To Sam. Dziewczyna z mojej... z drużyny cheerleaderek.

- Przepraszam, Libby - mówi pociągając nosem. Z głową opuszczoną w dół chce przejść dalej, ale zatrzmuję ją.

- Czemu płaczesz? - pytam marszcząc brwi w niezrozumieniu.

Niska, rudowłosa dziewczyna robi krok w tył i krzyżuje niewinnie ręce na piersiach. Wygląda na przygnębioną i przestraszoną. Jest z drugiej klasy. Pamiętam jak sama zwerbowałam ją do drużyny. Jest naprawdę dobra i często pomagała mi z układami. Jedna z niewielu osób, które faktycznie się mnie nie boją i dla których chyba nigdy nie byłam wredna. Ona mi się wydaje zbyt delikatna. A ja jednak mimo wszystko mam współczucie.

Schowane gdzieś w cholerę daleko, ale mam.

- Lily wyrzuciła z drużyny mnie i jeszcze kilka innych dziewczyn - wyjaśnia wycierając oczy wewnętrzną stroną dłoni. - Zamiast nas wstawiła jakieś swoje koleżanki - wzdycha. - Rządzi się jakby była jej.

Teoretycznie teraz już jest.

Wkurzona nie czekając na nic więcej kieruję się w stronę sali gimnastycznej. Otwieram drzwi z chukiem i czuje za sobą podążającą Sam. Gdy tylko wchodzę do pomieszczenia zauważam zmiany w składzie. Wywaliła prawie połowę mojej drużyny. Chociaż Zoe została na swoim miejscu.

Nie zauważają mnie, bo ćwiczą jakiś nowy, tandetny układ. Muzyka głośno gra, więc podchodzę do radia, z którego ona leci i jednym kliknięciem ją wyłączam. Dziewczyny nagle przystają w miejscu, a wszystkie oczy skupiają się na mojej osobie.

- Co do cholery? - warczy Lily posyłając mi mordercze spojrzenie.

- Co ty myślisz, że robisz? - spluwam podchodząc w jej stronę.

Tracę powoli do wszystkiego cierpliwość. Dziwnie zachowujący się Justin, Carter który mnie okłamuje, i ta głupia wywłoka, która ukadła mi drużynę. Mam dosyć.

- Co robię? - pyta udając niewiniątko.

- Wyrzuciłaś połowę mojej drużyny! - unoszę głos.

Emocje buzują we mnie i lada moment wybuchną.

- Wymieniłam je, to po pierwsze, a po drugie zrobiłam to, bo mogę. Bo to moja drużyna, nie twoja. Nie pojmujesz tego? - prycha patrząc się na mnie z cierpką litością i kpinął. - Mogę wymienić każdą z nich, a tobie nic do tego.

- To że tu przyszłaś i wzięłaś to co gotowe i to na co pracowałam od dłuższego czasu nie znaczy, że możesz wszystko rujnować!

- Właśnie, że mogę - odpowiada śmiejąc się, a kilka dziewczyn jej wtóruje.

Niektóre z nich stoją i się przyglądają, ale jest też część, która ewidentnie ją popiera. Są w tej grupie dziewczyny, które wcześniej należały do drużyny, gdy ja byłam kapitanem. Czuję się zdradzona.

- Jestem kapitanem, więc teraz działamy na moich zasadach - mówi perfidnie patrząc mi się w oczy. - Wyjdź stąd.

Zaciskam szczękę najmocniej jak tylko potrafię. Mam ochotę rzucić się na nią i wyrwać wszystkie te jej długie lśniące włosy z tej cholernej głowy. Ale nie zrobię tego, bo nie jest warta problemów jakie przez to mogę mieć.

- Wypadasz zdziro - powtarza ze słodkim uśmiechem. Mówi dokładnie to co ja powiedziałam jej, gdy wyrzucałam ją z drużyny.

Więc powoli robię krok w tył i staram się zwalczyć to cholerne, niemiłe uczucie bezradności i porażki. Czuję się upokorzona. Przegrałam.

I RememberUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum