które stykało się z jej wargami, płonęło żywym ogniem, rozlewając się falą po ciele. Nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Ta oto dziewczyna, jego marzenie, stała przed nim, uśmiechając się. Chciał wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo ją kocha, zamiast tego powiedział tylko:

       – Żono. A radość rozpierała jego duszę. Mówi się: spełnienia marzeń, a on wiedział, że wszystkie się już spełniły. Był najszczęśliwszym mężczyzną na Ziemi, póki nie otwierał oczu.

       Z rozmyślań wyrywał go miarowy tupot ciężkich butów, a uśmiech momentalnie uciekł z jego twarzy. Byli coraz bliżej. Nie mógł pozwolić, by to skryte pragnienie nie miało szans na zrealizowanie. Musiał ją obronić, choćby sam miał zginąć. Ona musiała być szczęśliwa. Za każdą cenę.

       Wpadł w bitewny szał. Niewiele myśląc, wyciągnął broń palną. Nie wiedział, jakim sposobem miałby pokonać wszystkich patrolowców (a do tego jeszcze psy), ale chciał chociaż spróbować. Nie zamierzał poddać się bez walki. Nie, gdy alternatywą była pewna śmierć.

       Pierwszy patrolowiec wyłonił się zza kontenera znacznie szybciej, niż Egon się spodziewał. Biegł w stronę chłopaka pewnie, choć nie do końca wiedział, co robi. Nie było już czasu na celowanie. Rebeliant postanowił zaryzykować, w końcu czy mogło być gorzej? Wziął zamach i z całej siły uderzył patrolowca pistoletem w brzuch. Ten zgiął się tylko w pół, ale na szczęście zszokowany takim obrotem sprawy, nie był w stanie wydać z siebie najcichszego dźwięku, który mógłby ostrzec jego towarzyszy.

       Wtedy stał się cud. Alia i Egon patrzyli przed siebie, nie wierząc własnym oczom i dziękując losowi. Zza rogu wybiegł właśnie piękny, brunatno – złoty owczarek niemiecki i nim zobaczył, że jego pan się zatrzymał, było już za późno. Wbiegł w niego z ogromną prędkością, podcinając go i pobiegł dalej prosto na mur. Nim się obejrzeli, widzieli czarny kształt, który kiedyś był patrolowcem, rozciągnięty na zimnej, betonowej podłodze i karmelową bryłę, która w niczym nie przypominała psa, którym jeszcze chwilę wcześniej była.

W Cieniu Słońca KOREKTATempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang