Nie miałam siły na nic, więc poszłam do dziedzińca i usiadłam na ławce. Gdzieś w oddali słyszałam głos profesor McGonagall, ale nie zważałam na to, co mówi. Gapiłam się jak głupia na własne buty. I niby co? Po jaką cholerę Tiara Przydziału wysłała mnie do Gryffindoru? Nie mam żadnych cech wywodzących się z tego domu. Gdybym... gdybym zareagowała szybciej, być może jakoś odepchnęłabym atak Greybacka i w jakiś sposób spowolniła napaść na Dumbledora. A tak? Przestraszyłam się na śmierć i upuściłam różdżkę.

Matko, jestem żałosna.

Poczułam, jak ktoś chwyta mnie za ramię i leniwie podniosłam wzrok. Patrzyłam na Blaise'a. Stał przede mną i patrzył przepraszająco. Momentalnie strąciłam jego rękę i wstałam.

-Lily..- zaczął.

-Wiedziałeś? - wypaliłam, ale on milczał. - Pytam, czy wiedziałeś?

-Nie. - odpowiedział zrezygnowany, ale ja mu nie wierzyłam. - Nie wiedziałem wszystkiego.

-Co w takim razie wiedziałeś? - łzy zbierały mi się w oczach. - Odpowiedz mi do cholery! - wrzasnęłam gardłowo.

-Wiedziałem, że jest śmierciożercą, ale przyrzekam ci, nie miałem pojęcia, że miał wykonać to zad...

-NIE MIAŁEŚ...- pisnęłam - CHOLERA BLAISE! A CO TY MYŚLAŁEŚ? ŻE ZOSTAŁ ŚMIERCIOŻERCĄ I DALEJ BĘDZIE WESOŁO KONTYNUOWAŁ NAUKĘ?!

-Nie, ja...

-Zamknij się już - fuknęłam ostro - Nie mam ochoty cię słuchać. Ani patrzeć, jak się prze mną tłumaczysz. Myślałam, że chociaż ty będziesz inny, ale niee - zironizowałam - jesteś taki sam, jak reszta twoich wiernych kompanów. Gdzie wy macie oczy?! Jasna...

-Lil, uspokój się. - powiedział czarnoskóry i przytrzymał moje ramiona. - Błagam cię, tylko się uspokój...

-Nie waż się mówić mi, co mam robić - odepchnęłam go i wyciągnęłam różdżkę, trzymając ją na wysokości serca chłopaka. - Jeszcze jedno słowo, a posłużę się zaklęciem, które ta różdżka nigdy nie powinna wypuścić.

-Nie mogłabyś... - zaczął.

-Przekonamy się? - wyzwałam. - Uwierz mi, jestem w stanie teraz to zrobić. Zdradziłeś mnie. Sądziłam, że jesteśmy przyjaciółmi..

-Bo jesteśmy...

-Po tym wszystkim? Wiedziałeś.... Przez ten cały czas wiedziałeś, że on był śmierciożercą i nic mi nie powiedziałeś! A ja głupia próbowałam mu pomóc! - nie mogłam się opanować.

Blaise już nic nie powiedział. W jego oczach widniały łzy, tak samo jak i w moich. Pokręciłam głową i wycofałam się, nie spuszczając z nim kontaktu wzrokowego, aż nie napotkałam skrętu. Pobiegłam szybko do dormitorium i weszłam do Pokoju Wspólnego, gdzie o dziwo zastałam tylko Harry'ego, Rona i Hermionę.

-Gdzie są inni? - powiedziałam cicho.

-W Wielkiej Sali. Będą spać na podłodze. - oznajmiła mi brunetka.

-To co wy tutaj robicie?

-Chcieliśmy w tobą porozmawiać. - zaczął Harry. - Poważnie.

-Słucham. - usiadłam na kanapie, a trzęsące się ręce wzięłam między nogi.

-Posłuchaj Lily... my - Ron nie mój się wysłowić, jakby unikał niewygodnego tematu. - Chodzi o to, że... - wziął głęboki oddech, gdy ja patrzyłam się na nich z zaciekawieniem. - W porządku... Przed... śmiercią... Dumbledora coś mu obiecaliśmy. Przyrzekliśmy, że choćby nie wiem co się stało, nadal będziemy szukać horkruksów, aby powstrzymać Voldemorta. Więc musimy opuścić szkołę i skupić się na poszukiwaniach.

Closer - Draco MalfoyWhere stories live. Discover now